Wydawca: Xtreem Music
Debiutanci, ostatnio sami debiutanci. Ale kogo to, że debiutanci, jeśli wycinają dobrą muzykę, tak jak Putrid Evocation?
Ale czemu tu się dziwić – kapela pochodzi z Chile, a wiadomo, że jak Chile to wpierdol w 95% przypadków. Akurat na „Echoes of Death” wszystko jest takie jak należy – zawartość śmierci w tym metalu jest bardzo wysoka, podobnie ma się współczynnik brudu i wskaźnik dosadności. Kreska oryginalności jest jednak dość nisko i już od Was zależy, czy jest to ważna współrzędna czy też nie. Zasadniczo w death metalu, do którego inkorporowało się odrobinę doomu trudno obecnie zrobić coś nowego, wie to każde dziecko. A tacy Chilijczycy to już na pewno, więc pożyczają sobie taki czy inny riff od Autopsy czy innego Incantation, a z drugiej strony (globu) choćby sporo fińskich wpływów. I wszystko gra – recenzenci mają co recenzować, słuchacze mają co słuchać, a wydawcy mają co wydawać. Nie jest to na pewno krążek, bez którego zawaliłby się świat, ale wolę posłuchać czegoś takiego niż bezpłciowych patatajców, co się nimi młodzież pałuje.
Można sprawdzić to Putrid Evocation, bo na pewno nie jest to złe granie. Takie na siedem oczek co najwyżej, ale myślę, że będzie to zadowalające dla kapeli.
Ocena: 7/10
Tracklist: