Łysy: Jak tam Wasze głowy po tej nocy? Suszy Was jeszcze, czy leczycie się tym, czym się struliście? My tej nocy walczyliśmy dzielnie. Zwłaszcza z liczeniem wszystkich głosów, których w tym roku Oddaliście zdecydowanie więcej, niż w roku ubiegłym. Nie będę więc przedłużał i zapraszam z browarem w łapie w imieniu swoim i Kolegów do tej arcyciekawej lektury.
Ef: Zacznę ja – naczelny maruda Kejosa. Inaczej niż w latach poprzednich…. Chuja tam. Tak samo jest. U mnie top3 zaczyna się od miejsca 4, kończy – jak się już pewnie domyślacie – na 6. Trzy materiały, które wymienię, mogłyby się znaleźć na każdym z nich. Z tego widzę – bo piszę ostatni – w tym roku niestety moje zdanie mniej więcej pokrywa się z resztą chłopaków. Obiecuję, że w przyszłym do tego nie dopuszczę i wyszydzę każdy ich wybór. Wracając do tematu: Deus Mortem, Gruzja „Jeszcze nie mamy na Was pomysłu” i Mord’A’Stigmata. „A Mgła, gdzie Mgła, Mgła?”. A na półce z napisem „Ziew”.
Oracle: Długo zabierałem się za to podsumowanie, chyba przede wszystkim dlatego, że jakoś nie uważam, by ten rok był lepszy niż poprzedni. Miałem na przykład trudność z przypomnieniem sobie, cóż to za krążki ukazały się w tym roku. I których to słuchałem najwięcej, najczęściej i z przyjemnością. No i trochę ich było, ale mam wrażenie, że mniej niż w 2018. A 2019 dla mnie to chyba najczęściej kręciła się debiutancka Gruzja „I Iść Dalej”. Przyznam, że mnie kupili, a im więcej odsłuchów im poświęciłem, tym bardziej mi się to podoba. Nie inaczej jest zresztą w przypadku ich drugiej płyty. Dużo wracałem też do ostatniego albumu Deus Mortem – „Kosmicide”. Totalnie kupiło mnie też demo Mordercy, nowy materiał Truchło Strzygi również wjechał na pełnym kopie. Niezły materiał wydało Haunted Cenotaph, często się u mnie kręciło, a końcówka roku przyniosła Planet Hell, którzy są naprawdę ekstraordynaryjnym zespołem. Mord’A’Stigmata i ich najnowszy album też miał u mnie sporo odsłuchów, ale chyba w dalszym ciągu za najlepsze co wydali uważam „Hope”. Dupsko złoiło mi Reinfection swoim powrotem po latach, dużo alkoholu wypitego zostało również przy Owls Woods Graves, łamałem też głowę przy Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi. Aha, najnowsza Mgła też niezła. Na podium jednak Gruzja.
Pathologist: W tym roku, co do miejsca pierwszego nie miałem wątpliwości. Zresztą Wy też. Deus Mortem ,,Kosmocide” w pełni zasługuje na laur zwycięstwa. Płyta nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale ma to COŚ. Dla mnie najczęściej słuchany materiał w tym roku. Bezdyskusyjnie numer jeden. Z dalszymi pozycjami miałem już większy problem. Przyjmując kryterium ilości odsłuchów, to drugą pozycję na pewno zajmie Gruzja II, czyli „Jeszcze nie mamy na was pomysłu”. Jedynka mi nie siadła, koncept nie zaskoczył. Zobaczyłem na żywo i już zaczęło żreć, jednaka to swoim drugim wydawnictwem rozwinęli skrzydła, pozbyli się jakichkolwiek kajanów stylistycznych i stworzyli muzykę zajebiście interesującą. Coś, czego na polskiej scenie jeszcze nie było, coś, czego polska scena potrzebowała. Miejsce 3: Blindead „Niewiosna”. Musiałem wyróżnić ten materiał, bo jest to coś wyjątkowego. Ciekawa kolaboracja nietuzinkowych artystów z niesamowicie oryginalną wizją muzyki. Bardzo odważna płyta. Szkoda, że Blindead ogłosili zawieszanie działalności… Mam nadzieję, że problemy są tymczasowe i doczekamy się następcy „Niewiosny”, który będzie równie oryginalny. A podśmiechujki typu: „Na następnej płycie na wokalu będzie Brodka” komentuje słowami: „Czemu nie!”. Podium ma niestety tylko trzy miejsca, ale płyt znakomitych lub bardzo dobrych było w Polsce w tym roku naprawdę sporo. Fleshworld „The Essence Has Changed, but the Details Remain” jedna z lepszych pozycji w tym roku, jeśli chodzi o post metal w ogóle. Mgła „Age Of Excuse” to nie jest kolejna taka sama płyta od M. To coś wyjątkowego, a jednocześnie niewychodzącego poza niszę, którą sobie sami stworzyli. Ta płyta z czasem jeszcze zyska, jestem tego pewien. Mord’A’Stigmata „Dreams of Quiet Places”. Oni nadal to robią, nagrywają znakomite płyty. Każda lepsza od poprzedniej. Ta płyta powinna być w pierwszej trójce, ale chyba za mało jej jednak słuchałem. Rosk „Remnants”. Ta płyta zyskuje u mnie dosłownie z tygodnia na tydzień. Wybitne dzieło. Wędrowcy-Tułacze-Zbiegi „Marynistyka Suchego Lądu” (jeśli przyjmiemy, że to metal). Myślałem, że już nie da się lepiej, ale się dało… Porywająca płyta z niesamowitą muzyką. No i na koniec rzucę jeszcze paroma nazwami, bo uważam że są warte wspomnienia: Tides from Nebula, Tankograd, Death like Mass, Hell’s Coronation, Nekkrofukk, Doombringer… Tyle.
Łysy: Mijający rok był jakiś taki nijaki. Nie znalazło się w nim nic ciekawego, co by wybiło się ponad wszystko i zdetronizowało konkurencję. Jednak jeśli mam już wybierać ten jeden jedyny, postawiłbym – tak jak większość – na Deus Mortem i “Kosmocide”. Tak, to totalny kosmos. Lodowaty, odbierający dech i życie krążek, który kręcił się u mnie najczęściej. To tyle jeśli chodzi o zwycięzcę w tej kategorii. Pozostałe miejsca na pewno by zajęły zdecydowanie świetny Doombringer “Walpurgis Fires” i siedzący w piwnicy i plujący na trendy Hell’s Coronation “Ritual Chalice Of Hateful Blood”. Na pewno w topie 2019 postawiłbym też na Kingdom “Rotting Carcass Arise upon the Burial Mound”. Nie ma w nim nic odkrywczego, ale samo to jak został zagrany i co się tam dzieje z basem, powinien w tym zestawieniu po prostu być. Xarzebaal “III” tutaj chyba sprawa jest jasna. Prymitywizm zawsze w cenie. Do tego debiut Trwoga i przede wszystkim Gruzja. Tak jest. Tak ładnie jebana przez wszystkich jak i najczęściej mająca jako zespół robiona gałę przez słuchaczy. To także dla mnie jeden z najważniejszych debiutów/zespołów tego roku, który bardzo ładnie obnażył stulejarność środowiska metalowego w ogóle. Tylu kijów w dupie już dawno nie widziałem, ale skoro mówią dużo – i nie ważne jak mówią – znaczy, że jest coś na rzeczy. I tak, „Jeszcze nie mamy na was pomysłu” to zajebisty materiał. Warto też wspomnieć o zespołach, które w zestawieniu były pomijane, bądź dostały najmniejsze ilości głosów, ale też zasługują na to, by o nich wspomnieć: Abusiveness “Ignis Aurum Probat”, Non Opus Dei “Głód” czy też w końcu Death Like Mass z epką “Matka na sabacie”. Z polskiego około metalu na pierwszym miejscu postawię Blindead i “Niewiosnę”. Może to efekt Nihila, może nie. Jednak album jako całość wybija się zdecydowanie ponad pozostałe zespoły z ogólno pojętego metalu. Aha, no i dalej też śledzę Kryptę Nicestwa, mam nadzieję, że będzie z tego coś o wiele więcej niż tylko splity.
Wojtuś: No i w pizdu wylądował ten 2020. A ja dalej nie przesłuchałem nowego Deus Mortem, może kiedyś nadrobię? Mgłę w sumie też… No, ale jak to jest wasz numero uno w Polsce to ok nie będę się sprzeczał. O Abusiveness i ich „Ignis Aurum Probat” to prawie nikt nie wspomniał a szkoda, bo co tam się odpierdala, to przechodzi ludzkie pojęcie. Widać również wielkie niezdecydowanie, jeśli chodzi o Gruzję. Części z Was jednak z disco polo nie po drodze a konkubiny bić też nie lubicie. Co jednak polecę od siebie prosto z serduszka? Takie oto rarytasy: Ohtar “Emptiness”, epka “Goat Tormentor” od Hate Them All, Nekkrofukk z o kurwa jak długim tytułem, Rivers like Veins “Z iskier srebrnych orszaków” I coś tam jeszcze, ale na ten moment zapomniałem.
Ef: Ojezupaniechrupku sporo tego słyszałem w tym roku. Z mojej perspektywy ostatnie 12 miesięcy, to nuda i mielizna, ale z kilkoma przebłyskami. Nie jednak o takim natężeniu, aby można było napisać „Rok 2019 był muzycznie zajebisty”. W zasadzie niewiele rzeczy zagościło w mojej głowie na dłużej. A te kilka przebłysków? Mam tutaj na myśli m.in. Teitanblood, Blood Incantation i Misþyrming. Chociaż ten ostatni najmniej. A. No i jeszcze nie mam pomysłu na Bölzer. W tym roku najwięcej razy słuchałem La Torture Des Ténèbres „IV – Memoirs Of A Machine Girl”. Szans w tym zestawieniu nie ma, bo to krążek z 2017. Ciekawe jest to, że nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, dlaczego nie mogę się od niego oderwać.
Oracle: Tutaj było zdecydowanie ciekawiej. Dobrych albumów bowiem przewinęło się przez moje łapska dość sporo. Ale wszystko zmiótł najnowszy Bölzer. Kurwa, co ci goście odjebali na „Lese Majesty” to ja nie nawet. Potęga – kolesie pokazali, że potrafią pisać riffy i numery, które zapadną w pamięć i będą za człowiekiem chodziły. Genialny krążek wydał również Borknagar, którzy powrócił nim do mojego prywatnego topu. Kolejny genialny powrót to Nocturnus AD. – krążek, który absolutnie nie odstaje od dwóch płyt z lat dziewięćdziesiątych. Świetna rzecz wyszła również na Ukrainie – White Ward, łączący black metal z noir jazzem, totalnie polecam. Dalej siedząc w black metalu – nie możemy zapomnieć o Vargrav, który odświeżył granie pod Emperor. Włosi z Esogenesi również zadebiutowali kapitalnym funeral doom metalowym „Esogenesi”, Nie zawiódł Tomb Mold, świetny album wypuściło Imprecation, do pieca dopierdolił Concrete Wind i ich debiutancki materiał. Bardzo dużo wałkowałem również najnowszego albumu Drastus czy z innych klimatów – Idle Hands, świetne i przebojowe granie. Doskonały album wydali Finowe z Asphodelus.
