Wydawca: Century Media Records
Dziewiąty album Asphyx pokazuje, że można grać taką samą muzykę cały czas i robić to z klasą. Ba, można nagrywać albumy, które spokojnie można stawiać na równi z klasycznymi pozycjami w dorobku grupy.
„Incoming Death” bowiem trafił do mnie dość późno, przynajmniej z tego co zauważyłem, no ale my jesteśmy tylko malutkim Chaos Vault a nie potężnym metalowym medium a’la „Metal Hammer”. Niemniej intensywność z jaką odtwarzałem tenże album pozwala mi na jasną wypowiedź w kwestii death metalowego krążka roku 2016, którym na dziś dzień jest dla mnie właśnie nowy opus Holendrów. Krążek bez słabego momentu – nie ważne, czy dostajemy szybkim „Candiru” czy kruszącym najgrubsze mury potężnie brzmiącym „Wardroid”. Z jednej strony Asphyx nie przynosi nam nic nowego – z drugiej jednakże można by rzec: i całe szczęście. W tak konserwatywnym gatunku, jakim jest doom/death metal nie miałoby to najmniejszego sensu, jeśli panowie nagle zaczęliby kombinować i coś zmieniać (choć takie „The Grand Denial” jest jakby najmelodyjniejszym numerem w ich dyskografii). Ważne, że trzymają się tego co robią najlepiej od kilkudziesięciu już lat. I że wciąż faktycznie są na tym polu bezkonkurencyjni. Przecież gdyby jeden zespół z Olsztyna wciąż nagrywał tak dobre płyty jak na swoim samym początku to wszyscy mieliby w dupie odklejenie się ich lidera od rzeczywistości. Albo z drugiej strony takie Deicide, które niby wciąż brzmi jak Deicide, jednak do pierwszych płyt to im już niestety bardzo daleko. Przykładów można by wymieniać… Natomiast „Incoming Death” spokojnie słuchacie na przemian z „The Rack” czy „The Last One on Earth” i nie słyszycie różnic jakościowych. Nie dlatego, że tak sprawnie zatuszowali je w studio – po prostu ich kurwa nie ma, bo Asphyx może nie sra wydawnictwami co kwartał, żeby opłacić rachunki, ale jak już coś wyda to nie ma na nich mocnych.
Otóż więc mamy do czynienia z albumem Asphyx, który już w zasadzie może stać się klasykiem. Dawno nie wystawiłem dwóch maksymalnych not pod rząd (wczoraj zrecenzowałem nasze Deus Mortem), ale jestem przeszczęśliwy z takiego obrotu sprawy. Płyta w każdym calu perfekcyjna.
Ocena: 10/10
Tracklist: