Skip to main content

Wywiad z Kommandant chodził mi po głowie już od kilku lat i jakoś nie mógł dojść do skutku. Ostatecznie po bardzo dobrej EPce „Exhibition of Conquest” spiąłem pośladki i wysłałem do Jamesa Bresnahana pytania, z którymi uporał się całkiem szybko. Zrobiliśmy sobie przegląd dyskografii, zahaczyliśmy trochę o politykę i światopogląd. Do tego głównodowodzący Kommandant rzucił kilkoma newsami – nie ukrywam, bardzo interesującymi i już przebieram nóżkami, aż je zrealizuje. No to sobie poczytajcie poniżej, co ma do powiedzenia twórca takich doskonałych krążków jak „Blood of Eel” czy „The Draconian Archetype”

Oracle: Hailz! Jakie to uczucie być ponad dwie dekady częścią Podziemia? Jak te lata przekładają się na Kommandant – zyskujecie na sile z każdym rokiem?

James: Czas zdecydowanie leci szybciej, im jestem starszy. Progres zespołu sprzed dwudziestu lat wydaje się być o lata świetlne przed tym, czego się spodziewałem. Mieliśmy wiele wzlotów i upadków, ale ogólnie jestem zadowolony z tego, gdzie zespół stoi po tych dwudziestu latach. Przyszłość zdecydowanie wydaje się dla nas obiecująca. Niedawno wydaliśmy nowe EP z pięcioma utworami i jesteśmy całkiem zadowoleni z rezultatu.

O.: Jaki był główny powód, dla którego założyłeś Kommandant te prawie dwie dekady temu? Czy uważasz, że wiele zmieniło się u Was przez te lata? Myślę, że twoja muzyka się trochę zmieniła, więc zastanawiam się, czy przesłanie Kommandant również się zmieniło?

J.: Chciałem być w zespole, który odzwierciedlałby to, co chciałem zobaczyć jako fan muzyki. Kiedy grałem w CIANIDE, realizowałem ich wizję. W Kommandant było to w 100% moją osobistą wizją. Nie chciałem grać w codziennych ubraniach i wyglądać tak samo jak oglądająca nas publiczność. Pomysł na mundur narodził się z tej potrzeby. Gazmaski były symbolem wojny, ale przede wszystkim dehumanizowały zespół, zasłaniając nasze twarze. W żaden sposób nie jestem pionierem noszenia gazmasek i mundurów na scenie, ale czuję, że jestem pionierem w prezentowaniu tego w taki sposób, że wszyscy członkowie wyglądają identycznie. Staramy się mieć na uwadze ten rodzaj innowacji w każdym aspekcie naszej muzyki, gdy patrzymy w przyszłość.

O.: Posiadam wszystkie wasze albumy w wersji fizycznej, ale nie ma w nich tekstów piosenek. Większość wersów jest dość rozpoznawalna, ale nie każda. Czy nie sądzisz, że umieszczenie tekstów w książeczkach pomogłoby szerzej rozpowszechnić twoje przesłanie?

J.: Zaniedbanie tekstów w naszych układach jest celowe, ale nie z powodów, które można by pomyśleć. Po prostu jestem za najbardziej minimalistycznym układem, jaki można stworzyć. Uważam, że ten brak informacji daje maksymalny efekt i pozwala słuchaczowi na formułowanie własnych opinii oraz poszukiwanie bardziej spersonalizowanych znaczeń w muzyce. Myślę, że tytuły piosenek są skuteczniejsze w wyjaśnianiu znaczenia i kontekstu utworu niż same teksty.

O.: W kilku wywiadach podkreślasz, że w Kommandant nie ma demokracji. Twój totalitarny/militarny wizerunek sugeruje raczej jasno, że nie jesteś fanem demokracji, prawda? Jakie są twoim zdaniem najsłabsze punkty tego systemu? Czy są też jakieś zalety?

J.: W granicach rozsądku, tak. Nigdy nie uważałem, że struktura, która wspiera równe opinie i przyznaje te same prawa wszystkim członkom, jest korzystna. Organizacja powinna mieć jednego wyznaczonego, stałego lidera, który podejmuje wszystkie ważne decyzje dla zespołu. Kiedy każdy członek ma równy głos, tylko opóźnia to rozwój zespołu i marnuje mnóstwo czasu. Myślę, że wiele osób byłoby zaskoczonych, jak powszechne to naprawdę jest.

