Skip to main content

Trauma to już zespół – instytucja. Niezłomnie napieprza death metal pod tym szyldem już od niemal ćwierć wieku i nie zapowiada się na to, że mieliby przestać. Bardzo dobrze. Do tego przypomnieli nam ostatnio swoje młode lata, wydając wznowienie demóweczki „Invisible Reality”. Ten fakt, jak również bliski koncert w Rzeszowie, to już wystarczająca okazja do zamienienia kilku słów z Misterem. 

Oracle: Hailz Mister! Dawno nie udzielałeś się na łamach Chaos Vault, no ale że jest okazja to machniemy kilka szybkich pytań. Przede wszystkim – jak to jest znów po kilkunastu latach dzierżyć w dłoni taśmę z logiem Trauma?

trauma1Mister: Faktycznie dawno nie rozmawialiśmy ale na szczęście wydawanie płyt jest zawsze doskonalą okazją aby to zmienić;) Czuje się zaskoczony mimo wszystko, że ponownie ten materiał został wydany w formie kasety. Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział mi, że ten nośnik zostanie przywrócony do łask to pewnikiem bym nie uwierzył ale jak widać życie potrafi zaskakiwać.

O.: Kto wpadł na pomysł ponownego wydania „Invisible Reality”, a do tego w kasetowym formacie? Wiesz, dla mnie osobiście to trochę jednak moda na ten cały death metal retro, kiedy nagle zespoły, które przez długi czas nie wypuszczały materiałów na taśmach przypominają sobie o tym nośniku. Niemniej jednak – uważam to za coś korzystnego, bo sam osobiście nadal kupuję kasety i cieszy mnie każda nowa pozycja, którą muszę odsłuchać przy pomocy wysłużonego magnetofonu

M.: Pomysł wydania reedycji „Invisible Reality” kiełkował w mojej głowie od lat. Zawsze jednak było coś ważniejszego lub nie sprzyjały po prostu okoliczności by to uczynić. Pomysł na wydanie tej reedycji był mój, ale zrobienie jak przed laty kasety to już koncepcja Deformeathing Prod. Masz absolutną rację, graniu retro death metalu sprzyja obecnie koniunktura, ale zawsze jest na coś moda bo tak po prostu działa rynek. Wydawanie kaset jest trendy, ale myślisz, że na takich limitowanych do 50 czy 100 sztuk edycjach można dorobić się kokosów? Dla mnie jest to ukłon w stronę najwierniejszych fanów i w ogóle mi to nie przeszkadza. Jeśli jest na coś zapotrzebowanie to dlaczego tego nie zrobić. Tak samo można powiedzieć o vinylach, że jest na nie moda itd., jednak w gruncie rzeczy, czy to ma jakiekolwiek znaczenie, skoro tak wiele fanów je kupuje.

trauma2O.: Ja nie mówię, że to źle… Jak w ogóle wspominasz sesję do „Invisible Reality”? Porównując ją zwłaszcza do obecnych sesji nagraniowych Traumy. Czasu pewnie macie o wiele więcej, umiejętności już też z całkiem innego poziomu, nie mówiąc o sprzęcie… Ale nie wróciłbyś tak do tamtego okresu?

M.: Sesję nagraniową „Invisible Reality” wspominam z olbrzymim sentymentem. Wybraliśmy bardzo drogie i profesjonalne studio Polskiego Radia w Olsztynie, które było wyposażone wyśmienicie jak na tamte czasy. Chcieliśmy uzyskać efekt przynajmniej zbliżony do ówczesnych zachodnich czy amerykańskich produkcji death metalowych. więc sami opłaciliśmy sesję nagraniową z uciułanych pieniędzy. Oczywiście wszystko było w tym studiu dla nas świeże i nowe, a o samych tajnikach produkcji muzycznej nie wiedzieliśmy nic, więc byliśmy w ciągłym szoku. obserwując z boku proces nagrywania a potem miks wszystkich śladów. Pracowaliśmy z Ryszardem Szmitem w roli producenta i bardzo nam pomógł ten człowiek osiągnąć jak najbardziej zbliżony efekt do naszych oczekiwań. Minęło 25 lat a mi wciąż podoba się muzyka i brzmienie tego materiału. Ma charakter tamtych czasów i jest OK również od strony technicznej. Fajny to był czas. bardzo kreatywny i nafaszerowany pozytywnymi emocjami. Jednak wracanie do przeszłości nie jest dla mnie tak atrakcyjne jak patrzenie w przyszłość i realizowanie nowych koncepcji. Mam jeszcze wiele do zrobienia i jestem przekonany, ze najlepszy czas zespół Trauma ma jeszcze przed sobą.

O.: Jak wspominasz współpracę z Loud Out Records? W sumie ta wytwórnia wypuścila swego czasu kilka niezłych materiałów, poza Wami pamiętam że wydali przecież Ghost „The Lost of Mercy”, pamiętam ich fleyersy z „The Time Before Time” Imperator…

M.: Tak dla ścisłości to nie mieliśmy kontraktu z Loud Out Records a z Morbid Noizz Productions, który działał na początku swojej działalności jako pododdział wspomnianej firmy. Oba labele były w pewnym okresie filarem dla krajowych wydawnictw z muzyką metalową, ale nasza współpraca miała wiele kolców i nie była łatwa w przypadku Morbid Noizz Productions. Teraz po latach nie ma to już jednak znaczenia.

