Skip to main content

Ef: Ode mnie będzie w tegorocznym podsumowaniu tradycyjne. Mało. Jako, że piszę swoją część przedostatni, to nie omieszkałem podeprzeć się poprzednikami. Gdybym miał wymienić coś godnego uwagi w tym roku (oczywiście top3 u mnie nie istnieje), to będzie to Totenmesse, Furia, Eternal Root, Dominance i Wij. Kolejność dowolna. Chociaż w przypadku ostatniego z wymienionych wciąż nie do końca lubię się z wokalistką.

* * * * *

Oracle: Nie wiem, chyba co roku o tym piszę, ale odnoszę wrażenie, że z roku na rok mam jakby mniej czasu na ogarnianie wszystkiego co wychodzi, przez co pewnie w chuj świetnych (ale pewnie i kiepskich również) albumów mi umyka. I gdy tak sobie siedzę końcem grudnia, to przyznam, że styczeń 2023 jawi mi się już jak lekka prehistoria. Ale spróbujmy przyjrzeć się temu mniej więcej chronologicznie – początek roku to na pewno świetny album Terrestrial Hospice. Ich black metal totalnie mnie pasuje – oddany ideałom lat dziewięćdziesiątych w formie i treści. Druga płyta grupy Las Trumien nie dość, że wspaniały przykład doom metalu, gdzie muzyka zgadza mi się z tekstami i okładkami, to jeszcze na pewno dzięki niej Patryk z Piranha Music zarobił krocie, dzięki czemu mógł grubo smarować Kejosowi za same dobre recenzje (do czego jeszcze wrócimy). Nie zawiódł Nuclear Holocaust czy Straight Hate – ale ja płyty tych grup to zawsze łykam jak chełmski bimberek. Podobała mi się EPka Ifryt – chłopak ma pomysł na siebie, a dodatkowy ból dupy niektórych sprawił mi dodatkową radość. I jeszcze z tej samej wytwórni fajnym zaskoczeniem była nowa płyta Wilczycy, rozdało również Hell’s Coronation, albumem genialnym i nie wiem czy nie najlepszym black metalowym krążkiem w tym roku. A na pewno takim, do którego chyba najczęściej wracałem.

Na równi z Mānbryne – S. i koledzy stworzyli album wspaniały, przemyślany i taki, do którego po prostu chce się wracać. I wraca się, bardzo często. Kolejni podopieczni Godz ov War Productions – Eternal Rot – również nie pierdolili się w tańcu. Solidna dawka gruzu w ich wykonaniu gości u mnie w odtwarzaczu często. No i nie można nie wspomnieć o Sznurze. Patologiczny black metal polubiłem od ich pierwszego materiału i ten nasz związek przypieczętowany niebieską kartą trwa nadal. Inaczej natomiast sprawa ma się z Whalesong – tak naprawdę ten zespół trafił do mojego serca w pełni dopiero najnowszym, tegorocznym krążkiem. Ale umościł się tam i już raczej go nie eksmituję.

Z dziwnych dźwięków – nowa Gruzja jest fajna, ale jednak wcześniejszy album podoba mi się bardziej. Natomiast totalnym zaskoczeniem, totalnie in plus, jest nowy album Totenmesse. Płyta, która pokazuje, że black metal z przełomu mileniów to nie było byle co i cieszy mnie, że tyle osób zwróciło uwagę na ten band. Koniec roku to też oczywiście Furia, których lubię, gdyż jestem lewakiem czytającym „Politykę”, wiadomo. Z drugiej strony, pokochałem również najnowszy opus Teufelsberg, do którego również często wracam. Wspomnę jeszcze o dobrych debiutach w postaci Dominance. Oraz morderczy split DeathEpoch z Sathanas – głównie za sprawą części Polaków właśnie. I ponownie z rzeczy dziwnych – La Mer. Jeśli nie sprawdziliście ich jeszcze – koniecznie nadróbcie. Wciąga niebezpiecznie. I sama końcóweczka, bo płyta z grudnia – Wij. Świetny album zespołu, którym jarałem się jeszcze przy okazji debiutu, a jak od wydawcy poleciał strumień srebrników, to już w ogóle wiadomo, że będzie o nich głośno również u nas.

* * * * *

Pathologist: Dobra było u nas sporo. Z ostatnich tygodni to na pewno materiały Wij i Narbo Dacal zrobiły na mnie spore wrażenie.  Szczególnie drugi materiał Wij uważam za naprawdę bardzo udaną płytę i stawiam ją wśród najlepszych w tym roku z Polski. Mānbryne „Interregnum: O próbie wiary i jarzmie zwątpienia”, to też rzecz zdecydowanie warta uznania, choć nie jest to jakoś bardzo zaskakujący materiał. W porównaniu z debiutem praktycznie ten sam poziom, czyli zacnie. Dominance „Slaughter of Human Offerings in the New Age of Pan” to też materiał, który muszę odnotować, jako jeden z najbardziej rozpierdalajacych w 2023.

W tematach gęstych, obmierzłych i bluźnierczych dwie hordy szczególnie wyróżniły się wspaniałymi płytami: Eternal Rot  ze swoim „Moribound” i Hell’s Coronation „Transgression of a Necromantical Darkness”. Nic nowego, ale słucha się tych materiałów wybornie. Wracam często. Warte wspomnienia są też Dopelord  „Songs for Satan”, Totenmesse  „Fiktionlust”, Terrestial Hospice „Caviary to The General”, Sznur „Ludzina” czy Teufelsberg  „Pakt mit dem Teufel”.

Pewnymi rozczarowaniami są dla mnie natomiast nowe płyty Entropii, Gruzji czy Furii, które nie zagościły zbyt długo w moim odtwarzaczu mimo początkowego zainteresowania. Jeśli jednak za kluczowe kryterium przyjąć ilość odsłuchów, to pod tym względem moje podium wygląda następująco, bez wyróżnienia jednego konkretnego zwycięscy:  Zørza  „IEI”, Las Trumien „Głód zabijania” i La Mer „Tetrahedra”. Zørza, bo to piękny kawałek black metalu, takiego, jaki lubię. Las Trumien wyróżniam, dlatego że ich uwielbiam. Ten styl, teksty, wokal, klimat. Mi się tu wszystko zgadza. A za co La Mer ? Bo to jeden z nielicznych materiałów, który pojawił się znikąd i totalnie mnie zaskoczył.

* * * * *

Bart: Trzeba przyznać, że rodzima scena w tym roku była wyjątkowo obfita, a ja miałem sporą zagwozdkę wybierając faworyta. Naprawdę wielu debiutantów, kilku tłustych, sprawdzonych wyjadaczy i weź tu się człowieku zdecyduj. Po długich rozmyślaniach przy piwku stwierdzam, że w głowie utkwiły mi najbardziej dwie płyty i to one, po równo dostaną laur zwycięzcy. Terrestial Hospice oraz debiutujące Black Witchcraft. Obydwie nuciłem najczęściej, jak i najchętniej gościły na moich słuchawkach. Kult zła oraz nienawiści na bardzo wysokim poziomie, jak i potężna dawka klimatu, co w sumie przemawia do mnie w muzyce najbardziej. Jeśli jest w tym graniu iskra, to choćby było to nagrywane pralką w piwnicy, to ja to kupuję. Zaraz za nimi rozpycha się Venefices , które swoją krótką EPką zjada, wysrywa, a następnie opluwa hordę „wannabe” prawdziwków. Trzecie miejsce, to Hell’s Coronation, które nagrało najlepszy album w swoim dorobku, jak na razie. Dosłownie o włos za nim jest Dominance, które zmiotło mnie, jak huragan stodołę. Ten rok należy do black metalu i bardzo, kurwa, dobrze.

Wspomnieć też muszę o zaszczytnym wyróżnieniu, jakim jest Wilczyca. Z hordy, który traktowano bardziej, jako mem, wyłoniło się coś, co faktycznie potrafiło dowalić sroga porcją siarki. Pewnie, poziom bywał na płycie nierówny, ale ogólnie przepozytywnie zostałem zaskoczony i jeśli tak ma być dalej, to czekam na więcej.
Poza tym chciałbym dostrzec, że w kwestii wydawniczej wyjątkowo syto w tym roku dojebał Under The Sign of Garazel Productions. Sporo ohydy się od nich pojawiło i liczę, że w przyszłym roku również będzie podobnie.

* * * * *

Łysy: Czego bym sobie życzył w tym nadchodzącym 2024 roku? Tego co w mijającym: Mniej alkoholu piłem, więcej muzyki słuchałem… Tak… dużo, ale nie z nowości. Zgłębiając tajniki indyjskiej sztuki kompletnie położyłem ten rok, zwłaszcza jeśli chodzi o polską scenę, która – nie ukrywając – nie wydała jak dla mnie od dłuższego czasu czegoś, co by mną wstrząsnęło. Jasne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Furia gra nekrofolk / metal / gówno (skreśl co Ci nie pasuje) to można by uznać, że polskiej sceny słuchałem. Po za tym na przekór innym podobała mi się Gruzja, ale ona też przecież nie mieści się już w żadnych, gatunkowych ramach. Więc jakbym mógł przy takim stopniu znajomości tegorocznych wydawnictw wyznaczyć to jedyne, które zasługuje na miano tego najlepszego? …a no tak, moje serce skradł Cult Ov Black Blood ze swym “Apocalyptic Banner ov Abaddon” i dobrze mi się słuchało Terrestrial Hospice “Caviary to the General”.