O.: Uważam, że każdy album Kommandant jest inny. Niektóre są dość agresywne, z totalitarnym akcentem, inne brzmią bardziej eksperymentalnie i różnorodnie (powiedziałbym, że „The Architects of Extermination” jest tutaj najlepszym przykładem). W każdym razie, czy możesz wskazać czynnik wspólny dla każdego wydania Kommandant i dlaczego?

J.: Zgadzam się. „The Architects of Extermination” to mój ulubiony album Kommandant. Jestem z niego najbardziej dumny. Nie potrafię dokładnie zidentyfikować, co jest tym „czynnikiem”, ale powiedziałbym, że można to określić jako „styl”, i to właśnie ustalenie naszego własnego stylu jest tym, z czego jestem najbardziej dumny. Moje pisanie w CIANIDE czy jakimkolwiek innym zespole przed Kommandant nigdy nie brzmiało podobnie do utworów Kommandant, co jeszcze bardziej potwierdza naszą unikalność.

O.: Twój pierwszy album, „Stormlegion”, był albumem w stylu „prosto w ryj” – ot, black metal, z wpływami Marduka, między innymi. Lubię ten album, ale w mojej opinii jest wiele podobnych, bardzo dobrych nagrań. Myślę jednak, że ten album jest dla Ciebie dość ważny. Zamaskowana postać z okładki zdefiniowała Wasz wizerunek na lata i zwiastowało, że wszystko masz dobrze przemyślane…

J.: Pierwszy album, dla każdego zespołu, ma unikalną dynamikę, ponieważ zazwyczaj jest to kulminacja wszystkich utworów zespołu od samego początku. Kiedy zespół wydaje swój pierwszy album, zazwyczaj gra ten sam materiał powtarzalnie przez kilka lat. Oznacza to, że utwory są niemal przesadnie przećwiczone na gorąco, że tak powiem. Wizerunek w mundurach i gazmaskach nie był rozwinięty w tym momencie. Rozwinął się on w okolicach wydania naszego następnego EP, „Kontakt”. Nasze pierwsze wystąpienie w pełnych mundurach odbyło się z białymi gazmaskami i czarnymi mundurami. Użyliśmy białych masek tylko raz. Od tamtej pory nigdy tego nie powtórzyliśmy. W internecie widziałem kilka ograniczonych zdjęć z tego występu.

O.: „The Draconian Archetype” to album, który według mnie zdefiniował Wasz styl. Uchwyciliście ducha Kommandant w każdej jego dziedzinie – muzycznie, wizualnie, koncepcyjnie. I to był album, który uczynił Waszą nazwę znaną, a zarazem był to pierwszy album wydany przez ATMF. Czy po tylu latach widzisz jakieś słabe punkty tego wydania?

J.: Zgadzam się, że „The Draconian Archetype” to z pewnością album przełomowy. Jednak na poprzednim wydaniu, „Kontakt”, są pewne oznaki tego, co miało nadejść. Marcus śpiewa kilka chórków, a ja po raz pierwszy używam efektów na gitarach. To zapowiedź tego, co miało się wydarzyć w przyszłości. „The Draconian Archetype” wciąż jest dla mnie mocnym wydaniem. Przeszedł próbę czasu. Moim jedynym żalem jest to, że uważam, że dołożyliśmy za dużo utworów. Zyskałby, gdybym ograniczył to wydawnictwo o jeden lub dwa kawałki.

O.: „Blood Eel” to mój ulubiony album Kommandant, i to z powodu wspaniałej muzyki oraz atmosfery. Ale oczywiście doświadczone ucho powinno wychwycić język polski w intro. Kto był autorem tego pomysłu? A jeśli wasz wokalista byłby innej narodowości niż Polak – to przesłanie byłoby w innym języku?

