Skip to main content

                                                  Kontakt: Voidfire

Album Voidfire trafił do mnie dość dawno temu, i jakoś tak wyszło, że swoje odleżał na półce, zanim się zań zabrałem. I nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Dobra, jako że symbolicznie uderzyłem się w piersi, to już Wam mówię, co kryje w sobie „Ogień Pustki”. Ano czterdzieści minut black metalu o dość mocno melodyjnym zabarwieniu. Kapela pochodzi z Białegostoku, a w szeregach znajdziemy między innymi Icanraza, znanego z Abused Majesty czy Devilish Impressions. Nie do końca jest to jednak taka sama muzyka, bo w Voidfire na przykład w ogóle nie ma klawiszy, będących czynnikiem sine qua non w tamtych kapelach. Przyznam się Wam, że niegłupio brzmi ten debiut – ostatnio recenzowałem coś podobnego tylko nie pamiętam co to było. Zasadniczo, to wpadający w ucho black metal o dość łagodnym obliczu, gdzie próżno szukać turpizmu, brzydoty… Nie, to nie tego typu black metal. Utwory są dość szybkie, ale zespół często też wprowadza zmiany tempa, jakieś akustyczne wstawki, deklamacje czystym głosem. Nudy nie ma, ale z drugiej strony to też nie ten typ black metalu, który gra w mojej duszy, jednakże doceniam kunszt tego albumu – jest przemyślany, czuć że zespół spędził sporo czasu nad tymi kompozycjami, efektem czego jest płyta zwarta, stanowiąca spójny koncept. Teksty też jakoś tam w niego wpisują. Są polskojęzyczne, więc dość ryzykowna sprawa, ale na szczęście nie trącą grafomanią. Dodaj do tego bardzo fajną okładkę w stylu Beksińskiego – dostajemy album, który ma duże szanse na przysporzenie zespołowi popularności.

Tak więc dostajemy niezły krążek. Czuję też, że na pewno znajdą się wśród czytelników osoby, którym przypadnie on do gustu jeszcze bardziej niż mnie, więc dajcie mu szansę.

Ocena: 7/10

1. Bladość
2. Światło – cierń
3.
4. Kwiat pustki
5. Sztorm
6. Ogień pustki
Oracle
17436 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

One Comment

  • Carr Jack pisze:

    Okładka w stylu Beksińskiego? Padłem.
    Ogarnij się człowieku, bo widać, że poświęciłeś na ten album minimum czasu i energii. Za dużo chyba recenzujesz, więc ta płyta z musu też poleciała.

Skomentuj