Owszem, pamiętam poprzedni album tego zespołu, Nie był najwspanialszym dokonaniem muzycznym pod słońcem. Co gorsza – nowa płyta Subliritum wcale nie jest inna.
Na „Downfall” dostajemy trzy kwadranse muzyki, którą zasadniczo można nazwać melodyjnym black metalem. Wiem, że tak też nazywano dokonania Dissection, ale uwierzcie mi – można by podejrzewać, że Jon jebnął sobie w łeb na wieść, że ktoś pokusiłby się o porównanie tych dwóch zespołów. To znaczy – tak pewnie nie było, ale mogłoby być. Subliritum wycina sobie wesolutko ku chwale Szatana i upadku ludzkości, a ja pluję dookoła, bo mam tak słodko w gębie. Na domiar złego, można tutaj usłyszeć w zasadzie wszystkie znienawidzone przez prawdziwków zespoły, od Dimmu Borgir zaczynając, na Bal Sagoth kończąc. Takie to sztuczne jak i okładka. Nudne i wtórne i nieciekawe i dlaczego ja dostaję takie płyty, a nie na przykład Tryptikon?! Siedzę i dumam, co by tu jeszcze napisać na temat tej nijakiej płyty i nic mi do głowy nie przychodzi. A tu dopiero czwarta piosenka na wyświetlaczu. Kurwa, przejebane.
No sorry, ale jak dostanę od Subliritum kolejny album, to już chyba tylko podstawię tytuły, bo podejrzewam, że ten zespół jest z gatunku tego, który już nigdy się nie nauczy.
Ocena: 4/10
Tracklist:
1. | Death of a Sun | ||
2. | Choir of Blasphemy | ||
3. | Downfall of Empathy | ||
4. | Grotesque Wars | ||
5. | Managing Evil | ||
6. | Into the Deep | ||
7. | Dirth and Stone | ||
8. | De Mektige Haller |