* * * * *

Wojtuś: Co? To już koniec roku? Eh…. to z naszego podwórka polecić mogę na pewno debiutancki krążek Hekatomb, który miał przed chwilą premierę. Buja ten album nieziemsko! Dyskoteka spod szyldu DeathEpoch w splicie z Sathanas również. Miło zaskoczył mnie Pleń (ło matko bosko) oraz Evaporation „The Path of the Moth”. Bez echa przeszło ku mojemu zdziwieniu Thy Killing Hand, ale z drugiej strony przecież fani rockowego pazura nie ruszają niczego co jest „słabo” reklamowane hehe. Nadrobić!

* * * * *

Pleban: Jak co roku grzebałem w polskich nowościach jak świnia w truflach. Na początku 2023 porządnie wygniótł mnie nowy Straight Hate. Latem z kolei kiwałem z ukontentowaniem do Eternal Rot i to nawet do tego stopnia, że przy okazji trzeciej płyty przypomniałem sobie też całą dyskografię. Jesień to z kolei dominacja Dopelorda, bo każdy ich album łykam jak pelikan. Mam mieszane uczucia co do Gruzji, ale parę numerów mocno mi siadło. Weszła mi też pierwsza połowa nowej Furii. Nihil powiedział kiedyś w jakimś wywiadzie, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia. No i tej maksymy trzyma się na nowej płycie, bo mało w niej tekstu, a więcej napierdalania. Bardzo fajna potupaja na imprezę w jakimś skansenie, można poczuć się jak na polskim weselu. A w grudniu rozjebał mnie Wij. „Lucyferyna” to jeden z najlepszych kawałków tego roku. I choć Smoke Rites wyszło pod koniec 2022, to w 2023 słuchałem ich dość często. No i Martyrdoom wróciło na pełnej piździe!

Ef: Za dużo tego wszystkiego. Jestem już chyba na to za stary. Większość po prostu zlewa mi się w szum. Gdybym jednak miał wskazać kilka płyt, to będą tu – znowu kolejność dowolna – Tetragrammacide (chociaż nieco brzmienie kryształem „jedzie”), Tomb Mold, Gravesend, Manii i Nadja & Fawn Limbs. Ostatnie kolabo to piękna rzecz.

* * * * *

Oracle: Tu znów trudny wybór, bo dużo słyszałem a i dużo mnie ominęło. Początkiem roku kupiło mnie Phantom Fire z ich inteligentym black/speed metalem. Bardzo ucieszył mnie powrót po niemal dekadzie australijskiego Austere – wspaniały przykład melancholijno – suicydalnego black metalu. Nowa płyta Grave Desecrator również mocno skopała mi dupę. Brazylijczycy pokazują, że są najlepszymi spadkobiercami metalu ze swojego kraju. Z rzeczy dzikich – nie można zapomnieć o świetnym albumie Torture Rack i jeszcze lepszym strzale od Gravesend. Ci to już w ogóle wprowadzają swoimi dźwiękami taki terror, że klękajcie narody. Nie zawiódł również nowy album Porta Nigra, wspaniali są z tym swoim dekadenckim, findesieclowym metalem. Natomiast chyba najlepszym albumem w 2023 roku według mnie jest krążek Manii„Innerst i mørket”. Tu wahałem się między nimi, a Baxaxaxa i chyba minimalnie wolę właśnie krążek Norwegów. Ale również Niemcy rządzili w moim odtwarzaczu często, bardzo często. No i Of Darkness, ale to już jest totalne extremum funeral doom metalowe, więc wiem że nie każdy to łyknie. Z rzeczy nowych – Hammerfilosofi wypuściło świetny krążek. Natomiast z rzeczy znanych i popularnych – nowe płyty Autopsy, Cannibal Corpse i Marduk również spoko. Bo na przykład częściej od tych death metalowych gigantów słuchałem płyty Cryptworm. No i nie zapomnijmy o Malokarpatan, cudowny album z ich logiem również został przeze mnie słuchany z olbrzymią przyjemnością.

* * * * *

Pathologist: Jeśli chodzi o najlepszą płytę zagraniczną, to ja tu nie mam żadnych wątpliwości: Kaevum „Kultur”. Taki powinien być black metal: brzmienie, muzyka, klimat i obłędne wokale. Nie mam tu słabej sekundy. Płyta wielka, płyta wybitna!

Kilka płyt rozważałbym na pierwsze miejsce, ale niestety Kaaevum rozdało karty i mogę teraz tylko wyróżniać. Baxaxaxa „De Vermis Mysteriis” – goście grają dalej to samo, ale jak to dobrze wychodzi. Na żywo również. Taake „Et hav av avstand” ci to mnie zaskoczyli totalnie. Nic się po tym zespole nie spodziewałem, a dostałem naprawdę świetną płytę. Identyczna historia w przypadku Tsjuder i „Helvegr”. Jak się chce, to się da! Sól án varma „Sól án varma” kolejny znakomity black metal z Islandii. Łykam bez popity. Blackbraid „Blackbraid II” mimo różnych kontrowersji wokół tego zespołu, nadal uważam ze indiański black metal działa i warto go posłuchać.

