Skip to main content

Relacja z Black Silesia VII Open Air już była, czas więc na wywiady, które udało mi się zarejestrować. A tak! Nagrywałem, więc trochę człowiek posiedział, żeby zrobić audiodeskrypcję. Na pierwszy ogień idą chłopaki z Warszawskiego Abominated, którzy mieli zaszczyt otworzyć tegoroczną edycję. Zapraszam!

Wojtuś: Czołem Greg! Gratulacje z okazji otwarcia siódmej edycji Black Silesia Festival. Powiedz, jak tam się czujecie? Jak się grało na dużej scenie?

Greg: Dzięki wielkie. Szczerze mówiąc – zajebiście. Spodziewałem się troszeczkę, że to jest taki festiwal od maniaków dla maniaków. To będzie trochę po macoszemu, ale z punktu widzenia muzyka, to było naprawdę zajebiście.

W: Czyli publika dopisała?

G: Jak najbardziej, aż się dziwię. Liczyliśmy, że będzie raczej średnio, pod tym względem, że gramy o 15. Ale jak widać, ludzie dopisali. Z tego, co słyszałem, to wiara przyjechała już wczoraj wieczorem, także byli gotowi. Więc dopisała, dopisała jak najbardziej.

W: A powiedz mi, poczyniliście jakiś specjalne przygotowania, by dopiąć występ na ostatni guzik? Wybieraliście utwory, które na pewno musicie zagrać, milionowe próby itp? Czy wszystko bez stresu i na luzaku?

G: Nie, aktualnie dość aktywnie gramy. Mamy ustalony set i tak naprawdę, w tym roku robimy sobie próbę bardziej, żeby przegrać materiał na dwójkę. A przed koncertami, powtarzamy sobie sety raz czy dwa razy. Już mamy to na tyle ograne, że w nocy o północy nas obudzisz, zagramy wszystko od strzała. Wiem, że to troszeczkę psuje magię, że to jest wyłożone wszystko, no ale tak to wygląda niestety, tak to wszystko działa.

W: Na koncie macie aktualnie no dwa materiały. Demko i długograj. Demo było dość surowe i toporne, ale w pozytywnym słowa znaczeniu. Na pełniaku poczyniliście zaś parę kroków, między innymi daliście sobie więcej przestrzeni między utworami, a i sam dźwięk został wygładzony. Powiedz, dalej szukacie takiego swojego złotego środka, jak to ma wszystko brzmieć, czy chcecie pozostać przy tym, co było na LP?

G: Wiesz co, nie nazwałbym tego wygładzonym, bardziej bym powiedział okrzesany, bo dalej to jest, wiesz, dalej to są jednak rozjebane gejny na wzmacniakach, dalej jest to HM2, gdzieś tam jednak musi być w tle, żeby to żarło jak trzeba. Bardziej bym zaznaczył od strony demówki to, że z lepszym warsztatem po prostu podeszliśmy.

Gdy nagrywaliśmy demo, graliśmy razem bodajże rok czy półtora, gdzie płyta to już było ponad dwa/trzy lata wspólnego grania, gdzie teraz to już to wiadomo, że jesteśmy mocno zgranym składem. Co do brzmienia, ciężko jest mi powiedzieć, nie mamy jakiegoś takiego swojego brzmienia.
Mamy swoje wzmacniacze, które preferujemy, mamy swoje jakieś kostki, overdrive’y itd., ale jeżeli będziemy podchodzili do nagrywania dwójki, to bardziej będzie nam zależało, żeby udźwignąć jak najwięcej ciężaru z brzmienia, niż żeby szukać jakiegoś takiego swojego, swojego soundu.

No bo coś takiego w death metalu ledwo istnieje. Tak mi się wydaje. Może Obituary, może Autopsy mają swój sound, ale tak, żebym usłyszał dźwięki gitary, czy basu i od razu wiedział, jaka to jest kapela death metalowa, nie ma czegoś takiego, tak mi się wydaje.

W: À propos death metalu, to czy uważasz, że ponownie wraca do łask na polskim podwórku?

G: Nie, nie, ni chuja. Nie, no człowieku, wiesz co, no mamy, trochę kapel, ale szczerze mówiąc – no, żeby nie walić sobie samemu konia – , ale takich kapel, którymi naprawdę ja się jaram z polskiego podwórka, które dalej grają, no to jest Chainsword, jest Clairvoyance , a cała reszta to już poupadała, szczerze mówiąc, z tego, co mi się wydaje. No jest Sacrofuck…

W: No właśnie chciałem Cię zapytać o nich, i ich „Świętą Krew”.

