Wydawca: Rise Above Records
„Najpierw powoli, jak żółw ociężale ruszyła maszyna po szynach ospale…” Tak jakoś brzmiał wiersz Tuwima. W przypadku ElectricWizard jest tak samo, z tym, że po pierwsze – maszyna o nazwie „Witchcult Today” cały czas jedzie po woli, w ogóle nie przyspieszając, a po drugie – ruszyła nie po szynach, a po trawie. Jeśli wiecie, do czego piję…
Na „Witchcult Today” mamy do czynienia z tak zwaną angielską flegmą w całej okazałości. Pewnie się już domyślacie, że brytyjski Electric Wizard gra doom metal, co? I to doom metal pierwszej wody, bo osadzony głęboko głęboko w spuściźnie Black Sabbath (kapela nagrała nawet tą płytę na sprzęcie ponad trzydziestoletnim, więc wicie, rozumiecie – moc!), tylko, że w maksymalnie zwolnionej wersji. Riffy ciągnące się jak walec w smole rzadko kiedy przechodzą w średnie tempa. Ale są genialne, wciągają jak maglownica ramię – powolutku, ale konsekwentnie, miażdżąc przy tym kości słuchacza. Jest hipnotycznie, gęsto od dymu marihuany, oplatającego każdy dźwięk i każdą frazę śpiewaną przez Jusa. Bo to wcale nie pogłos nałożony na wokal, to gęste kłęby thc, wydobywają się z głośników i gryzą w oczy. Dlatego też tak powoli się w nich błądzi, wśród dźwięków Electric Wizard – po omacku, wabionym jedynie głosami wiedźm, zawodzących ku chwale Lucyfera. Ciężar gitar może przyprawić człowieka o klaustrofobię – nie wiem, jak słuchałoby się „Witchcult Today” po zażyciu grzybów halucynogennych, ja w każdym razie zawahałbym się (mimo, żę same grzybki sobie chwaliłem swego czasu, a jakże, hehe). A nuż ściany zaczęłyby powoli zbliżać się do siebie w żółwim tempie, znaczonym kolejnymi ociężałymi riffami i uderzeniami perkusji. Nawet teraz, słuchając takiego „Stanic Wites Of Drugula” patrzę, czy mury są dalej na swoim miejscu, a przy jedenastominutowym „Black Magic Rituals & Perversions (i. Frisson des vampires ii. Zora)” zerkam nerwowo na okno, czy za szybą nie czai się gość z rogami. Mówiąc w skrócie – wokal miażdży, gitary miażdżą, bas miażdży, perkusja miażdży, okultystyczno – psychodeliczna otoczka dodaje smaku, a atmosfera uzależnia.
Na zakończenie moja rada jest krótka i prosta: płytę w odtwarzacz, lufkę w dłoń i sprawdźcie sami jak reprezentuje się Dzisiejszy Kult Wiedźmy. A według mnie prezentuje się znakomicie. Dobre zakończenie 2007 roku.
Ocena: 10/10
Tracklist:
1. | Witchcult Today | ||
2. | Dunwich | ||
3. | Satanic Rites of Drugula | ||
4. | Raptus | ||
5. | The Chosen Few | ||
6. | Torquemada ’71 | ||
7. | Black Magic Rituals & Perversions (i. Frisson des vampires ii. Zora) | ||
8. | Saturnine |