Urfaust „Untergang” świetna płyta, szkoda, że to koniec tego zespołu… Dødheimsgard „Black Medium Current” goście nagrali znakomitą płytę, jakby nie Kaevum to byłby numer „1” na mojej liście the best of 2023. Tetragrammacide „Typho-Tantric Aphorisms From The Arachneophidian Qur’an”, ale to jest soniczny rozpierdol. Malokarpatan „Vertumnus Caesar” najlepszy black metal do picia piwa, jaki został wydany w tym roku. Wolvennest „The Dark Path to the Light” średnio to metal, ale płyta wybitna. Szkoda ze dużo krótsza od poprzedniej i to mój jedyny zarzut.

* * * * *

Bart: Ojeje, to pytanie z kategorii tych trudnych. W tym roku słuchałem całkiem sporo, ale z uwagi na skrajne przemęczenie, nerwicę oraz brak czasu nie było tego tyle, ile chciałem. Dodam również, że spora część nowości zaczęła brzmieć dla mnie tak samo, co mocno mnie zniechęciło, ale udało się wygrzebać parę perełek. Walka o pierwsze miejsce była zawzięta, ale podobnie, jak w kwestii krajowej, tak i tu zwycięzców będzie dwóch. Fossilization oraz Cruciamentum, to bezapelacyjnie dwaj tytani bezlitośnie górujący nad konkurencją. Absolutny mus dla każdego z Was do odsłuchania, jeśli nie mieliście okazji się zapoznać. Zaraz za nimi wlatuje Malokarpatan, a podium zamyka Minenwerfer, który nagrał mega brutalną płytę mocno kontrastującą z lekko melancholijną poprzedniczką. No i zapomniałbym o doskonałym Hellripperze, który nagrał, jak dotychczas, najlepszy krążek w swoim dorobku. Biczuję się w tym miejscu obficie i posypuję głowę popiołem, że nie zdążyłem osłuchać nowego Stangarigela, ale to się nadrobi, i jestem pewien, że ta EPka z pewnością jest świetna. Honorowe wyróżnienie wyłapuje ode mnie Deiphage „Nuclear Cavalry”. Niby drobna EPka, a ich kawałek „Warmoon Rising” często towarzyszy mi podczas przerzucania żelastwa na siłowni. Drugim wyróżnieniem jest Gravesend „Gowanus Death Stomp”. O ja pierdykam, toż to muzyka to napierdalania ludzi cegłówką po głowach. PYCHA!

* * * * *

Łysy: I tutaj napotykamy na kolejne schody. W tym roku słuchałem – jak już wspomniałem – głównie sceny indyjskiej (i ciut kanadyjskiej z naciskiem na jeden zespół), którą po prostu uważam w tej obecnej chwili za najlepszą pod względem napierdolu i przede wszystkim szczerości i naturalności w przekazie. Każde próby odsłuchu jakiś innych black / death metalowych tworów kończyły się powrotem nad rzekę Ganges. I tutaj chyba nie będzie więc zdziwienia, że w tym roku Kaal Nagini wygrywa w tej kategorii zostawiając tuż na drugim miejscu drugi pełniak Tetragrammacide i egzekwo pochodzący z Kanady Tsalal (którego to udało mi się w końcu skompletować niemal całą dyskografię na każdym dostępnym nośniku) z koncertówką nagraną przy okazji debiutu scenicznego . Te trzy materiały to soniczna zagłada, każdy materiał to czyste i najlepsze ekstremum jakie mogło być. Gdzieś tam w oddali jest jeszcze Vipannamaya i Nirakriti, ale to już nieco inne przestrzenie muzyczne, choć nadal śmierdzące ściekami Kalkuty, co uznaję za duży plus.

Naturalnie, w tym roku pojawiły się też krążki zespołów do których lubię – rzadziej, ale jednak – wracać. Niby ostatnia płyta Urfaust, a jednak zostawiająca pewien niedosyt. “Untergang” to bardzo dobry materiał, ale tylko powyżej 40% i tylko w samotności. Blut Aus Nord, który wielbię za trylogię Memoria Vetusta chyba za daleko mi już odjeżdża na swoim “Disharmonium – Nahab”, chociaż stara się jak może budując – a tfu – klimat. Dalej próbując sobie przypomnieć co mnie wciągnęło na dłuższe odsłuchy przypomniałem sobie, że przecież pojawił się – bądź co bądź – zajebisty split Fonsadera / Biological Warfare i wjechała wywrotka z gruzem od Impetuous Ritual. No i jeszcze Malokarpatan, które jednak na splitach bardziej mi się podobają (ten z Botulistum rządzi!), aniżeli na “Vertumnus Caesar”… I mógłbym powiedzieć, że tyle… choć na koniec roku w końcu udało mi się zasiąść do Gravesend. Bardzo dobra rzecz…

