Skip to main content

doomster

 

Wydawca: The End of Time Records

Projekt to nowy na naszej scenie, ale Panowie za niego odpowiedzialny debiutantami nie są. Za najlepszy przykład posłużyć może Markiz, który jest jednym ze stałych bywalców w naszych recenzjach, zaraz obok kolejnych wydawnictw Slava i Weneda. I pewnie nienajgorzej mu tutaj, bo wie, że robi muzykę na tyle dobrą, że złego słowa od nas nie usłyszy.

 

Lubię takie sytuacje, kiedy zespół jasno i prosto mówi z kogo zrzyna i potwierdza się to w muzyce. Jeśli jeszcze ich idole pokrywają się z moimi, to dodatkowo materiał takiego bandu dostaje u mnie plus. Jeszcze wyższy poziom wtajemnicza, to sytuacja w której taki zespół korzystający z dobrodziejstwa tego, że ktoś coś kiedyś wymyślił, potrafi opowiedzieć to własnymi słowami. I tak moi drodzy metalowcy jest w przypadku Doomster Reich. Ponad 42 minuty doom metalowego grania w stylu wiekowych już protoplastów, mieszającego się z wpływami innych gatunków (heavy, hard itd.), a wszystko to w duchu i brzmieniu sprzed 4 dekad. Zespół pozwala sobie na wycieczki w stronę rozbudowanych, wielopoziomowych gitarowych utworów z obowiązkowymi „8 minutowymi” solówkami. I jak unikam zazwyczaj szerokim łukiem taką dźwiękową masturbację, tak Doomster Reich robi to w sposób, który mi kompletnie nie przeszkadza. Ich materiał tonie w oparach wizji po barbituranach i równie szybko uzależnia. Nie jest to może aż tak psychodeliczne (wolę w sumie określenie jebnięte), jak muzyka z przełomu 6 i 7 dekady ubiegłego wieku, ale ustalmy, hippisi nie pracowali, więc naćpani i nachlani mogli chodzić 24h. Było więc im po prostu łatwiej tworzyć taką muzyke. Kwestią odrębną, aczkolwiek istotną, stanowi  problem z odbiorem ich plumkania. Wracając do Doomster Reich ten materiał jest – jeśli ofkoz ktoś lubi takie granie – naprawdę warty przytulenia. Nawet wokal mi pasuje, a mi zwykle na tym polu ciężko dogodzić. Dla mnie prywatnie najlepszy jest kawałek numer 3. Ze szczególnym uwzględnieniem właśnie wokalu i jebniętego klimatu.

To tyle w sumie.

Ocena: 8/10

Tracklist:

01.John Woe
02.I Ate Some Desert Diamonds
03.Comfort of Conscious Demise
04.Pornosopher’s Dream
05.I’ll Shoot You Down
06.In Storms

 

Ef
4475 tekstów

Cyniczny i złośliwy chuj. Od zawsze.

Skomentuj