Pathologist: Tu jak zwykle jest jeszcze większa zagadka do rozwiązania, a w Waszych głosach jeszcze większy rozrzut. Będę jednak konsekwentny i miejscem numer jeden jest u mnie Encircling Wolves „Anti-Social Experimentation”. Jak ta płyta chłoszcze to ja nawet nie… Na swój sposób oryginalny BM, dziki i bezkompromisowy. Perfekcja. 2: Misþyrming „Algleymi” to zasłużone miejsce drugie, choć długo myślałem, że będzie pierwsze. Wy nie mieliście wątpliwości. A za co tak wysoka pozycja? Za to, że się kurwa da iść w melodię i zrobić jeszcze większy rozpierdol. Ale to trzeba być genialnym muzykiem. 3: Blood Incantation „Hidden History of the Human Race” nie sądziłem, że znajdzie się w pierwszej trójce jakikolwiek śmierć metal. Ale jednak… Blood Incantation gra tę muzykę w taki sposób, że przywraca mi to wiarę w cały gatunek. Goście robią to niezwykle oryginalne, inteligentnie i słychać, że klasykę to oni znają i kochają. Koncept albumu też decydowanie na plus. Kto jeszcze się nie zapoznał, polecam błyskawicznie nadrobić. Ale to oczywiście nie koniec. Bölzer „Lese Majesty” ta płyta powinna być ex aequo na miejscu trzecim. Ja nie wiem, jak oni to robią, ale znowu im się udało. Materiał genialny, esencja ich twórczości. Te gwizdy to przejdą do legendy. Krypts „Cadaver Circulation” ci to umieją w grób i piwnicę. Koncert na Into The Abyss Fest rozłożył mnie na łopatki. The Deathtrip „Demon Solar Totem” dopiero zaczynam swoją przygodę z tą płytą, ale jestem przekonany, że spędzimy razem bardzo, bardzo dużo czasu… Shadow’s Mortuary „Kuoleman portit” jest to taki black metal, jak lubię. Denial of God „The Hallow Mass” strasznie mi się przyjemnie słucha tej płyty. Mają goście swój styl, mam nadzieje, że uda mi się wpaść na koncert. Teitanblood „The Baneful Choir”, mimo że brakuje tej płycie trochę jadu, to nadal jest to znakomity materiał. (DOLCH) „Feuer” – ta płyta jest po prostu piękna. To może jeszcze rzucę paroma nazwami. Bardzo dobre płyty wzbogaciły dyskografię: Cult of Luna, Borknagar, Gaahls Wyrd.
Łysy: W tym roku świat dostarczył naprawdę parę ładnych strzałów, z których można by wybierać garściami. Jest tego w zawsze w chuj, więc siłą rzeczy w pierwszej kolejności śledzę tych, na których liczę najbardziej. Potem zaś szukam i staram się poznawać jak najwięcej nowego, choć w dobie streamingu i zalewu muzyki, jest to kurewsko trudne. Takie czasy. W tym roku w kategorii gruzu mam totalnego gwoździa, bo w sumie wszystko co zaraz wymienię podobało mi się w równym stopniu. Jednak jeśli już muszę to będzie to Teitanblood “The Baneful Choir”. Nowy album pokazuje, że nie grając niczego nowego i odkrywczego, można zbudować gęstą, a do tego diabelską atmosferę. Fakt, nie jest to wyśmienity “Death” nie jest to “Seven Chalices”, ale nadal jest to Teitanblood. Dziwi mnie lekko, że na liście głosów praktycznie brak nowego Diocletian, czyli “Amongst The Flames Of A Burning God”, a przecież jest to zdecydowanie lepszy album od “Gesurdian”, z toną zajebistych riffów i wojną dudniącą z głośników. Moja pozycja numer dwa. Dalej jest też wybornie, bo zajebiste albumy wydały: Kosmokrator “Through Ruin… Behold” oraz Thorybos “The Foul and The Flagrant”. Szkopy naprawdę dobrze się trzymają, łoją po dupie aż miło i żal ściska, że to tylko epka. Świetny debiut zaliczył Trajeto de Cabra z “Supreme Command of Satanic Will”. Ross Bay Cult Eternal kurwa! A także Deathwomb “Moonless Night Sacraments” i Concrete Winds ”Primitive Force”. Warto też wspomnieć o Lvcifyre “Sacrament” a także o Vircolac ”Masque”, nieco słabszym, ale równie dobrym Whiskey Ritual “Black Metal Ultras”, całkiem w pytę Witchbones “We Haunt Ourselves”, zabijającym blastami Cult Of Extinction “Ritual In The Absolute Absence Of Light” i mocnym Goatkraft ”Sulphurous Northern Bestiality”. W końcu dobry też album wydał Bölzer. “Lese Majesty” to zajebista wycieczka po całej twórczości Szwajcarów, którzy pokazali, że po “Hero” można z tej materii ulepić jeszcze więcej.
