Wydawca: Invictus Productions
Miałem przez chwilę spory zgryz z tym materiałem. Zacznę jednak od tego, że w naszej niekoniecznie szanowanej redakcji, krążek ten wywołał rozłam. Część stoi na stanowisku „zajebisty materiał a kto gada inaczej do zwolnienia”. Z kolei ja – hmmm, coś mi tutaj nie pasuje.
Flamekeeper to projekt Włocha, który obecnie rezyduje w Szwecji. W 2019 roku wypuścił debiutancką EP-kę. Skupiona na dźwiękach Black / Heavy. Tak to dla uproszczenia określę. Pełnowymiarowy materiał z którym teraz mamy do czynienia, to Heavy. Dodajcie sobie do tego ewentualnie określenie „Epic” i mniej więcej wiadomo o co biega.
Singiel, który zapowiadał ten krążek – „Flamekeeper”, wzbudził mnie atawistyczne unga-bunga „kurwa, jakie to jest dojebany utwór”. I to trochę na tej fali, obśliniony rzecz jasna ,zgodziłem się zrecenzować całość. I. No właśnie. I. Przesłuchałem całość i mi nie pykło. Przede wszystkim dlatego, że wspominany singiel wybija się w moim odczuciu ponad ten materiał. Jest jakby kolejnym krokiem w ewolucji Flamekeeper. Tak, bo zespół ten, jest obecnie na etapie kształtowania się. Budowania czegoś, co myślę w niedalekiej przyszłości, zrobi z tego projektu rozpoznawalną markę. Nie boję się użyć tego słowa.
Co więc nie pasuje mi w tym materiale? Generalnie, im więcej przesłuchań, tym bardziej mnie to męczy. Jest tu parę utworów, które mogą i pewnie staną się koncertowymi hitami do darcia ryja i machania czaszką. Singiel już wspominałem. Poza tym „Raise the Banner”, „Stray Yet Still Free” (ten jakoś dziwnie muzycznie przypomina mi vibe starego Ensiferum”) i „The Golden Spark’. Tylko, że w każdym coś brakuje. Paru dźwięków więcej. Może tę część zaśpiewałby inaczej? Tego typu kwestie siedzą mi w głowie. I tak mam cały materiał.
W ogóle to Flamekeeper pod tym względem (i żadnym innym, to nie ślad, którym czytelnicy powinni podążyć) przypomina mi Falconer. Zespół, który mimo brzydkiej łatki, potrafił nagrać naprawdę dobre kawałki. Chociażby w stylu „Lord of the Blacksmiths”. Jednocześnie sporo takich, które nie dowoziły.
Wiadomo – jestem starym marudą. I pewnie zostanę zakrzyczany przez tych, którzy będą wychwalać ten materiał. Niech tak będzie. Mi czegoś brakuje. Jest to dobra płyta. Ale.
Wolę poczekać do następnego krążka Flamekeeper, aby wtedy napisać „A nie mówiłem? Teraz dopiero to jest, kurwa, COŚ.
Ocena: 6,989898/ 10