Skip to main content

Neoheresy - Noc która dniem się stałaWydawca: Elegy Records

Z Hellveto to jest taka fajna sprawa, że albo się lubi tą muzykę albo nie lubi. Nigdy jakoś nie darzyłem zbytnią estymą twórczości L.O.N.-a ale nigdy też nie skreślałem jej na gruncie muzycznym. Ot owa muzyka bytowała sobie gdzieś w przestrzeni i czasie, aż w końcu różnymi kanałami nowoczesnej komunikacji trafiła do mnie. Zainteresowany całą to neoheretycznością zasięgałem więc muzycznej wiedzy i zagłębiłem się w wersety “Nocy…”.

Jak wiadomo L.O.N. jeszcze pod szyldem Hellveto poruszał się po rejonach black metalu mocno osadzonego na bazie klawiszy i różnego rodzaju patetycznych uniesień ku czci bogów i zamierzchłych czasów. I tak przez lata (i pokaźny stos albumów) budował swoją pozycję i charakterystyczny styl. Neoherezja miała być więc nie jako nowym etapem na ścieżce rozwoju muzycznego czy też tekstowego. Więc czy zmieniło się coś szczególnie wraz z nowym wcieleniem? Może tylko nazwa. Muzyka pozostała ta sama. Mocna, potężna w swej epickości i przede wszystkim “ta”, której nie sposób nie rozpoznać. I choć dzieje się tutaj wiele, tak naprawdę wszystko jest przewidywalne. Czy to minus ? Dla niektórych zapewne może być, dla innych będzie tym, czego się spodziewali. Co prawda bogactwo środków muzycznej perswazji jest tutaj spore: tu klawisze (chociażby w “Piętno”), tutaj podniosłość (“Golgota”), tutaj epickość wylewająca się na każdym kroku (tytułowy utwór “Noc która dniem się stała”)… To jednak nie jest to nic, co mogłoby zaskoczyć potencjalnego słuchacza. Naturalnie Neoheresy chce się odciąć od muzycznych korzeni Hellveto i kroczyć nową ścieżką, to jednak pozostałości pierwiastków tego pierwszego jeszcze miejscami są bardzo mocno odczuwalne. Owszem Neoheresy “zawieszony” jest gdzieś w czasach, gdzie tego typu muzyka święciła w pewnym momencie triumfy – co mnie osobiście się podoba – i świetnie sobie ona na tym gruncie bytuje, ale z drugiej strony brak odskoczni od schematów, czy też większy rozwój jak kto woli, temu projektowi na pewno – czy też zdecydowanie – by się bardzo przydały. Czy to brzmieniowo czy też muzycznie. Jaki jest więc wniosek ?

“Debiutancki” album Neoheresy będzie dla fanów po prostu kolejnym albumem Hellveto, zaś dla tych co po raz pierwszy mają styczność z muzyką L.O.N-a będzie to dobra wykładania i start do poznania jego przebogatej twórczości. Ciekawe, acz dobrze znane.

Ocena: 6,777 / 10

Tracklista:

1. Pamiętamy
2. Neoheresy
3. Piętno
4. Golgota
5. Noc która dniem się stała
6. 1, 2, 3…
7. Na kolana
8. Gałąź

Łysy
848 tekstów

Grafoman. Koneser i nałogowy degustator Browaru Zakładowego. Fan śmierć, jak i czarciego metalu, którego słucha od komunii...

Skomentuj