No dobra, to pora na black metal. W sumie tutaj – jak dla mnie – coraz trudniej o coś ciekawego w tym gatunku. Jak dla mnie wszystko robi się coraz bardziej wtórne. A jeśli jest coś dobrego, to okazuje się, że zespół sięga po najprostsze środki i stare metody dzięki czemu wiemy, że retro jest w modzie. I jest, bo to co zrobił np. taki Vargrav na “Reign in Supreme Darkness” to wypisz wymaluj Emperor u szczytu sławy. Zajebisty krążek, któremu warto poświęcić czas. Absolutnym jednak topem w tym roku jest dla mnie – tak jak i dla Was – Misþyrming “Algleymi”. To było trudne zadanie, nagrać lepszy krążek od debiutu, ale Islandczykom to się udało. Jest równie zimno jak wcześniej, a zarazem bardziej przebojowo, a nagrać taką płytę jest niezwykle trudno, bo łatwo popaść w kicz. Blut Aus Nord “Hallucinogen”. Myślałem, że forma muzyki jaką prezentują Francuzi już się wyczerpuje, a tutaj okazało się, że można sprawnie wymieszać black metal z psychodelicznym rockiem. Zaskoczenie, ale za to jakie. Dalej już nieco trudniej, ale trzeba wspomnieć tutaj o Funeral Presence “Achatius”, o Kwade Droes który być może jest nieco słabszy od debitu, ale nadal trzyma swój poziom na “Onder De Toren”. Nie zawiódł mnie też Kêres z “Ice, Vapor and Crooked Arrows”. W końcu Saligia pokazała na “Vesaevus”, że “Fonix” to był tylko wypadek. Jest jeszcze Trono Além Morte “As Portas Da Ruína” i klawy Voëmmr “O Ovnh Intot Adr Mordrb” no i Kringa “Feast Upon The Gleam”. I tyle jeśli chodzi o ten gatunek.
Pozostała jeszcze jedna, osobna kategoria: ekstreminacja. I tutaj są dwa (a właściwie to trzy) tytuły, które w tym roku kręciły się u mnie najczęściej. Na początku roku Kapala “Termination Apex” rozjebała system. Potem doszedł rozpierdalający debiut Brahmastrika “Excarnastrial Commencination” i na koniec roku dojebał Nyogthaeblisz i jego “Abrahamic Godhead Manifested by Adversarial Usurpation”. Trzy zespoły, trzy eksterminacje dźwiękowe.
Wojtuś: Płyta roku z zagramanicy? Kurwa oczywiście, że Holocausto “Diário de Guerra”. Docenią jednak ten bełt tylko Ci, co zajechali kasetę/płytę/winyl (niepotrzebne skreślić) z “Campo de Extermínio”. Ten album to świetny wehikuł czasu, który porwie was do 87, gdy War metal pokazywał dopiero swój pazur (rockowy). Dalej w kolejce Indyjski szambo-terror Kapala z epką “Termination Apex”, Włoski romantyczny black metal Flamen „Furor Lunae”, Niemiecki? 70’s worship psychedelic NSBM zajebaliśmy pomysły Black Magick SS, Assassination wraz z ich “Circles within Circles”, Duński odechciało mi się żyć black metal Make a Change… Kill Yourself “Oblivion Omitted”. O Teitanblood jak czesze, chyba nie muszę wspominać?
Ef: A może w 2020 wyjdę z pieczary?
Oracle: Kurwa, no nie jeździłem znów w tym roku jakoś wybitnie często. Czapki z głów przed organizatorami Into the Abyss Fest, bo odjebać taką zajebistą imprezę na pewno nie jest łatwo (ale w przyszłym roku zamierzam się bardziej pilnować z alkoholem!), nie zawodziła również Black Silesia i na przykład totalnie podobało mi się zorganizowane przez nich Vulcano. Jak zwykle dupy nie dali Niemcy z Necros Christos, którzy początkiem roku zdesekrowali Kraków. A ile było ponoć genialnych sztuk, których nie dane mi było zobaczyć? Hoho i jeszcze trochę…
Pathologist: Będę szczery: z roku na rok tych koncertów zaliczam coraz mniej… Niepokoi mnie tan tendencja. Może to starość, może brak czasu, może w sumie to już sporo widziałem… Nie jest to istotne. Kilka sztuk jednak zaliczyłem. Najlepsze wspomnienie, mimo że lekko przykryte alkoholowym oparem, mam z Into the Abbys IV. Muzycznie i towarzysko the best off 2019. W 2020 też się wybieram tylko, mniej pije hehe.
Łysy: Ten rok okazał się mniej nasycony wyjazdami. Brak czasu, kasy – która leci na krążki – chęci, sprawiły, że nie zobaczyłem wszystkiego co chciałem, choć nie mogłem narzekać. Absolutnego numero uno nie mam, ale zajebisty początek roku otworzył No Reason To Live z Malokarpatan i Negative Plane w Łodzi. Potem Necros Christos w Krakowie i rozpierdalający Revenge w Gdańsku. Następnie Black Silesia, a raczej koncert Pseudogod i Vesicant w ramach tegoż. Gruzja w Gdańsku. Spory zawód miałem, że nie udało mi się zobaczyć Impetuous Ritual, ale odbiłem sobie na Deströyer 666 w Poznaniu. I to chyba był najlepszy koncert pod względem towarzyskim (że też interwencji policji nie było, to aż dziwię się do dzisiaj). Poza tymi, że się tak wyrażę, właściwymi koncertami dobrze wspominam jeszcze dwa. Z cyklu guilty pleasure będzie to Little Big. I jeszcze Drab Majesty. Oba w Gdańsku, rzecz jasna.
