Skip to main content

Jeden wywiad mamy już z głowy, tym razem zapraszam Was na pogadankę z R. – głównodowodzącym Omegavortex!

Wojtuś: Siemano R.! Jesteście aktywni od 2007 roku, początkowo zaczynaliście pod inną nazwą, ale teraz w końcu mieliście okazję odwiedzić Polskę. Jak się czujecie będąc tutaj?

R: Fantastycznie. To był jeden z najlepszych koncertów, jakie kiedykolwiek zagrałem. To przyjemność być w tym kraju i nie potrafię wyrazić, jak wspaniale się czuję. To z pewnością był najlepszy koncert Omegavortex, jaki do tej pory zagrałem. Muszę przyznać, że nie mieliśmy wielu koncertów – zagraliśmy tylko około pięciu razy. Zaczynaliśmy jako zespół o nazwie Ambevilence, ale ostatecznie zmieniliśmy nazwę na Omegavortex. To właściwie nasza historia.

W: Jasne. Wiele osób prawdopodobnie po raz pierwszy dzisiaj ma okazję posłuchać waszej muzyki. Czy, mógłbyś krótko wyjaśnić, czym jest dla Ciebie Omegavortex?

R: Omegavortex reprezentuje całkowite unicestwienie wszystkiego we wszechświecie – każdej materii, każdego ducha, każdej duszy. To kataklizmiczne wydarzenie końca czasów. Nasza muzyka ucieleśnia tę totalną destrukcję, koncepcję, którą wkładamy w każdą nutę i każdy występ.

W: Jesteś odpowiedzialny za gitary, teksty i wokale. Czy dajesz innym członkom zespołu przestrzeń do nagrywania, czy dyktujesz, jak mają wyglądać utwory?

R: Tak i nie. W przeszłości byłem główną siłą, kierującą wszystkimi, co mają robić. To podejście wynikało z trudności w znalezieniu odpowiednich członków do zespołu takiego jak nasz, szczególnie w Niemczech. Jednak teraz aktywnie zachęcam pozostałych członków do wniesienia swoich pomysłów i kreatywności. Chociaż to zmiana, nie oznacza to, że dźwięk czy istota naszej muzyki się zmieni.

W: Twoje teksty często eksplorują tematy kosmicznego horroru i chaosu. Wiadomo, że H.P. Lovecraft jest uważany za ojca tego pierwszego. Czy jesteś fanem jego twórczości? Lubisz jego dzieła?

R: Osobiście jestem bardzo zainspirowany H.P. Lovecraftem. To oczywiście klasyczny autor. Ale tematyka kosmicznego horroru i tego paranormalnego, tajemniczego rodzaju rzeczy, o których śpiewam, nie ogranicza się tylko do Lovecrafta. Lovecraft to tylko jedna część. Bardziej odnoszę się do jego rodzaju obsesji, która sprawiła, że wymyślił te rzeczy, do kreatywności, którą naprawdę cenię. Tematyka paranormalna, o której piszę, interesowała mnie od dzieciństwa. Zawsze interesowały mnie duchy, demony, zawsze interesowali mnie obcy, UFO, choć może to brzmieć głupio. Widziałem niektóre z tych rzeczy na własne oczy i są one dla mnie z pewnością realne. Cała ta tajemniczość, że istnieje coś więcej, zawsze mnie fascynowała, dlatego jestem również magnesem dla science fiction. Jestem zainspirowany Lovecraftem, ale H.P. nie jest podstawą dla Omegavortex.

W: Widzę, że mamy coś wspólnego. Jako dziecko byłem bardzo zafascynowany takimi rzeczami. Pamiętam, że chciałem odwiedzać miejsca pełne, powiedzmy, magii, duchów, żeby zobaczyć, czy faktycznie coś tam jest.

R: Doświadczyłem tego na własnej skórze. Szczerze mówiąc, widziałem poruszające się przedmioty w moim mieszkaniu i zauważyłem znikające rzeczy. Spotkałem UFO i widziałem coś, co wyglądało na demoniczne istoty. Kiedyś zaobserwowałem typowe żółte światło poruszające się zygzakiem wzdłuż horyzontu, zanim zniknęło w niebie. Doświadczyłem różnych zjawisk i chociaż niektórzy mogą je uznać jako wytwory człowieka czy duchowe fenomeny, dla mnie wniosek jest ten sam: na tym świecie i ogólnej egyztencji istnieje o wiele wiecej rzeczy, niż możemy sobie wyobrazić.

Ogrom przestrzeni kosmicznej i potencjalne koszmary, które mogą się w niej kryć, zawsze mnie fascynowały. W przeciwieństwie do innych zespołów, które celowo szukają tematów do pisania, moja inspiracja pochodzi naturalnie z mojego głębokiego zainteresowania tymi tematami. Kiedy piszę, czuję, że muzyka i teksty formują się same, ponieważ jestem naprawdę pasjonatem eksploracji tych motywów. Ta fascynacja napędza i definiuje mój proces twórczy.

W: Okładki Waszych albumów wydają się doskonale współgrać z muzyką, którą tworzycie. Czy powiedziałbyś, że okładki są istotnym elementem Waszej muzycznej ekspresji?

R: Absolutnie, kluczowe jest zrobienie silnego pierwszego wrażenia, które rezonuje z potencjalnymi fanami i sprawia, że będą chcieli dumnie wyeksponować nasz album na swoich półkach w domu. Równie ważne dla mnie jest to, aby nasza okładka wyróżniała się spośród typowych metalowych klisz. Niektórzy mogą uznać naszą grafikę za niekonwencjonalną, a nawet trudną do zaakceptowania – i to jest celowe. Nie chodzi o dostosowanie się do znanej estetyki, jak ta na albumach w stylu klasycznego Slayera „Show no Mercy”, chociaż doceniam ten klimat.

To, co nas wyróżnia, to połączenie elementów starej szkoły z świeżym, dziwacznym i niezbadanym podejściem. Chcę, aby nasz zespół był czymś naprawdę ekscentrycznym i unikalnym – doświadczeniem, które słuchacze mogą odkrywać i interpretować na swój sposób.

W: Dla mnie okładka jest głęboko niepokojąca. Kształty tych stworzeń wydają się niepodobne do niczego, co można znaleźć na innych albumach; wyglądają, jakby były wyjęte prosto z koszmarów czy czegoś…

R: Bardzo lubię dawać ludziom wrażenie, że z istnieniem jest coś bardzo nie tak. Cokolwiek to jest. Nie potrafię sam tego narysować. Zawsze muszę zatrudniać innych ludzi, żeby przenieśli te wizje na papier i tak dalej. Ale to jest to, co chcę osiągnąć.

W: Wasze najnowsze wydawnictwo to split z Pious Levus. Kiedy możemy spodziewać się czegoś nowego?

R: Być może pod koniec tego roku będziemy mieli coś nowego. Dwa lata temu nagraliśmy ścieżki perkusyjne do nowego albumu, składającego się z 10 utworów w studio. Od tego czasu starannie dopracowuję gitary, szlifuję ogólny dźwięk i doskonalę linie wokalne, aby osiągnąć wieczną jakość. Sam zajmuję się większością miksowania i jestem bardzo krytyczny wobec tego, co Omegavortex ma reprezentować i jak inni postrzegają naszą muzykę. To skrupulatne podejście wymaga czasu, ale zapewniam, że nowy album jest na horyzoncie. Przed jego wydaniem pojawi się kaseta promocyjna, choć nie spieszymy się z procesem. (Nie ukrywam, że kiedy wydacie tę kasetę, na pewno będę chciał ją zdobyć, haha. ~ Wojciech)

W: Więc kiedy będzie gotowy, to będzie gotowy.

