Wydawca: Lower Silesian Stronghold
O Jezu… tfu, Na Wielkiego Szatana, czy on zamierza recenzować Dark Fury, przecież oni grają NSBM. Ano zamierzam i nie tylko ich, o czym w niedługim czasie się przekonacie. Dlatego też, aby oszczędzić czasu sobie, tych którym się nie podoba, wysyłam tu. Tam na samym dole znajdziecie naszą kejosową filozofię. Koniec tematu.
Przejdźmy do rzeczy najważniejszej, czyli muzyki zawartej na płycie „Saliga”. Mój kontakt z Dark Fury urwał się po drugiej płycie w zasadzie ciężko mi powiedzieć z jakiego powodu, bo już wtedy uważałem ich za jeden z lepszych zespołów na polskiej scenie. „Saliga” utwierdziła mnie tylko w tym przekonaniu, bo to płyta która zgniata całkiem sporą liczbę black metalowych produkcji wydanych w naszym pięknym i pogodnym kraju. Dźwięki, które Dark Fury wydało z siebie na tej płycie robią piekielnie dobre wrażenie. Do tego patrząc z perspektywy wspomnianej drugiej płyty zespół zrobił ogromny postęp. Dark Fury użyło tu dość prostych środków muzycznych, czym potwierdziło, że w prostocie siła.Pewnie gdyby zamiast o rasie, teksty mieli o olszy, czy innych okolicach przykrytych całunem klękano by przed nimi, no ale tak nie jest. Chociaż moim zdaniem, akurat w przypadku tej płyty nic straconego. Wystarczy wysłać teksty do Tomasza „Ale kurwa jestem zajebisty” Terlikowskiego, bądź do Szymona „Czerstwe żarty to nie ja tylko Prokop” Hołownii i co najmniej felieton jednego, lub drugiego gotowy, a wtedy droga do sławy stoi otworem. Dla mniej zorientowanych powiem tylko tyle, że tytułowa Saliga to rozpowszechnione w Średniowieczu określenie 7 grzechów głównych (dlaczego to już znajdziecie sobie sami). Tutaj pokazanych z dość ciekawej perspektywy. W sumie dość oczywistej, ale i tak myślę, że daje to do myślenia, czy raczej pokazuje pewne procedery pojawiające się u panów w czerni.
Płyta kręci się u mnie w odtwarzaczu od momentu kiedy doszła do mnie paczką z nią i jestem pewien, że szybko jej nie opuści. W zasadzie to żałuję, że nie usłyszałem jej zaraz po wydaniu, ale nie da się przecież wszystkiego ogarnąć.
Ocena: 9/10
Tracklist:
Na wstępie piszesz ze zamierzasz recenzować płytę zespołu który „GRA”, a w całym tekście nie pada ani jedno zdanie, które opisywało by muzykę na tej płycie. Zajebista recenzja, trzymasz poziom.
„Na Wielkiego Szatana, czy on zamierza recenzować Dark Fury, przecież oni grają NSBM”
„Saliga? utwierdziła mnie tylko w tym przekonaniu, bo to płyta która zgniata całkiem sporą liczbę black metalowych produkcji”
„Dźwięki, które Dark Fury wydało z siebie na tej płycie robią piekielnie dobre wrażenie”
„Dark Fury użyło tu dość prostych środków muzycznych, czym potwierdziło, że w prostocie siła”
I na koniec kwestia tekstów.
Problem czytania ze zrozumieniem?
A weź Ty się odpierdol od Hołowni i Terlikowskiego. Oni w tym kraju jako jedyni dbają o to, żeby metal byłekstremalny!
Saligia rozpieprza, podobnie jak W.A.R zresztą. Poszli do przodu chłopaki. To już nie jest jakieś tam prymitywne pitolenie trzech riffów przez dziesięć minut, cieżkie, bo cięzkie, ale jednak głupkowate. Tutaj doszła dojrzałość artystyczna, przez co cięzar tylko się powiększa. Dla mnie te dwie ostatnie pyty, to absolutne szczyty polskiej sceny BM. Aż sobie zaraz posłucham. Joł!