Wojtuś: Niedługo będziemy chyba musieli zmienić tę kategorię na “Najlepszy koncert na black silesia to?”. A tak serio, alkoholocaust wraz z bdb kolegami i dobrą muzyczką. Czego chcieć więcej? A przykładowo koncertów Revenge w Polsce. Bawiłem się również wspaniale na Midnight, chociaż koncertem roku i tak będzie dla mnie Abigail. Kriste Pano! Co się działo przez te 2 dni, to by można książkę napisać.
Ef: Rozczarowań wiele. A kup? Oba Katy, obie babuszki. We wszystkie 4 kupy wdepłem z rozmysłem. I teraz mogę się spierać z tymi, którzy stawiają tym płytom laurki, a winni klocki właśnie.
Oracle: No staram się omijać kupy, to raczej jasne. No ale jak wiadomo, nie zawsze się da. Osobiście dla mnie taką kupą w 2019 roku było „Without Looking Back” zespołu Kat. I może nawet nie zasługiwałoby to na bycie kupą roku, ale podejście jej twórców do tego materiału sprawia, że to jest bardzo gówniana kupa. Szumne zapowiedzi, brandzlowanie się jaki to super album, a tak naprawdę to jest z tego przeciętna hewimetalowa druga liga. Aż mi szkoda Pure Steel Records, bo pewnie spodziewali się po Kacie czegoś innego.
Pathologist: Dla mnie na pierwszym miejscu zasłużenie oba Katy. Kat od pana Romana opychany za ponad 80 zł, bo jest kurwa drożyzna to wysryw niemiłosierny. Jakby jeszcze stała za tym jakakolwiek wartość artystyczna, a ta płyta po prostu jest miękka jak faja po 6 jebaniu. Drugi Kat zasługuje na to miano za stworzenie albumu, który wysyła z prędkością światł,a legendarną, jakby nie patrzeć, kapelę na zloty motocyklowe i granie do najebanych grubasów wpierdalających pęto kiełbasy popite tatrą mocną. Tak wygląda śmierć legendy… Co do Det Gamle: jebie to żurem, kapuśniakiem i schabowym na kilometr, ale nie chcesz, nie słuchaj. Dla mnie jakiś cebulowy urok to ma. No i te nieszczęsne Batjuszki… Pomijając to całe gówno kotłujące się wokół panów na K i D. to i jedna i druga płyta ma jakąś tam wartość muzyczną i takim 100% kałem bym ich nie nazywał. Nie mam jednak zamiaru tego słuchać oraz przykładać palca do propagowania twórczości.
Łysy: I zaczynają się schody, bo zawsze mijam wszystko co śmierdzi. Więc jak w roku ubiegłym potraktuje to jako rozczarowania. Na pewno będzie to Mgła. I nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Ja wszystko naprawdę rozumiem i nie czepiam się, że grają na największych festiwalach, niekoniecznie metalowych, że już dawno weszli do jako takiego mainstreamu, że mają takich, a nie innych fanów itd., itp. I o ile “Age of Excuse” pod względem technicznym, kompozytorskim to naprawdę jest weltklasse, to prostu ten mglisty black metal do mnie już nie przemawia. Najwięcej głosów od was zebrały zaś Kat i Batushka. Obu nie słyszałem, więc po prostu w tym temacie się nie wypowiem.
Wojtuś: Pomiłuj „Hospodi”. Pancerny stolec KATa, a do reszty bałem się podchodzić. PS. Odpierdolta się ode mnie I mojego maleństwa Gruzji.
Ef: Podobnie jak przy kupie z Polski i tutaj jeszcze przed ukazaniem się płyt, miałem dwóch faworytów. I nie zawiedli moich oczekiwań. To Mayhem i Darkthrone. Kolejność dowolna. Ubawił mnie też Abbath. I na tym poprzestańmy. Bez sensu, abym wymieniał mniej lub bardziej anonimowe zespoły, których słyszałem po jednym, dwóch kawałkach.
Oracle: Z ciężkim sercem, ale tutaj muszę wymienić „Old Star” od Darkthrone. Kurwa, jest to pierwszy album tej kapeli, którego nie miałem ochoty kończyć. Nudny, przewidywalny, wyprany z energii. No kurwa, jak nie Darkthrone. Nie powalił również „Daemon” od Mayhem, w zasadzie od zrecenzowania to chyba sobie go ani razu nie odtworzyłem. A szkoda, bo obie te kapele są dla mnie bardzo ważne i zawsze sobie po och albumach sporo obiecuję.
Pathologist: Dla mnie to jest smutne, że co roku w pierwszej trójce dominują dawne legendy. Zespoły, które nagrały płyty będące krokami milowymi w ich gatunkach czy nawet w metalu ogólnie. Tym razem ten niechlubny laur przypadł nowemu wydawnictwu Mayhem. I wiecie co? Ja się też do tej sytuacji przyczyniłem swoim głosem. Na początku jeszcze broniłem „Daemon”, uważałem że to jest lepszy materiał niż „Esoteric Warfare”. Ale nie jest. Płyta jest wymęczona i sztucznie nabita. Nie mam absolutnie żadnej przyjemności z obcowania z tą muzyką, ona mnie po prostu denerwuje. Ja wiem, że są płyty trudne, wymagające czasu i uwagi. To nie jest jedna z tych płyty… Próbowałem. Próbowałem w chuj razy i nie jestem w stanie się przekonać do tego krążka. Nawet wokale nie ratują go za cholerę. Szkoda wielka… Darkthrone nie słuchałem, nie planuje, nie będę się wypowiadał. Sabaton, jaki jest, każdy wie. Jak masz choć odrobinę gustu muzycznego i więcej niż 16 lat to powinieneś omijać ich twórczość szerokim łukiem. Tool. Ja pierdole ten Tool… Fanem nie jestem i nigdy nie byłem, ale z tego co widzę, to ten zespół jest mistrzem świata w dmuchaniu balona wokół swojej muzyki i dymaniu swoich fanów na kasę. Niemało cebulionów za bilety na koncert, absurdalna cena za płytę CD… Bo z wyświetlaczem i jednym plikiem wideo. No kurwa ja pierdole! A za tym wszystkim stoi muzyka tam miałka i przeciętna, że ja za darmo bym tej płyty nie wziął… Zadziwia mnie obecność jakichkolwiek głosów na Bölzer… Kurwa… Czemu? Za co?