J.: To był dla mnie bardzo mroczny okres, więc to dowód na to, że cierpienie rodzi najlepszą sztukę. Wokalista na albumie jest Polakiem i zaśpiewał tylko na „Blood Eel”, nie uczestniczył w żadnym innym albumie Kommandant, ani przed, ani po. Wykonał również intro mówione. Tekst został pierwotnie napisany przez innego Polaka dla nas. Nalegałem, aby był wypowiedziany w języku ojczystym, a nie przetłumaczony na angielski, ponieważ straciłby swoją moc i nacisk. Ironią jest, że nowy, aktualny wokalista również jest Polakiem.

O.: „Exhibition of Conquest” to wasz ostatni materiał i jest to EP. Co możesz powiedzieć o tych utworach – czy to wszystkie kawałki, które pozostały po sesji „Titan Hammer”?

J.: Nie. Te utwory zostały napisane dopiero po nagraniu „Titan Hammer”. Postanowiłem natychmiast pracować nad nowym materiałem, zamiast czekać, jak to zazwyczaj bywa. Chciałem, aby EP ukazało się jak najszybciej. Wymagało to wiele wysiłku i determinacji, aby to zrealizować.

O.: Czy czujesz się zdobywcą w swoim życiu osobistym? Każdy nowy dzień to rodzaj podboju, tak jak każde nowe wydanie?

J.: W pewnym sensie, tak. Całe swoje życie poświęcam temu zespołowi. To osobista ekspozycja podboju.

O.: Myślę, że wasze ostatnie EP jest trochę inną rzeczą niż to, co możemy usłyszeć na waszych albumach długogrających, czyż nie? Każdy utwór różni się od pozostałych, ma też dedykowany inny obraz w książeczce…

J.: Pisanie na album długogrający i pisanie na pięcioutworowe EP to dwa zupełnie różne zadania. Dla albumu długogrającego należy wziąć pod uwagę jednolitość i koncepcyjność wszystkich utworów razem. Muszą mieć coś wspólnego, jakiś przewodni temat. EP jest łatwiejsze, ponieważ nie ma koncepcji. Zazwyczaj składa się z utworów, które brzmią dość różnie od siebie i są często nieco eksperymentalne w kompozycji. To znacznie bardziej zabawne i mniej stresujące. W chwili gdy piszę te słowa, dopracowaliśmy umowę z polską wytwórnią Lower Silesian Stronghold na wydanie winylowej edycji naszego nowego wydania „Exhibition of Conquest”. Nie możemy się tego doczekać.

O.: Są pewne plotki w polskim undergroundzie, że byliście blisko zobaczyć Kommandanta na polskiej ziemi. Czy to prawda? Jeśli tak, co poszło nie tak?

J.: Nie chcąc wchodzić w szczegóły, to 2020 roku jest winne tej sytuacji. Loty były w kompletnym chaosie, jak dobrze wiesz, i uznaliśmy, że lepiej przyjechać w późniejszym terminie. Aktualnie rozmawiamy z promotorami, aby koncert w Polsce stał się rzeczywistością. To na pewno się wydarzy.

kommandant

O.: Mnie się wydawało, że to wszystko dotyczyło jakiegoś koncertu jeszcze kilka lat wcześniej… W każdym razie widziałem kilka waszych koncertów (oczywiście na YouTube, niestety) i to, co mnie uderzyło (między innymi), to przerwy między utworami. Podczas koncertów tworzycie taką presję – słuchacze czekają w całkowitej ciszy na wasz kolejny numer. Kończycie utwór i milkniecie, a publika czeka w ciszy.

O.: Nie rozmawiamy między utworami, co uważam za nietypowe i unikalne. To kolejna cecha Kommandant, wynikająca z tego, co jako fan muzyki chciałem zobaczyć u innych zespołów na scenie. Potrzeba jest matką wynalazku. Nie ma nic gorszego niż zespół, który świetnie gra na scenie, dając ci wrażenie teleportacji do innego świata, a potem wokalista normalnie rozmawia między utworami. To psuje atmosferę.

O.: Kiedyś używaliście podium jako części swojej scenografii. Widziałem kilka nagrań na żywo i nie było go tam, więc przypuszczam, że zrezygnowaliście z tego… Ale podium wyraźnie kojarzy się z działalnością polityczną, więc zastanawiam się – czy traktujecie swoją muzykę i koncerty jako sposób na szerzenie swojego punktu widzenia, ideologicznie?