* * * * *

Wojtuś: Bez wątpienia Kaevum Kultur” i  TetragrammacideTypho-Tantric Aphorisms From The Arachneophidian Qur’an”. Na dokładkę możemy dodać Cannibal Corpse, które nigdy nie zawodzi, bo człowiek kciuk wraz z ekipą z niejednego pieca chleb jedli. Goatmoon! Na początku strasznie się odbiłem od najnowszego długograja, te chórki i czyste śpiewy jakoś tak mi nie pasowały, ale przy setnym odsłuchu micha sama zaczęła się cieszyć. Zresztą kim ja jestem, by krytykować potężnego fina, który ma okładki z siusiaczem na wierzchu. Jednak najdłużej w moim odtwarzaczu kręciły się płyty sygnowane Circle of the 4444 Reich. Chłopaki wiedzą jak robić metal. Zwłaszcza polecę Wam: Sewerhermit, 厄鬼 i Biological Warfare

* * * * *

Pleban: Oj, co ja się nakatowałem zagranicznego death metalu w tym roku! Z nowym płyciskiem wjechało wreszcie Cruciamentum. Elegancko mi weszło też japońskie Kruelty. Z kolei o ile zawsze byłem jebnięty na punkcie Vomitory, tak powrót po latach jakoś mnie nie wyjebał z kapci. Za to dzikusy z Torture Rack nie zawiodły. The Bleeding wzięło mnie z zaskoczenia i często wracam do ich tegorocznej płyty. Swoje pięć minut miało u mnie też nowe Celestial Sanctuary i niektóre motywy z tego albumu zaserwowały mi implozję czaszki. Warto też wspomnieć chociaż o nowym Ruin Lust, Re-buried, Claustrum, Tomb Mold, Grand Cadaver, Bastard Grave, Grotesqueries, Tithe, Left Cross, Carnation, Altarage, Dying Fetus czy Nightmarer. Melodyjnego deathu najczęściej nie lubię, ale to, jaki Xoth ma dryg do pisania chwytliwych kawałków, zasługuje na medal.

Ef: Na koniec 2023 ze wszystkich chujni jakie słyszałem, pozostały mi w głowie UKĆ, Mastectomy (liryki) i Wojnar.

* * * * *

Oracle: No wiadomo, że Ukć. Płytę miałem za totalnie chujową, a po gównoburzy to już w ogóle straciłem resztki szacunku dla Icanraza. Chłop na scenie od dwudziestu lat jak nie dłużej, a tu takie obsrańko, bo jakiś Kejoswolt mu po albumie pojechał. I jeszcze pierdolenie, że to nie black metal, więc to ludzie nie rozumieją, a że wydawca nazwał to black metal to przecież nie jego wina. No kurwa. Kolejni muzykanci z Subterfuge też dobre ananasy. Metal z humorkiem do siebie i dystansikiem, covery Abby bo to takie oryginalne, ale jak wjedzie zła recenzja to dupska pękają i oretyrety patrzcie, pseudodziennikarze nas nie rozumieją. A wypierdalać mi z takim metalem na hasiok. Z rzeczy przereklamowanych to też Pandrador – nie mam pojęcia co Krajewski w nich widzi, granie totalnie generyczne i wtórne.

* * * * *

Pathologist: Niestety w tym roku sięgnąłem, po trzy polskie płyty, które okazały się kompletnym łajnem. Pierwsza to Wojnar „Nienawiść Zaklęta w Słowiańskiej Ziemi”. Nie mam pojęcia, co mnie skłoniło do wciśnięcia „play” i wytrzymania całego tego materiału. Wszystko, co najgorsze w pagan black metalu skumulowane na jednej płycie. Chujowe jest tu wszystko od muzyki, przez wokale po totalnie zjebaną okładkę. Nie wiem jak coś takiego można było wydać i nie spalić się ze wstydu. Numer dwa to Ukć i jego „Coming Out”. Nie wiem co jest tutaj gorsze: muzyka, postawa głównego dowodzącego tego cyrku, czy dyskusja o otwartym umyśle w black metalu tocząca się wokół tego parującego stolca. Dół z wapnem, a nie odtwarzacz jest właściwym miejscem dla całego tego „Coming Outu”. I jest jeszcze numer trzy. Pandrador i ich „Seiðr”. Model biznesowy Darskiego chyba wszedł za mocno. Muzycznie plastik, wizerunkowo kabaret. Na hasiok!

* * * * *

Bart: Staram się zwykle unikać chujni, ale niestety w tym roku trafiłem na dziwny, polski twór zatytułowany „Roman Kostrzewski Tribute… Do zobaczenia w Piekle” wydane przez Nigra Necis Records LTD i jakież to jest straszliwe gówno. Jaki śmierdzący, bezpłciowy żużel. Zlepek randomowych kapel z osiedlowego domu kultury, tudzież wyciągniętych zza lokalnego hasioka, które razem nagrały największy możliwy smród muzyczny, w tym roku. Myśleliście, że nie da się zjebać utworów KATa? Ale tak całkowicie, po całości? Ten tirbute udowodnił, że się da. Ocena powinna być aż ujemna.