Łysy: Tutaj podobnie jak w kategorii Polska. Omijałem szerokim łukiem wszystko, co śmierdziało. Nie mniej rozczarowaniem jest dla mnie Deathspell Omega i “The Furnaces Of Palingenesia”. No nie, po prostu nie. Choć to nadal świetnie odegrany blaczur, to jednak nie ma w nim nic, co by przykuło na dłuższy czas. Ma momenty, ale w ostatecznym rozrachunku po prostu niemiłosiernie nudzi. Nie popisał się też za specjalnie Darkthrone z “Old Star”. Waszym zwycięzcą jest Mayhem z “Deamon”. Nie słuchałem ani sekundy tego materiału, więc po prostu na jego temat się nie wypowiem.
Wojtuś: W kategorii: nuda, że o ja pierdole: Possessed, W kategorii: chyba każdy wiedział, że wyjdzie chujnia: Mayhem. W kategorii: chuju przestań szkalować ten zespół: Bolzer.
Ef: Rzeczy przedziwnych. Panie, kto by to wszystko spamiętał. Różniście gatunkowo.
Oracle: Ogólnie coraz więcej i coraz częściej sięgam po nie-metal. Coraz częściej jest to jazz (tak, porównujcie mnie z Marią, przy czym ja kupuję albumy, bo chcę ich słuchać, a nie żeby się pochwalić w internetach). Klasyka rocka, to chyba wiadomo. Do tego oczywiście Sinatra, Johnny Cash, polskie przeboje lat dwudziestych i trzydziestych… zawsze jest na czym ucho zawiesić.
Pathologist: Jak zawsze trochę tego jest… Sporo elektroniki (pod jazdę rowerem), sporo muzyki filmowej czy nawet soundtracki do seriali (głównie pod czytanie książek) też się przewijały.
Łysy: Synthwave wzorem roku ubiegłego wygrywa u Was tą kategorię. I super, bo ta muzyka akurat jest w pytę. Lata ‘80 w muzyce elektro i ogólnie muzyce popowej zawsze rządziły i rządzą nadal. Kiczu jest tam od zajebania, ale na luźnych imprezach sprawdza się wybornie. W tym roku poza metalem z muzyki gitarowej dominowali u mnie Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi i “Marynistyka Suchego Lądu” (genialna płyta) i Lingua Ignota zarówno “Caligula” jak i debiut “All Bitches Die” (z naciskiem na ten album właśnie). Poza tym często kręciło się u mnie Drab Majesty, Nina Hagen, Lebanon Hanover, Boy Harsher, Belgrado i ogólnie polska, zimna fala z Schröttersburg, Klaus Mitffoch, Joanna Makabresku czy Made In Poland na czele. Z nie gitarowej muzyki jak zwykle niezmiennie grała mi Azealia Banks oraz w tym roku Shakewell, Ouija Macc, Little Big, Donny Benét… i tak dalej i tak dalej…
Wojtuś: No to tak: Молчат Дома, Cigarettes After Sex, Donny Benet, Dr. Peacock, Stachursky oraz w chuj innej muzyki, o której wstyd pisać. Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi trochę mnie rozczarowali. Pierwsza część albumu jest po prostu OK, ale potem rozwija skrzydła i pokazuje, na co ją stać. No i oczywiście katowałem również Gruzję i Truchło Strzygi.
Ef: Że w końcu wymyślą lek na potencję bez skutków ubocznych. A nie. To nie to forum. Nie mam zbyt wielkich oczekiwań. Bo pewnie będzie jak zwykle. Chociaż przydałoby się na tym nudnym jak pizda polskim metalowym podwórku jakieś jebnięcie. Wiatr odnowy, kurwa, cokolwiek.
Oracle: Przyznam, że nie mam żadnych oczekiwań. Oby nie był gorszy od tego. Ale oczekiwań większych nie mam, na pewno względem metalowej sceny. W końcu hej – popatrzcie ile osób uwierzyło w to, że my naprawdę bierzemy kasę za pozytywne recenzje, hehe…
Pathologist: Wiele obiecuje sobie po nowej płycie Blaze of Perdition. Singiel mi się bardzo podoba, Sonneillon chyba zrobił na nim swoje najlepsze wokale w życiu. No i idą w melodię… Chciałbym, żeby w ich przypadku zrobiło to taką robotę jak na tegorocznej płycie Misþyrming. Chciałbym, żeby Nihil zaczął coś ogarniać nowego z Furią, jak i ze swoimi mniej znanymi czy też zapomnianymi projektami. Z miłą chęcią usłyszałbym coś nowego od FDS, Morowe czy Cassaby… Czekam też na nowe płyty Malokarpatan, Cult of Fire, Medico Peste, może kolejną Gruzję, pełniak od Hell Born… Niezmiernie intryguje mnie też debiut Wilczyca…
Łysy: Moje oczekiwania pokrywają się w większości z Waszymi. Czekam niecierpliwie na nową Furię jak i na nowy Malokarpatan i przede wszystkim Vemod. Do tego dorzuciłbym Mitochondrion, Ulcerate i oczywiście Indie, a zwłaszcza coś z kręgu Kolkata Inner Order, czyli na Aparthiva Raktadhara, Kapala, Brahmastrika, Tetragrammacide… Mogłoby się też odezwać Genocide Shrines. Z koncertowych rzeczy, to tak jak i niektórzy z Was chciałbym w końcu zobaczyć Portal na żywo, a jakby dorzucili mi do tego Mitochondrion to byłoby w ogóle zajebiście. Odpuszczę raczej w tym roku Mercyful Fate na Mystic Festival, chociaż kto wie? Czekam za to mocno na gig Malokarpatan / Cult Of Fire… to będzie coś! I oczywiście na Never Surrender Festival, oby tam wyjebały miliony gruzu!
