Wydawca: Old Temple
Ja pierdykam, pamiętam jak Brüdny Skürwiel wyłonił się piwnic Śląska jakoś w 2013 r., a trzy lata później dane mi ich było zobaczyć na pierwszej edycji dojebanego Breslauer Thrashfestu (ale był wpierdol na ich występie). I zostałem kupiony. Wtedy już chłopy zarzekały się, że nie ma chuja, nigdy ich delikatne, artystyczne rączki nie skalają się pracą nad pełniakiem, a tu proszę. Rok 2024 i jest właśnie długograj. I wiecie co? „Silesian Bastards”, to jedna z najlepszych płyt z thrash metalem w tym kraju, jakie się pojawiły, a najlepsza w tym gatunku w ostatnim czasie.
Już otwierający płytę kawałek tytułowy wyczerpująco oraz dobitnie podkreśla z czym to się je, a każdy kolejny jest równie precyzyjnym strzałem na ryj, po którym ciężkie obrażenia szybciutko narastają. Gitary napierdalają bezlitośnie, jak Biedroń matkę. Ja wiedziałem, że tam słabo nie jest na wiosłach, ale Łąka, a w szczególności Olo, czynią tam takie cuda, że równie dobrze możecie podejść pod scenę z butelką wody, a odejdziecie z truskawkowym Komandosem. I te solówki, jak to pięknie gra! Nie za długie, nie za finezyjne, tylko perfekcyjnie wpasowujące się w każdy kawałek. Słychać też ładnie czający się w tle basik, który zgrabnie podkreśla symfonię wpierdolu. Michał za perkusją, to istna maszyna. Znać, że nie jest to jeno łupanie, ale każdy dźwięk jest precyzyjnym strzałem artyleryjskim wymierzonym w święte przybytki. No i wokal Łąki. Pamiętam, że jak stanął za mikrofonem, to poleciały głosy, że gdzie kurwa mu do śpiewania. Ale już wtedy, mimo niedociągnięć w gardziołku, był potencjał. Teraz jest odpowiednio brüdnie, plugawie i pijacko, oddając doskonale ducha Brüdnego Skurwiela.
Pochwalić też należy brzmienie zawarte na tym albumie. Jest żyleta, pozwalająca usłyszeć każdy szczegół, a z drugiej strony zachowano tę odrobinę surowizny, by nie zrobiło się z tego wypucowane, plastikowe gówno. I bardzo, kurwa dobrze.
Jedyne moje zastrzeżenie, to okładka. Nie, nie jest to wada, gdyż idealnie pasuje do Brüdnego, ale że od wielu lat noszę tę ilustrację z dumą na ich bluzie, to po cichu liczyłem na coś nowego, równie obrazoburczego.
„Silesian Bastards” jest płytą totalną. To perła (Żubr) w koronie dyskografii Brüdnego Skurwiela, którą należy chwalić i szanować, bo jest to pierwszorzędny wpierdol thrashowy. Jest wulgarna, głośna, agresywna i, co najważniejsze, stuprocentowo szczera w swojej muzyce. Pozycja obowiązkowa w tym roku dla każdego metalucha.
Jak nie wystawiamy już ocen, to tu wjeżdża zasłużone 10/10, nie ma mowy, by było inaczej.
Konkretnie mocno i szybko.
Na co dzień słucham funk