Przy okazji trafiłem również na „projekt” wydawcy, Nigra Necis i przyznaję, że to jest chyba gorsze od Diablop. A to już jest wyczyn. Jednakże, na szczęście nie nagrał żadnej płyty w tym roku, to zostaje tylko ten trybut.

Jednocześnie, jako Chujnię Roku z Polski stawiam na podium ostatniego pełniaka Wojnara „Nienawiść Zaklęta w Słowiańskiej Ziemi”. Nie będę się pastwił nad tym więcej, bo zrobiłem to wyczerpująco w recenzji, więc wspomnę tylko, że winszuję nagrania albumu, który jest od początku do końca tak przaśny, i tak słaby, że nawet niektórzy wierni fani zaczęli kręcić nosem. Do tego ta okładka z rysunkiem z zeszytu szkolnego, uh.

Myślałem też nad Ukć, ale na typa wylało się już takie wiadro gnoju, że nie będę kopał leżącego, poza tym jego „dzieło” przesłuchałem na szczęście pobieżnie i nie na tyle, by omszeć z krindżu.

Ciekawe też ilu z czytleników nominowałoby Ifryta, który wzbudził w tym roku tyle samo zamieszania, co kiedyś Gruzja. Hah!

* * * * *

Łysy: Tutaj mógłbym zamknąć w ramach dosłownie jeden gatunek: polski black metal, który z roku na rok jest dla mnie coraz bardziej nijaki (z nielicznymi wyjątkami, które mi się po prostu podobały). Od dłuższego czasu gatunek ten nie potrafi wymyślić się na nowo, a tylko kopiuje już i tak chujowe schematy z lat ubiegłych. Ani nie brzmi zajebiście, ani nie jest sam w sobie satanistyczny czy tam chociażby tylko diabelski. Więc te wszystkie Piołuny (ale żem się wynudził na koncercie), In Twilight’s Embrejsy, Manbryny i Plenie (kurwa, no nie) czy kij wie co jeszcze głęboko we wapno. Serio. Rozumiem, że koledzy, że scena, że ciągniecie sobie nawzajem, ale dajcie spokój… naprawdę…

* * * * *

Wojtuś: Prawdopodobnie będziecie mi i Bartowi słać paczki do pierdelka (mama jednego z muzyków straszy sądem i płokułatułą) bo również będę śmiał śmieć skrytykować „Roman Kostrzewski Tribute”, o ja pierdole! Jak można coś takiego wydać! Kapele z łapanki i jeszcze okrasić to tak chujową okładką, że Roman się w grobie przewraca. A jeszcze chcą podobno zrobić z tego koszulki…  O Hamulcach, Ślizgawkach, Gołoledziach i Mżawkach nie będę pisał, bo mi się tusz w klawiaturze kończy…

* * * * *

Pleban: W tym roku wyszedł nowy Diablop i jak dla mnie, to absolutny zwycięzca w tej kategorii.

Ef: Myślę, że tę kategorię za rok wyrzucimy z podsumowania. Ciężko się z nią identyfikować. Polska chujnia roku to jednak nasza chujnia. Swojska, namacalna i można obrażać. Bo będzie jakiś efekt w postaci „nie znasz się, nagraj lepiej, chuj Ci na imię, chodź na bęcki. Zero przyjemności z obrażania jakiegoś typa z Kostaryki, co nagrał subiektywny i obiektywny sracz.

* * * * *

Oracle: No przyznam się, że nie mam pojęcia co tu wrzucić, bo nie przychodzi mi nic do głowy – to raczej zespoły z Polski wychodziły na pajaców i bufonów. Więc pomijam tę kategorię milczeniem.

* * * * *

Pathologist: Tu jak co roku to nie za bardzo mam co napisać, aczkolwiek jeden arcychujowy album przesłucham z przyczyn mi nie za bardzo znanych. In Flames „Foregone”. Czy ja sobie myślałem, że ten zespół jest w stanie nagrać, chociaż coś nieodrzucającego? Nie jest w stanie.

A z  innej beczki. Po ogłoszeniu, jako jednego z headlinerów na Mystic 2024 zupełnie mi nieznanego tworu, jakim jest Bring Me The Horizon postanowiłem sprawdzić, co to za wynalazek. Mimo, że nic w tym roku nie wydali, to jest to kurwa najbardziej odpychająca rzecz, jaką słyszałem. Jak kurwa można czegoś takiego słuchać będąc starszym niż 14 lat? Jak coś takiego jest headlinerem festiwalu zasadniczo metalowego? Dlaczego? Ja pierdole…

* * * * *

Bart: Nie było nic szczególnego, co wiało by mi chujem po całości spoza kraju. Aczkolwiek sporym zawodem okazało się nowe Tomb Mold, które skręciło całkowicie niemal w stronę progresywnych wygibasów na gryfie. Są z pewnością tacy, którym się to podobało, ale ja podziękuję. Mocno niestrawne.

A nie! Wróć! Wlatuje tu na pełnej ostatnia Satanika z ich „Horde of Disgust”, które ma brzmienie tak zjebane, że nie idzie tego słuchać. Skaszanili po całości, aż strach, co tym bardziej mnie boli, bo oczekiwałem od nich wiele. Smutno mi.

* * * * *

Łysy: Typowej chujni jakoś nie uświadczyłem, wszak słuchałem tylko już sprawdzonych wcześniej materiałów. Choć przyznam, że Taake zdążył mnie nieźle zanudzić. No i The Coffinshakers… Kurwa uwielbiam przeokrutnie, ale nowy album za cholerę nie chce wejść jak poprzednie… może z czasem…

* * * * *

Wojtuś: To wyszło coś chujowego?

* * * * *

Pleban: Unikam kapelek, co do których wiem, że wiele się po nich nie można spodziewać, ale pokusiło mnie coś w tym roku, żeby sprawdzić co tam wyczarowało Kataklysm. No i waliło trochę siusiakiem. Miałem też dość dobre wspomnienia z młodości z fińskim Before the Dawn. Wrócili po 11 latach i tego nie da się słuchać. Keep of Kalessony też odstawiły niezłą kaszanę.

Ef: Zero koncertów w 2023.

* * * * *

Oracle: No zdecydowanie dwie imprezy zapadły mi w pamięć – pierwszy gig Owls Woods Graves oraz Baxaxaxa. Świetny koncert dała też Mord’A’Stigmata w Krakowie, a także miło wspominam rzeszowski gig Krzty i Goryczy. No i gigi Possessed i Concrete Winds. Ale ja w tym roku to prawie nigdzie nie bywałem. Człowiek se myśli, że na własnej działalności to będzie co środę na jakimś koncercie, a tu chuj wielki i bombelki. Oby 2024 w tym roku był lepszy pod tym względem.

* * * * *

Pathologist: Nie było tego w tym roku za wiele. Myślę, że najlepszy gig na jakim byłem to pierwszy koncert Owls Woods Graves w Krakowie. Ta muzyka jest wprost stworzona do tego żeby grać ją na żywo. Wypadło to znakomicie i niestety to był mój jedyny koncert Owls Woods Graves w tym roku, a było jeszcze kilka okazji. Bestial Laceration V w Bielsku Białej z Baxaxaxą w roli głównej to też impreza warta odnotowania, zarówno koncertowo jak i towarzysko. Muszę też wspomnieć takie gigi jak Piołun i Blaze of Perdtion w Krośnie, Gorycz i Krzta w Rzeszowie, Sunnata, Entropia, Mord’A’Stigmata w Krakowie.

* * * * *

Bart: Jeśli idzie o dużą imprezę, to z pewnością tegoroczna Black Silesia Open Air Festival, z której nie tylko skleciłem pierwszą w życiu wideorelację, ale i która mimo pewnych obaw okazała się fenomenalną imprezą. Co tam się działo, to o jprdl. Jeśli mniejszy koncert to z pewnością ten zorganizowany przez Tomka z Behind The Moutains Records, czyli Spirit Possession, Antichrist Siege Machine oraz Many Blessings, który był krótkim ale mega konkretnym strzałem w ryj, po którym zęby latały, jak tik taki. Wpadłem z ciekawości, wyszedłem zachwycony. Na wyróżnienie zasługuje XXXlecie rodzimej Arkony, bo działy się tam rzeczy wesołe i dzikie.

* * * * *

Łysy: To będzie zdecydowanie Spiter w Warszawie i Urgehal na Under The Black Sun. Jasne, były fajne strzały pod postacią Misþyrming / Kringa / Ritual Death czy też Sijjin / Grave Miasma czy Jad / Wieże Fabryk  ale to właśnie Spiter zrobił mi najlepiej.

* * * * *

Wojtuś: Jakoś mało mnie było na piwko i metalowy pazur w 2023. Metalucifer i Spiter (dalej mnie serduszko boli łysy, że ty tam tańce swawole uprawiałeś) mnie ominął za co pluje sobie w brodę. Na Silesii wiadomo, Buldożer rozdarł karty, ale czy coś więcej? Venefices….

* * * * *

Pleban: Rok minął bezkoncertowo. W 2024 będzie z tym lepiej.

Ef: Wszystkie metale tuż przed i po czterdziestce.

* * * * *

Oracle: No cóż, idiotów nie brakuje, choć Luczyk w tym roku zamknął ryj i bardzo dobrze. Na pewno komponuje nowe wspaniałe numery i planuje super trasy. Jakoś nie przyglądałem się wojenkom wokół Kleryków, zresztą jakoś tam niczego kontrowersyjnego nie widziałem jakoś wybitnie. Oczywiście ban u Marii Konopnickiej musi mieć reperkusje w postaci kilku zdań ode mnie. Już chuj, że pozuje na zbowidowca metalowego, celebrytę i tak dalej. Wiecie co mnie wkurwia / żenuje? Że typ założył sobie żebrakonto, żeby mu kawę kupować za jego pisaninę, co drugi post ma „kup mi kawusię” a równocześnie wozi się, ile to se płyt nie kupił których nie ma czasu słuchać ani nawet rozpakować. To na chuj mu ten piniondz? A jakby pomyślał, to nie wiem, może by kurwa raz wrzucił na przykład link ze zbiórką takiego DQ, który zbiera na leczenie raka i ładnie poprosił swoich followersów o jakąś wpłatę dla niego, zamiast na jebaną kawusię. Przy jego zasięgach wyszłoby coś z tego dobrego i złego słowa bym nie powiedział, a nawet pochwalił. A że jest jak jest – kiełbasa mu w odbyt i pysznej kawusi.

No oczywiście do dzbana pasuje też alfa i omega z Ukć i jego utyskiwania i stejtmenty, że go ktoś tam nie lubi. A zauważyliście, że on je nawet zaczyna tak jak Nergal swoje, tym niby salutem?

Koleś z Pijących Wiedźm też dobry ananas, walczący o czystość na scenie metalowej, ale jak trzeba to i księdza na wideo nakręci podczas mszy (tak, wiem, bo to za Katyniem msza była, na takie Podziemny Zarząd metalu daje dyspensę).

No wymieniać bym tak mógł i mógł, ale czasu mi na nich szkoda, wolę iść z psem na spacer.

* * * * *

Pathologist: Jak co roku wiadomo, jakie typy brylują w Internecie udowadniając nieustannie, jakimi ta są idiotami.  Doszło też kilku nowych. Jebać ich.  

* * * * *

Bart: Ten rok dostarczył nam kilku mocnych zawodników. Wbrew zaskoczeniu pewnie niektórych czytelników, nie jest to Słyżtof, nie jest to też Kowboj. Spora grupka znajomków osobiście typowała głównodowodzącego Kleryków, ale dajcie spokój. Za pocieszny tekst o odzyskaniu black metalu, będący de facto na poziomie Marii Konopnickiej dawać Dzbana Roku? Nie, moje Misie. Tytuł ten przyznaję zaszczytnie Borysławowi z Wiedźm, za całkowite zesranie się oraz zrobienie błazna W OBRONIE CVLTV. Może się nim podzielić z tymi kilkoma gagatkami, którzy srali również na Grega, że zdradził ideały podziemia. Słodki Jezu, coś w makowcu upieczon został, XXI wiek, a kilku starych dziadów zachowuje się, jak banda pryszczatych kuców żyjących pod kamieniem. Nagroda pocieszenia wędruje do typa odpowiedzialnego za kuriozum, jaki jest Nigra Necis (zarówno zespół, jak i wydawnictwo Nigra Necis LGBT, czy jakoś tak), bo łączy w sobie wszystkie cechy typowego, starego metalucha oraz wulgarnego prostaka! Brawo! W pełni zasłużone :*

* * * * *

Łysy: Coroczna kategoria, która zawsze dominuje to zestawienie. Trudno w zasadzie wskazać mi tegorocznego zwycięzcę. Jednakże po dłuższym zestawieniu będzie to chyba Pan B., który został zgwałcony Wielkim Mrokiem, który choć mocno wielbił, zrobił mu psikusa i zagrał na lewackim festiwalu… Serio kurwa…?! Jeszcze naście lat temu może i miałbym podobne nastawienie, ale na szczęście w porę chyba zmądrzałem i dziś wszelkiego rodzaju machania do debila z wąsem czy serduszka dla pierwszego gaśniczego RP (czyt. posła Brauna) po prostu mnie już nie bawią, ale tylko pięknie pokazują czym i jakimi ludźmi ta scena stoi… Ludzie, kurwa wy tak naprawdę serio? Z artystów to pan od Ukć, który musiał tłumaczyć słuchaczom sens swoich, bądź co bądź, gównianych wytworów. Masakra.

* * * * *

Wojtuś: Wyślijcie SMS o treści DZBAN.(tutaj nazwa nominowanej osoby) i krótkie wyjaśnienie dlaczego tak uważacie na numer 2137. Nasze żuri się dostosuje i nagramy relacje na naszym instagramku.

* * * * *

Pleban: Jakoś mnie omijały w tym roku dzbaniarskie akcje. Coś tam słyszałem o Marii, Wiedźmach i Ukciu. Zdecydowanie za mało siedzę na fejsie i dowiaduję się o tego typu przypałach po fakcie. Może to i lepiej.

Łysy
934 tekstów

Grafoman. Fan śmierć, jak i czarciego metalu, którego słucha od komunii...

One Comment

  • b pisze:

    Szkoda, że nikt nie wspomniał o Sodality ,benediction part I’
    Wspaniały album🤘🤘🤘

Skomentuj