Wojtuś: Oczekiwania muzyczne na przyszły rok? Niby nowy Wolfnacht ma wyjść, jakiś projekt od kolegów z BMH, Nyogthaeblisz… Cult of Fire zagra sobie u nas, będzie metalmania (ale jak to w stolicy), kolejna Silesia a na niej Sabbat… To będzie udany rok.
Ef:
Nergal – już mi się nie chce.
Glaca – Godność swoją zmień.
Katy – Żeby chłop z chłopem…
Oracle: No w tym roku bezapelacyjnie jest to Luczyk. Gość chyba się z kimś założył, że będzie robił wszystko, żeby zaistnieć w tej kategorii. Oczywiście to moje totalnie subiektywne odczucie, no ale wicie rozumiecie – jak się człowiek godzi na wywiad, ba! Prawie sam ten wywiad proponuje, a potem dostaje niewygodne pytania i stwierdza, że jednak nie no to się ma za swoje. Albo blokowanie utworów Kata. Albo taka typowa polaczkowatość i zawiść, krytykowanie kurwa każdego kto powie, że mu się to gówno jakim jest „Without Looking Back” nie podoba. Tradycyjnie też dzbanowatość Nergala nie pozostanie niezauważona, wpierdalanie się na każdy koncert żeby se pośpiewać jako „special guest”. Ogólnie jednak z roku na rok to tego dzban – contentu chyba nam przybywa, co pocieszające nie jest…
Pathologist: Nergal… Ten typ to powinien dostać od nas dzbana honoris causa za całokształt i temat powinien być zamknięty… Tyle mam do powiedzenia. Glaca. Ta sama natura człowieka: egocentryk nieznoszący jakiejkolwiek krytyki, pozbawiany pokory, przekonany o swoim geniuszu. A do tego alimenty, filmiki, komentarze i mamy kolejnego gwiazdora polskiej kał-sceny. Temat dla mnie dość smutny, bo mam wielki sentyment do pierwszych dwóch płyt Sweet Noise… Batjuszki. Nosz kurwa nie wiem, która lepsza czy gorsza. I w sumie chuj mnie to obchodzi. W jednej gość o wątpliwej reputacji w drugiej gość, który tego pierwszego wziął do kapeli. Ja nie chce się opowiadać po żadnej ze stron, ale nie pojmuję jak można było dobrać sobie do zespołu człowieka, o takiej opinii w środowisku. Kto zamawiał kiedykolwiek w WHP i dopominał się o swoje płyty albo o zwrot kasy, ten wie, o co mi chodzi. Poza tym koleś dysponuje jednym z bardziej irytujących black metalowych wokali, jakie w życiu słyszałem… I jakby tego było mało Batjuszka pana D. będzie jechać na trasę, w której za support robi Malevolent Creation… Czy coś komuś czasem na głowę nie spadło? Ale kasa się musi zgadzać. Najlepsze zostawiłem sobie na koniec. Ja bym wręczył dzbana i to największego z możliwych Live Nation. Nie jest to co prawda osoba, ale pozwolę sobie tu wylać trochę hejtu, bo mogę… Ta firma dyma fanów muzyki na wszystkie możliwe sposoby. Goście robią, co chcą, ceny koncertów szybują w górę i granica wydaje się nie istnieć. Ostatnio Whitesnake za 400 zł w klubie! Ale dopóki znajdą się ludzie, którzy będą za to płacić, to Live Nation będzie dalej ceny podnosić. Marzy mi się, żeby ludzie się wkurwili i raz, czy dwa zespół zagrał tylko dla ochrony i pani z szatni. Może by to komuś otworzyło oczy… Nie zapominajmy też o praktykach spekulacji biletami, zmiany cen, dodawanie biletów niby to wyprzedanych, GC do parkingu… Nie jestem ekspertem, ale zastanawiam się czy takie praktyki są w tym kraju w ogóle legalne… Może warto, żeby się ktoś tym zainteresował… Tak naprawdę mnie to nie dotyczy, bo ja na koncerty LN w zasadzie nie chodzę, ale mnie takie podejście niemiłosiernie irytuje.