O.: Poza wznowieniem demówki jakiś czas temu wypuściliście winylowy split ze śląskim Offence. Całkiem ciekawe wydawnictwo zważywszy na fakt, że Offence jest kapelą młodszą o dekadę, niemal dwie… Kto był pomysłodawcą tego splitu? Czy mi się wydaje, czy to jest pierwsze winylowe wydawnictwo z logiem Trauma?

trauma3M.: Pomysł wyszedł od strony chłopaków z Offence i oni dogadywali wszystkie z szczegóły z Deformeathing Productions. My zostaliśmy zaproszeni do tego projektu po koleżeńsku, że tak powiem, ale od początku bardzo nam przypadła do gustu ta koncepcja wspólnego wydawnictwa. Nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, że Offence jest młodszym zespołem od Traumy. To solidny band i tylko to się liczy. Masz rację to pierwsze tego typu wydawnictwo naszego zespołu bo nie zrealizowaliśmy wcześniej żadnego splitu. Pierwszym vinyl’ owym wydawnictwem z logiem Traumy jest jednak płyta „ Archetype of Chaos”.

O.: Ano fakt, zapomniałem. Materiał już jest, a wkrótce uderzycie z kilkoma koncertami, między innymi w Rzeszowie. Ze składu odpadł Insidious – moim zdaniem chłopaki nie jzachowali się jakoś bardzo fair, bo wydaje mi się, że po prostu wybrali opcję zagrania przed popularniejszym zespołem, jakby im szkodziło zagranie sztuki w tym samym miejscu w odstępie półtora miesiąca… No ale chuj, na ich miejsce wskoczyło Dead Infection i dla mnie to zajebista zamiana! Długo namawiałeś Cyjana na udział w tym przedsięwzięciu?

M.: Od premiery „ Invisible Reality”, czyli od czerwca staramy się być aktywni koncertowo i promować to wydawnictwo z wszystkich sił. Do tej pory podbijaliśmy północne grody w naszym kraju ale teraz zjeżdżamy rajdem na południe. To prawda w Rzeszowie nie wystąpi Insidius ale nie ma co robić z tego wielkiego hallo i bić piany po próżnicy. Zagra legenda sceny gore/grind Dead Infection więc nie ma problemu. Z Cyjanem znamy się od 25 lat, więc nie trzeba było stosować jakiś wybiegów i kombinacji. Jeden męski telefon i sprawa została załatwiona niemal od ręki haha!

O.: Pamiętam jakieś trzy lata temu Wasz koncert z Pandemonium w tym samym miejscu – rzadko się zdarza w tym mieście, że klub jest tak nabity, że część osób zostaje odprawiona z kwitkiem. Ale to chyba znaczy, że mimo wysługi lat (a może dzięki temu) część kapel które tworzyły death metalową scenę w Polsce nadal cieszą się popularnością…? Czyli jak, na dobry death metal zawsze znajdzie się brzydko mówiąc popyt?

traumaM.: Tak, to był pamiętny koncert i zainteresowanie nim przeszło najśmielsze oczekiwania wszystkich, włącznie z nami. Nie spodziewaliśmy się, że zabraknie miejsca w klubie dla wszystkich osób, które stały pod klubem w tamten zimowy wieczór i część z nich odejdzie z kwitkiem. Życzyłbym sobie, żeby najbliższy koncert 22 października był podobnym wydarzeniem jak wspomniany przez Ciebie gig Traumy z Pandemonium, który frekwencyjnie zniszczył system w Vinylu. Jak będzie – pokaże czas, ale jestem dobrej myśli bo zainteresowanie tym eventem jest bardzo duże.

O.: Hm… jako, że jesteśmy przy koncertach – zagraliście ich mnóstwo. Ale masz w pamięci jakiś szczególnie nieudany z uwagi na lewego organizatora, kiepską promocję czy inne przyczyny? Taki, który najchętniej byś wymazał z pamięci, ale niestety ta póki co nie zawodzi, hehe…

M.: Oczywiście, że pamiętam bo grając tyle lat nie sposób było się nie naciąć na jednego czy drugiego dupka amatora i naciągacza. Kiedyś po kilku koncertach przerwaliśmy nawet trasę ponieważ to co się tam działo od strony organizacyjnej było czystym kosmosem i wołało o pomstę do nieba. Nie zamierzam jednak o tym publicznie mówić, bo po co reklamować takie gówno i promować zachowania których absolutnie nie toleruje.