R: Gdybyśmy się spieszyli, album zostałby wydany dwa lata temu. Szczerze mówiąc, dawno przestałem się przejmować tymi cyklami wydawniczymi i presją. Inne zespoły mogą gonić za uwagą – ja nie.

W: Masz jakieś plany, żeby zaangażować się w inne projekty muzyczne?

R: Omegavortex to moje jedyne dziecko i na razie nie mam zamiaru angażować się w inne projekty.

W: Słuchasz polskiego metalu? Masz jakieś ulubione zespoły?

R: Tak, zespoły takie jak Magnus, Vader, Imperator i Infernal War naprawdę do mnie przemawiają. Interesują mnie też bardziej niszowe rzeczy jak Danger Drive – jeśli ich nie słyszałeś, naprawdę powinieneś ich sprawdzić; to naprawdę popieprzony zespół. Ogólnie przyciąga mnie metal z Bloku Wschodniego, ponieważ wydaje się bardziej szczery, czysty i artystyczny na wiele sposobów.

Już wcześniej zadawano mi podobne pytania i szczerze mówiąc, jest tyle zespołów, które mógłbym wymienić, że trudno mi je wszystkie wymienić z pamięci. Gdybym był w domu, przeszedłbym przez moją kolekcję i podał ci dokładne nazwy, ale jest ich tak wiele… Throneum to zespół, który zawsze lubiłem „Old Death’s Lair” czy „Mutiny of Death”. Uosabiają oni tego ducha undergroundu i naturalne brzmienie, robiąc swoje bez przejmowania się mainstreamowymi trendami – to coś, z czym się osobiście identyfikuję.

W: Zakładam w takim razie, że twoja kolekcja z naszą muzyką jest całkiem duża.

R: Tak, nie tylko kolekcja, zawsze miałem duży szacunek do zespołów i ludzi, ponieważ jest to inne niż w Niemczech. W Niemczech wszystko jest takie czyste brzmieniowo, politycznie poprawne. W Polsce jest więcej zespołów, które mają to gdzieś, po prostu robią to, co chcą. I to mi się podoba. Polska i scena Bloku Wschodniego wydają się obejmować ten chaotyczny i złowieszczy rodzaj metalu, dlatego go wolę. Nie chcę brzmieć jak banał, ale wolę przejechać tysiące kilometrów, żeby zagrać koncert na tej scenie, niż grać lokalne koncerty. To moja absolutna prawda, szczerze.

W: Miło to słyszeć, zapraszam do częstszych odwiedzin! Ostatnie pytanie! Jakieś inne plany poza wydaniem nowego albumu?

R: Tak, z radością mogę ogłosić, że wyruszymy w trasę koncertową z Perdition Temple ze Stanów Zjednoczonych. Możesz znać Gene’a Palubickiego z Angel Corpse; jest gitarzystą i to jest jego obecny zespół. Perdition Temple działają już od dłuższego czasu, mają na koncie cztery albumy. Gene skontaktował się ze mną w sprawie wspólnej trasy dwa lata temu, ale z powodu problemów z naszym składem nie doszło to do skutku. Teraz, gdy nasz skład jest stabilny, wróciliśmy do tego pomysłu i sfinalizowaliśmy plany na trasę. Wyruszymy na dziesięciodniową trasę, w tym zagramy co najmniej trzy koncerty w Polsce. Także Czechy. Niestety, dwa terminy w Niemczech. Nienawidzę Niemiec. Francja. Myślę, że Belgia. Holandia. I jeszcze kilka innych krajów. Nie pamiętam teraz wszystkich. Ale dużo się dzieje. Jak mówiłem, dzisiaj gramy piąty koncert. Omegavortex będzie znacznie bardziej aktywny, ale pozostaniemy zespołem undergroundowym. Nie zamierzamy grać na Wacken ani na żadnych innych podobnych gównach.

W: W takim razie trzymam kciuki za trasę i mam nadzieję, że do zobaczenia. Dzięki!

R: Dzięki za krótką i konkretną rozmowę.

Wojtuś
341 tekstów

No cześć!

Skomentuj