Łysy: Kurwa, ale żenada. Rokrocznie typ wygrywa to zestawienie. Dziwię się temu szczerze mówiąc, że w ogóle ktoś na niego jeszcze zwraca uwagę i po prostu traci na niego czas. No ale okej. W sumie macie rację he he… I mówię to absolutnie poważnie. Gość po prostu sam na to dobrze pracuje. I nie pomogą tutaj jego tłumaczenia, że on po prostu może. Spoko, ale potem niech nie płacze, że jest postrzegany tak, a nie inaczej. Ogólnie gwoździem do jego celebryckiej trumny jest fakt, że jebie on już nawet swoich fanów, którzy po prostu mogą i mają pełne prawo – o czym chyba zapomniał ten szanujący otwartość i demokrację człowiek – do komentowania jego zachowania i pokazywaniu, że ono im się po prostu nie podoba. Wątpię, czy ta tendencja się zmieni. Dalej mamy kolejnego gwiazdora, który po prostu w obecnych czasach wielkiego brata się nie odnajduje i sam sobie strzela w głowę, a to wnioskami o banowanie utworów Kata na yt, a to jebaniem na fanów, że ci jebią jego – nie oszukujmy – cienki album… Masakra. Starsi ludzie, żyjący w poprzedniej epoce po prostu powinni mieć odcięty dostęp do internetu. A jeśli już się z niego korzysta, to trzeba po prostu w niego umieć, bo ten nie wybacza i zapamiętuje już na zawsze. Vide Pan Hiro, który chwali się zakupami w sklepie czy też ten Pan Glaca, który chce, a nie może się ustawić na bijatyki pod sklepami. No i jeszcze jest Pan, który pożyczył zespół od kolegi i trzepie na nim kasę nie wysyłając zaległych płyt, które ludzie zamówili na stronie wytwórni. Masakra. Widać, że kasa po prostu zjada niektórym resztki racjonalnego myślenia. Ogólnie cała dzbanowatość sceny to jest coś, co z jednej strony śmieszy, a z drugiej przeraża. Tutaj klepią po plecach, a za nimi smarują gównem, bądź postępują tak samo jak ci, których obsmarowują (słowem: ostra dwubiegunowa schizofrenia). Mocno, naprawdę mocno to wchodzi wszystko w banię. I jeszcze ta jebana polityka, bo ten kutas jest z prawej strony, pisowiec pierdolony, fan jebanego Rydzyka, a ten to lewus, pedał jebany cwel chwali lgbtqwerty-… No litości kurwa… No i jeszcze Osmose, których przerosła akcja przecen płyt, przez co anulowano większość zamówień, bo okazało się, że owych po prostu brakło… O co tutaj chodzi, do ciężkiej kurwy?
Wojtuś: Alimenciarz kontra CZOŁOWY metaluch polskiej sceny metalowej. Co z tego może wyniknąć? Na pewno nic dobrego. W ramach ugody proponuję przeciąć na pół statuetkę z parującego stolca i rozdzielić ją między tych panów. Drugie miejsce Bart, bo inba z Batjuszką się nie skończyła. Trzecie miejsce chciałbym podarować: Filipowi Chajzerowi oraz Gajewskiemu z Metal Stuleja Atakk. Chłop wie, jak powinno się prowadzić metalowe strony. Również chciałbym pozdrowić wszystkich wydawców, którym nie są po drodze nasze recenzje. Trzymajcie się tam w swoich wytwórniach!
Ten Mispyrming to chyba dla ludzi, dla których black metal = Mgła. Nie ma tego czegoś, czego szukam w muzyce. Albo za dużo melodi po prostu.
Nowy album Deus Mortem zdecydowanie zasługuje na miano najlepszego wydawnictwa z Polski
w 2019. Szkoda, że Doombringer lekko niedoceniony, no ale cóż… Mgła też niezła. Wiadomo, że to wysoki poziom. Jeśli chodzi o zagranicę to Misþyrming wydał całkiem dobry album, jednak Teitanblood i Deathspell Omega były lepsze. Tego pierwszego zespołu pewnie nieszczególnie się u nas słucha, a tego drugiego zespołu pewnie ludzie nie rozumieją… Zresztą chyba zapomniano o Profanatica, Ultra Silvam , 1349, Nile, bo nikt ich nie wymienił…. Co do Mayhem i Darkthrone to wcale nie były takie najgorsze, a nawet bardzo dobre. No ale to już standard, że po ,,wielkich’’
i znanych zespołach tak dla zasady trzeba jechać, że są kiepskie…
Dla mnie mianowanie najnowszej płyty Mayhem „kupą roku” jest żenadą roku, kompromitacją użytkowników kejosu i nawet ich zafiksowanie na punkcie stylów black/blackened death nie jest dostatecznym wytłumaczeniem owej żenady. No bo jeśli kupą mianowaliscie panie i panowie zupełnie przyzwoity album to jak w takim razie nazwać zeszłoroczne wybryki Tool albo Opeth? A może wykreślono ostatnio Opeth ze spisu metalowców? Dziwne tylko że na metal.archives nic o tym nie wiedzą… Kolejna dziwna sprawa to kompletne milczenie na temat niektórych zeszłorocznych wydawnictw. Nowy album Nile trudno nazwać nijakim a mimo to na kejosie przeszedł bez echa tak jakby zupełnie go nie było. Esoteric? Nie ma takiej kapeli i nigdy nie było. Itd, itp.
@Hans Kloss To prawda, że najnowszy album Mayhem został bardzo niesłusznie uznany za ,,kupę roku”. Tak jakby wymagano od nich drugiego ,,DMDS”, a co by tu dużo nie mówić to ,,Daemon” do niego (i nie tylko!) nawiązuje. Jak widać takich zespołów jak Nile, czy 1349 się nie słucha w Polsce. Nie mówiąc o tym, że wszystkie te zespoły wydały lepsze i ciekawsze albumy niż Misþyrming.
marne to jakieś .. to podsumowanie ,,,