Wydawca: Putrid Cult
O warszawskim Sacrofuck na naszym portalu powiedziano już wiele. Po paru demówkach i splitach wreszcie na światło dzienne wyszła ich pełnoprawna płyta z krwi i kości zatytułowana „Ekstaza Upodlenia„.
I faktycznie idzie się nielicho upodlić przy tej płytce. A to za sprawą obskurnego death metalu, którym katują nas od dobrych kilku lat. Do czego można porównać te wesołe pląsanie z rubasznym wąsem? A no do słoiczka pełnego gówna ciśniętego w ścianę. Wiemy, że wyczyn ten jest niemoralny i obrzydliwy, ale z chorym zainteresowaniem obserwujemy tego kleksa i czekamy na jakąś puentę zwieńczającą tą wydarzenie. Tak oto w dużym skrócie wygląda album Sacrofuck. Zapytacie jednak, czy są jakieś minusy? Parę mniejszych się znajdzie, gównom wadą jest pozostawienie wokalu w tle aniżeli wysunięcie go na samiutki czubek góry lodowej. Te wyjce zasługują na lepsze traktowanie drodzy Panowie! Chociaż z tego, co usłyszałem, był to efekt zamierzony. Cóż… szkoda!
Album z kategorii tych obleśnych. Jeśli Was to nie razi, zapraszam! Reszta może uciekać w podskokach, bo jest to muzyka tak dobra, jak wyzerowanie szklanki z moczem.
Ocena: 7/10
Tracklista:
1. Leszek P.
2. Czekam z Ufnością
3. Podobieństwo
4. Śmierć Spragniona
5. Nie Znaczy Nic
6. Palacz Zwłok
7. Ogień
8. Obraz
9. Kłoda
