Wydawca: Transcending Obscurity Records
Trochę pokusiłem się na promo tego zespołu, bo Colorado z którego Swelling Repulsion się wywodzi, może pochwalić się naprawdę srogimi kapelami z gatunku muzyki death metal. I wiecie, takie branie na chybił trafił zespołów zawsze obarczone jest ryzykiem.
Czy ja odkryłem nowy, genialny zespół? Czy los zesłał mi death metalowe oświecenie? No nie do końca. Twórcy „Fatally Misguided” to raczej młode typki, które na koncie mają jak na razie jeden pełnowymiarowy album oraz EPkę. Opisywana właśnie druga płyta będzie dostępna za jakieś dwa miesiące. Co na niej znajdziemy? Jak już wspomniałem – death metal. Opis mówi o progresywności w wykonaniu Swelling Repulsion, ale nie jestem przekonany czy tak należy brać ich muzykę.
No chyba, że za progresję weźmiecie połamane tempa i rytmy – no to wtedy owszem, można spróbować tak ochrzcić (ha tfu!) ten rodzaj muzyki. Ja tu słyszę przede wszystkim umatematycznione Autopsy wspomagane brutalnym, technicznym death metalem i elementami melodyjnego death metalu, lecz pokrytego plwocinami dla niepoznaki. Czy takie granie ma sens? Dla kogoś pewnie ma, ja jeszcze się waham. Po wielu sesjach z „Fatally Misguided” cały czas nie jestem przekonany, że ten krążek jest aż tak dobry, jak pisze o nim w notce promocyjnej Transcending Obscurity Records. Z jednej strony w tych momentach, w których Autopsy słychać najwyraźniej, całkiem spoko się tego słucha. Z drugiej – te brutal death metalowe łamańce nie do końca mi leżą, a już w ogóle mi nie leżą melodyjne zapożyczenia. Podejrzewam, że wszyscy ci, którzy nie mogą żyć bez zmian tempa i nakurwiania paluchami po gryfie będą zadowoleni. Ci zaś, dla których death metal to piwnica i głowa sąsiadki w słoiku, schowanym obok skrzyni z kartoflami, mogą trochę być zawiedzeni. Album co prawda wyprodukowany jest tak, że z każdym riffem czujecie, jak otwiera się kolejna rana, a dzieje się to bardzo szybko i czasem – niespodziewanie. Amerykańska szkoła brutalnego grzańska rodem z takiego Unique Leader Records kłania się nam tu w pas. Choć oni w stajni mają lepsze rzeczy niż brutalne nakurwianie uskuteczniane przez Swelling Repulsion.
Dlatego też jestem trochę rozdarty. Bo trochę podoba mi się „Fatally Misguided” a trochę nie. Na ten moment wydaje mi się albumem na siłę przekombinowanym i silącym się na oryginalność. No ale nie mogę też zaprzeczyć – ten album faktycznie ma bardzo dobre momenty. Więc nie pozostaje mi nic innego, jak obserwować rozwój sytuacji. Póki co jest dobrze, ale bez szału.