Skip to main content

Wydawca: Devoted Art Propaganda

Jeśli kojarzycie nazwę, to wiecie, że łatwo nie będzie. Z opóźnieniem ląduję na Kejosie recenzja drugiego pełnego krążka Wędrowców.

To materiał, który można w zasadzie opisać jednym zdaniem „Lubisz Cold wave? Bier w ciemno” (akurat specjalnie nie przepadam). Zrobiłbym mu jednak tym krzywdę. A sobie odebrał przyjemność przebywania z tymi dźwiękami. Bo nie ukrywam, że to co proponuje tutaj Sars z kolegami, bardzo do mnie przemawia. Zestaw dźwięków, który ozdabia „Marynistykę suchego lądu”, jest przemyślany i dobrze skrojony.  I o ile wspominana zimna fala ma tutaj najwięcej do powiedzenia, to nie jest jedynym elementem z którego powstał ten materiał. I tak. To nie jest black metal. Aczkolwiek czuć tutaj pewne nawiązania do atmosfery tego gatunku.

Nie wiem czy kojarzycie był (w sumie dalej żyje) kiedyś taki pan – Bogdan Gajkowski. Kapitan Nemo, bo tak się tytułował. Nagrywał on swoje materiały w latach 80. Pamiętam, że pierwszy raz miałem go okazję usłyszeć, a przy okazji widzieć teledysk, pacholęciem będąc (była to ofkoz „Twoja Lorelei”). I ustalmy sobie jedno. To nie były Fasolki, czy inna Akademia Pana Kleksa (psychodela tego dzieła, dotarła do mnie nieco później), którymi byłem wtedy karmiony. To było coś przyciągającego, szalenie interesującego, a z drugiej strony zimnego, odpychającego i strasznego dla dzieciaka. Ale wywarło to mnie tak duże wrażenie, że d dzisiaj to pamiętam. Dlaczego się tak wywarstwiam przy okazji recenzji WTZ? A bo gdzieś mi tutaj ten klimat Kapitana Nemo przebija. Na przykład w utworze „Czarnożyły”.

Ale tych ciekawostek jest tutaj zdecydowanie więcej (tak oczywiście, że wspomnę o trąbce) i to w moim prywatnym odczuciu duża zaleta tego krążka. Sporo się dzieje w sferze wokalnej. I to również uważam, za wartość dodana. Do tego nie mogę też nie wspomnieć o pulsie, który ma „Marynistyka Suchego lądu”. Powolna, dostojna perkusja czasem gary post-punk, ale i „zimny” beat („Nad Revekol”).

I tak się w sumie zastanawiam teraz jaki odbiór tego materiału, miał być dzieciak tak powiedzmy w okolicach 10 roku życia? A jako, że metal A.D. 2019 to w przeważającej liczbie brzuchaty tatuś z dostępem do co najmniej jednej latorośli, więc pewnie ktoś z czytelników Kejosa, będzie mógł taki eksperyment przeprowadzić i podzielić się wnioskami.

Panowie przesiedli się z czechosłowackiej lokomotywy na nasz polski, lekko wirujący w głowie parostek. Większość pewnie przesłucha parę kawałków i stwierdzi „ po chuj tak udziwniać”. I doskonale ich rozumiem. Ale nie podzielam tej opinii. Płyta na plus.

Ocena: 8/10

Tracklist:

01.Starganiec
02.Reta
03….
04.Sucha góra
05.Czarnożyły
06.Na górze Ciemno
07.Żelazo
08.Nad Revekol
09.Hoburgsgubben

Ef
4539 tekstów

Cyniczny i złośliwy chuj. Od zawsze.

One Comment

Skomentuj