G: Wiesz co, to jest troszeczkę nie moje granie, ale napierdala dobrze. Było naprawdę kilka fajnych kapel, typu Abhorrent Funeral, zajebiste granie, kurwa, chłopaki z Poznania zajebiście napierdalali. Haunted Cenotaph, kurwa, też upadło. Cancerfaust, też zajebiste granie, poupadało to wszystko, nie? Nie wydaje mi się, że jest jakaś moda, czy jakby resurrection na death metal. Na świecie, tak. W Polsce polemizowałbym, szczerze mówiąc, no bo jak ogarniamy nawet koncerty, to tak, albo są typy, które grają od dziesięciu, dwudziestu lat, albo jakieś totalne, totalne nowe kapele… A, przepraszam, zapomniałbym: Toughness! Zrobiłbym krzywdę chłopakom, gdybym nie wspomniał o nich w temacie ciekawych młodych kapel. Jednak jak mówiłem, nie wydaje mi się, żeby panowało u nas jakieś wielkie zmartwychwstanie, takie jak obserwujemy w reszcie części świata.

W: Czyli w tym swoim małym piekiełku po prostu się obracacie.

G: Tak, znaczy, wiesz co, no scena death metalowa w takim samym, kurwidołku, trzyma się od dobrych, nie wiem, dwudziestu lat i super, szczerze mówiąc. Ross Dolan kiedyś powiedział: „jeżeli chcesz grać death metal profesjonalnie, znajdź sobie dobrą robotę.” No bo nie robisz tego dla hajsu, nie robisz tego dla blichtru, robisz to tylko i wyłącznie z pasji.

W: Pasji do tej muzy na pewno Wam nie brakuje. I coś czuję, że nie planujecie pokazywać się szerszej publice i promować Waszą muzykę wszędzie gdzie się da?

G: Nie, na pewno nie. Wiesz co, każdy z nas wychował się jakby na takiej muzyce. No, wiadomo, że niektórzy na trochę lżejszej, no ale mogę mówić o sobie, basiście – Marolu i o Łazowskim, że my wszyscy wychowaliśmy się na death metalu. Czy tym bardziej od strony thrashu, czy od strony Morbid Angel „Heretic”. Dorastaliśmy, kiedy te płyty wychodziły, nie? I dla nas, czy mieliśmy starszych braci, czy starszych kolegów, no, dla nas to było nasze dzieciństwo i dalej to kontynuujemy. Po prostu chcemy grać taką muzę, nie chcemy wprowadzać niczego odkrywczego, nie chcemy wpływać na nią, bo to nie dla nas.

W: A właśnie à propos jeszcze tych wszystkich przygotowań, mówiłeś, że przy drugim lp już dłubiecie?

G: Dłubiemy, dłubiemy. Mamy aktualnie zrobione trzy kawałki bodajże. Najnowszy dzisiaj nawet zagraliśmy. Już się śmiałem, że zrzynka z Autopsy mocna. Niż ze Szwecji. Fajnie by było, jakby nam się udało w tym roku go skończyć, samo pisanie. W przyszłym roku go nagrać, na początku. I może pod koniec go wydać. Zobaczymy, jak to pójdzie. Chcemy iść za ciosem.

W: A zostajecie u Grega, czy macie jakieś inne tam plany?

G: Ciężko powiedzieć. Greg powiedział, że bez jak to już wspomniałem, bez walenia sobie konia, Greg powiedział, że troszeczkę jesteśmy za duży dla niego i pomoże nam znaleźć ewentualnie jakiś label zagraniczny. Jeżeli nie znajdziemy, to oczywiście nas wyda, jeżeli chcemy. A sama współpraca z nim świetnie się układa. Jest naprawdę zajebistym człowiekiem. Bardzo dobrze się z nim współpracuje i ma konkretne podejście. Płyta nam się bardzo podobała i została świetnie wydana.


W: No wydana została świetnie, ta okładka!

G: Juanjo Castellano bardzo fajnie podszedł do tematu. No, wiadomo na Dana Seagrave’a nas nie stać, bo nie jesteśmy krezusami. Każdy z nas pracuje i to jest bardziej hobby. Juanjo , się śmiałem, że to jest taki nasz Dan Seagrave. No, świetnie to wygląda.

W: No nic, nie będę Cię dłużej trzymał. To tyle z mojej strony. Życzę sukcesów i porządnego napierdalania.

G: Dzięki wielkie za wywiad!

Wojtuś
341 tekstów

No cześć!

Skomentuj