Wydawca: Revenge of the Bat Records
Hypnosaur to raczej nie jest target dla stereotypowego czytelnika Chaos Vault, ale może się mylę. Niemniej jednak po perypetiach trafiła do mnie najnowsza EPka tej ekipy (złamana płyta w zamkniętym pudełku – najgorzej). Posłuchajmy więc komu i o co tutaj chodzi.
Grupa istnieje sobie kilka lat, ale obracała się w zdecydowanie innych kręgach niż moje zainteresowania, no i pewnie dlatego dotychczas na siebie nie wpadliśmy. Kolesie grają bowiem… jurassic punk. Aha, okej. Cóż to? Ano cholernie eklektyczne granie, w którym splatają się ze sobą nutki zaczerpnięte z rock’n’rolla (i to takiego, który swoje korzenie ma wręcz u Stonesów), lekkiego punka, pop/rocka (cover Kombi przecież nie wziął się tutaj znikąd), garażowego rocka, gothicu czy americany. Podlane stonerowo przesterowanymi gitarami, doprawione wibrującym klawiszkiem. Napisane w ten sposób, aby wpadały w ucho, ale nie kaleczyły tego cennego narządu nadmierną słodkością.
Wbrew pozorom to granie nie jest przekombinowane – piosenki mają jasno nakreślone struktury i przy odrobinie szczęścia mogłyby sobie polecieć w radiu. Co absolutnie nie przekreśla ich jako swojego rodzaju sztuki – bo raczej nie można w przypadku Hypnosaur mówić o graniu komercyjnym. To jest po prostu przyjemne granie, które jest stosunkowo lekkie i przyjemne. Zapewne też fajnie wypadające na koncercie. Kto wie, może jakby grali w okolicy mojej wioski to poszedłbym z czystej ciekawości?
Na pewno jednak nie jest to żaden metal i jak podkreślam – trudno mi powiedzieć, czy przypadnie Wam drodzy czytelnicy do gustu, skoro potraficie kręcić nosem na Wij (choć oczywiście oni są z innej półki gatunkowej). Moim zdaniem to granie może spodobać się kilku bardziej otwartym osobom. Mi pasuje, może i na zasadzie ciekawostki i odskoczni – no ale zawsze wolę coś takiego niż jakieś tam nie wiem… metalkory albo ente popłuczyny po Uada. Tak czy siak – materiał dla ciekawskich.