Wydawca: Iron Fist Productions
Niecały rok temu recenzowałem debiutancką płytę tych japońskich black/speed metalowych szajbusów, a tu w skrzynce ląduje nowy, drugi album. No to skoro oni się nie opierdalają, to ja też nie będę.
Szczególnie, że muzyka Bafomet nie wymaga od recenzenta nie wiadomo jakich zdolności i jest w zasadzie „samograjem” – co najważniejsze, bardzo dobrym. Jest to oczywiście muzyka typu metal, dla ludzi którzy lubią metal. Taki najbardziej metalowy, spod znaku Bathory, Sodom, debiutu Running Wild… Znacie tę śpiewkę. Szybkie i wpadające w ucho numery jeden po drugim przelatują przez głośniki, a każdy jeden z nich mógłby zostać hymnem, bowiem ma ku temu wszelkie wymogi. No i teksty, o Lewiatanie, heavy metalowym mścicielu, klątwie wiedźmy… Powiecie – klisza. Możliwe, ja powiem, że to metal. I może zespół jakich było, jest i pewnie będzie wiele. No ale chuj w to, skoro słuchając Bafomet mam dobrze? Przecież o to chodzi – „Baptized in Goat Blood” to zaledwie trzydzieści minut muzyki, ale odtworzone wiele razy sprawi, że ta przyjemność może trwać o wiele dłużej.
I tym zdaniem, wyjętym żywcem z reklamy prezerwatyw, może zakończmy. Nie ma tu nic więcej do dodania, bowiem to muzyka z gatunku love / hate. Nie przekonani zostaną nie przekonani, maniacy kupią pomimo pozytywnej recenzji.
Ocena: 8/10