J.: Powód, dla którego obecnie nie używamy tego elementu scenografii, jest znacznie prostszy. Nie lubię powtarzać tej samej estetyki w kółko. Może w pewnym momencie przywrócimy to, razem z pomocniczymi perkusistami (w siedmioosobowym składzie) i flagami. Obecna konfiguracja jest nieco bardziej oszczędna, i nie ma innego powodu, niż chęć pozostania świeżym i unikania stagnacji w naszych pomysłach.

O.: Chicago to miasto, które zawsze miało naprawdę wspaniałą i zróżnicowaną scenę. Są świetne zespoły death metalowe, świetne doom metalowe, bardzo dobre black metalowe. Co o tym sądzisz jako części sceny przez ponad trzydzieści lat?

J.: Przyznajemy, że to nasz dom, ale Kommandant zawsze czuł się w nim odrębny. Kommandant jak samotna wyspa, w tym figuratywnym sensie. Najlepsze w tym obszarze świata jest to, że żaden zespół nie brzmi tak samo. Mogę szczerze powiedzieć, że to jest jedna rzecz, z której jestem dumny, będąc z tego konkretnego regionu.

O.: Reżim totalitarny, zuniformizowanie, kontrola mas – to tematy, które przewijają się przez wasze twórczości, więc zastanawiam się, co sądzicie o życiu w USA, kraju wolności itd.? Bo wiesz, coś, co niektórzy mogą nazwać faszyzmem, działa po prostu jako płatności tylko kartą, a nie gotówką, zakazy mowy nienawiści itd. I moim zdaniem nie jest to główny problem w takich krajach jak Białoruś czy Iran… Wiesz, po prostu zastanawiam się, jak daleko można posunąć się w nazywaniu czegoś „totalitarnym”, nie dotykając nawet sedna znaczenia tego słowa, jeśli rozumiesz, co mam na myśli…

J.: Kommandant był dla mnie osobiście czystym odbiciem moich doświadczeń z życia w tym kraju. Nie oddajemy bezpośrednio hołdu żadnemu reżimowi, przeszłemu ani obecnemu, z żadnego innego regionu świata. Kommandant w 100% odzwierciedla to, co jest doświadczane tu, na miejscu. Oczywiście, czerpiemy estetykę z innych miejsc, ale czasami jest to konieczne, aby wyrazić siebie w sposób, w jaki chcemy być zrozumiani przez innych. Kommandant nie jest jedynie odzwierciedleniem historycznego okresu lub doświadczenia. Jesteśmy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością… wszystko naraz.

O.: Czy masz broń? Czy myślisz, że posiadanie jej zapewni rzeczywiście bezpieczeństwo tobie i twojej rodzinie? Wiesz, jestem z Polski, więc generalnie nie mamy broni na własność, no i zastanawiam się, jak to wpływa na twoje osobiste bezpieczeństwo… Z drugiej strony, Illinois nie jest tak liberalne w tej kwestii jak Texas, jak mi wiadomo?

J.: Osobiście nie posiadam broni. Nie czuję potrzeby, ponieważ wszyscy moi przyjaciele mają broń, więc będę bezpieczny, dopóki będziemy trzymać się razem w przyszłości.

O.: Cóż, wszyscy obserwują wybory prezydenckie w USA. Więc pomijając tę polityczną poprawność, powiedz: Trump czy Harris i dlaczego? Nie ocenię cię, obiecuję.

J.: Trump/Vance 2024. Powody powinny być oczywiste.

O.: Cóż, jako fan nie mogę nie zapytać – czy możesz nam powiedzieć o postępach w nowym materiale? Mam nadzieję, że są jakieś postępy…

J.: Zaczęliśmy pracować nad nowym materiałem w momencie pisania tych słów. Plan to wydanie kilku różnych splitów z innymi zespołami. To kolejny format, który naprawdę lubimy, ponieważ łączy w sobie rywalizację i eksperymentowanie. Bardzo wymagające.

O.: No to na ten moment chyba wszystko, co chciałem zapytać – dzięki za wywiad!

J.: Również dziękuję za wywiad.

https://www.facebook.com/KommandantOfficial

Kommandant



Oracle
17486 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj