Skip to main content

Jak się czasem człowiek uprze to da radę – z takiego założenia wyszedłem w piątkowy wieczór i tym razem nie odpuściłem sobie koncertu Clairvoyance. To znaczy – jak ostatnio grali w Rzeszowie to też sobie nie odpuściłem, po prostu robota nie pozwoliła.

Ale po kolei. Zęby na gig Warszawiaków ostrzyłem sobie już od jakiegoś czasu i robiłem tak, żeby jednak tym razem nic się nie zjebało. Więc w piątek stawiłem się w Pubie Spółdzielczym niemal na styk. I jakie było moje zdziwienie – knajpa zajebana po sam sufit ludźmi. Nie jest to wyczyn w przypadku tego miejsca, bo nadmiernym metrażem nie grzeszy. Natomiast nie spodziewałem się, że przyjdzie tyle ludzi.

Całość otworzył THVN, black/sludge’owa ekipa z Wrocławia. Znam „Pleśń” i całkiem ją lubię, więc ich wizyta w Rzeszowie spasowała mi bardzo. Muzykę grają ciężką, jakby ujebaną w  smole. Pulsujące riffy bardzo dobrze zażarły, ludziom się podobało. Było tak ciężko, że wokalista co chwila musiał se przykucnąć. Nie na scenie – zespoły grające w  Pubie Spółdzielczym muszą nastawić się, że nie na całą ekipę starczy miejsca na deskach, więc zazwyczaj wokalista musi być poza nią. I tak było i tym razem. Jako rozgrzewacz bardzo dobrze spełnili swoją rolę.

Zespół numer dwa to dla mnie akurat był zespół numer jeden, bowiem Clairvoyance zachwycam się od czasu ich demówki. Zespół stażem młody, natomiast muzykę grają na naprawdę światowym poziomie, co zresztą potwierdził ich debiut, „Chasm of Immurement”. Świeżo przed traską w zespole doszło do przetasowań – za mikrofonem stanął Eryk. Kurwa, gość co ma wygar w gardle, ja pierdolę. Koncertowo idealnie wpasował się w gruzowaty death metal tego zespołu. W piątkowy wieczór zespół zabrzmiał fantastycznie – z pełną mocą, dziwiłem się, że ściany Pubu Spółdzielczego nie zostały skruszone. Czterdzieści minut totalnego metalu śmierci, opartego głównie o debiutancki album. No jestem szalikowcem, nie poradzę – nawet bidonik na siłownię mam przyozdobiony ich logówką. Wspaniały był to koncert.

Po Clairvoyance przyszła pora na zasłużone piweczko (ech, gdzie te czasy gdy Spółdzielczy słynął z naprawdę dobrych browarków…) i już bez napięcia czekanie na ostatni zespół tego wieczoru, czyli Czerń. Tutaj, podobnie jak u Clairvoyance też zaszły zmiany na stanowisku gardłowego (czyżby pokłosie pierdolenia w Czwórce?). Ale wyszło to chłopakom na dobre, bo nowy wokalista emanował wręcz energią – która zresztą przeniosła się na publikę. Choć przyznam, że część setu Czerni przeznaczyłem na pogaduszki, to coś tam widziałem i wyszło to całkiem nieźle. Natomiast z uwagi na to, że Czerń to nie do końca moja bajka muzycznie, wiele więcej Wam nie powiem, co grali i z jakich płyt. Na pewno całość zabrzmiała bardziej death metalowo niż to kojarzę z jakichś tam krążków, które przewinęły się onegdaj przez mój odtwarzacz. Źle nie było, jednakże numerem jeden całego piąteczku zdecydowanie było Clairvoyance.

I tak to było – relacja krótka, bo i z uwagi na to, że piweczko wchodziło mi jak złoto, poza gigiem twórców „Chasm of Immurement” niewiele zapamiętałem szczegółów. Czy przekonałem się do koncertów w Pubie Spółdzielczym? No niekoniecznie, dalej uważam, że to taki trochę substytut normalnego klubu. No ale jak się nie ma co się lubi…

Oracle
18480 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

O.D.R.A., Las Trumien, Odyum; Rzeszów, Pub Spółdzielczy; 4.10.2025Relacje

O.D.R.A., Las Trumien, Odyum; Rzeszów, Pub Spółdzielczy; 4.10.2025

OracleOracle14 października 2025
Sijjin, Mayhemic; Warszawa, Klub VooDoo; 25.09.2025Relacje

Sijjin, Mayhemic; Warszawa, Klub VooDoo; 25.09.2025

OracleOracle30 września 2025
Summer Dying Loud – dzień trzeci; MOSiR, Aleksandrów ŁódzkiRelacje

Summer Dying Loud – dzień trzeci; MOSiR, Aleksandrów Łódzki

Oracle i PathologistOracle i Pathologist10 września 2025

Skomentuj