O.: Ostatnimi czasy sięganie do korzeni ekstremalnego metalu w Polsce staje się coraz częstsze, ludzie zaczynają odkrywać, że ruch przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych jest dość sporym fenomenem… Sporo dobrego zrobił tu Wojtek Lis i jego „Jaskinia Hałasu” jak też „Najświętszy Napletek Chrystusa” zine, teraz do książki o scenie metalowej przymierza pan Maria Konopnicka. Napisano biografię Behemoth, o innej kapeli książkę napisał też Jarek Szubrycht. A wracając do tematu – odmówiłbyś, gdyby ktoś do Ciebie przyszedł i powiedział „Mister, chcę napisać książkę o Traumie”? Jaki tytuł mogłaby nosić Wasza biografia?

trauma-rzeM.: Nie mam nic przeciwko odkrywaniu przed młodymi ludźmi historii początków ekstremalnej sceny w naszym kraju. Publikowanie biografii jednego czy drugiego zespołu tez jest dla mnie czymś pozytywnym i jak najbardziej właściwym. Nikt nikogo nie zmusza do kupowania czegokolwiek, więc nie widzę problemu. Każdy inaczej zapamiętał tamten czas i rożne spojrzenia na tą samą kwestie dają dopiero pełen obraz sytuacji. Z resztą nie dotyczy to wyłącznie historii polskiej sceny, ale historii w ogóle. Nie wiem jaki tytuł mogłaby nosić biografia Traumy, pewnie każdy jeśli byłby tylko fajny hehe. Nie tytuł byłby dla mnie najważniejszy a jej zawartość. Jakiś czas temu ktoś mi proponował napisanie takiej biografii naszego zespołu, ale nie zgodziłem się z rożnych względów.

O.: Słuchając Waszych krążków myślę, że przecież Trauma przez długi okres czasu zbierała lepsze recenzje od kapeli z Olsztyna, o innych nie wspominając, jedynie mieliście chyba mniej szczęścia, a może mniejsze parcie na szkło i zrobienie z zespołu sposobu na życie i zarabianie pieniędzy?

M.: Supcio, że tak myślisz i doceniasz muzyczną zawartość naszych płyt. Nie prowadzę statystyk a nawet nie obserwuję czy mamy lepsze czy gorsze recenzje od kogokolwiek. Myślę o tym wszystkim w nieco innych kategoriach i nie traktuję muzykowania jak rywalizacji stricte sportowej. Vader osiągnął bardzo dużo i mam do tego zespołu ogromny szacunek i sentyment dlatego nie dam się wciągnąć na bieżnię lekkoatletyczną. Nie zamierzam się z nikim ścigać i niczego nikomu udowadniać bo za stary grzyb już jestem i nie mam ciśnień zmierzających w tym kierunku. Robimy od niemal 30 lat swoje, niezależnie od koniunktory i innych wpływów zewnętrznych. Nie żyjemy z zespołu i nie możemy się równać z zespołami dla których muzykowanie jest zawodem. To zupełnie inny level do którego pewnikiem nigdy nie dotrzemy. Z drugiej strony to nie było nigdy priorytetowym dążeniem czy celem dla naszego zespołu. Tworzenie muzyki i granie koncertów wciąż nas bawi i daje zadowolenie. Mam nadzieje, że tak będzie jeszcze przez długi okres czasu. Z drugiej strony wszystko co spieprzyliśmy na drodze tej przysłowiowej kariery jest wynikiem naszych własnych błędów i nie ogarnięcia na pewnych płaszczyznach. Nie zamierzam zwalać winy za ten stan rzeczy na nikogo bo uważam, że każdy jest kowalem własnego losu. Zawsze chciałem żyć muzyką i cieszyć się nią w każdy możliwy sposób bo jest to moją największą w życiu pasją. Tak się spełniam i w taki sposób ładuje moje własne akumulatory i jestem dzięki temu szczęśliwym i spełnionym człowiekiem.

O.: Ok, to może skoro macie już za sobą wznowienie demo, mini trasę… jak się sprawy mają z nowym materiałem?

M.: Z przerwami ale od jakiegoś czasu pracujemy na nowymi numerami intensywnie. Absolutnie nikt nas nie goni, a my nie zamierzamy się z niczym spieszyć i wytwarzać jakiegoś ciśnienia w związku z tym. Bardzo mi zależy aby następczyni „ Karma Obscura” powstała w naturalny, spontaniczny sposób, bez presji i pośpiechu. Wydamy ten album kiedy będziemy w pełni usatysfakcjonowani z nowych kawałków i samej produkcji tej płyty. Jestem pewien że warto na niego poczekać;),

O.: Ok, wywiad jak obiecałem miał być krótki, więc już kończymy, ale wcześniej jeszcze dwie rzeczy: powiedz, jakich płyt słuchałeś odpowiadając na moje pytania oraz zachęć ludzi tak, żeby znów w klubie Vinyl nie dało się nawet drzwi domknąć, hehe…

M.: Nie słuchałem żadnej muzy ale kątem oka oglądałem w popularnej stacji tv program samochodowy;) W niedzielę po kościółku nie słucham metalu bo to grzech hehe! W dobie marketowych promocji, które działają na Polaków niczym świeży kał na muchy, powinienem zapewne wysypać pod klubem wywrotkę czarnych wołowych bananów z logo Trauma czy Dead Infection haha! Oczywiście nie zrobimy tego bo skład tego koncertu jest na tyle zacny, że przyciągnie fanów napierdalania do Vinyla.

Oracle
17436 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj