Wydawca: Werewolf Promotion
Trzynaście lat trzeba było czekać na to, żeby Mścisław wypuścił kolejny album pod szyldem Pripegal. A sam album to w ogóle mam wrażenie ukazał się tak ni z gruchy, ni z pietruchy. Ale bardzo fajnie, że w końcu „Na ostatnim szlaku” jest dostępne.
Bowiem Pripegal to w chwili obecnej chyba najlepszy spadkobierca twórczości Bathory na polskiej ziemi. Mowa o twórczości Quorthona z epoki wikińskiej. Przy czym spuścizna wojowników północy została zamieniona – przynajmniej w sferze lirycznej – na słowiańskie korzenie. No ale dziwne by było, gdyby Mścisław zamiast Swarożyca chciał opiewać Thora. Natomiast w sferze stricte muzycznej Pripegal we wspaniały sposób odnosi się do „Hammerheart”, „Twilight of the Gods” czy „Blood, Fire, Death”. Podkreślam słowo „wspaniały” – „Na ostatnim szlaku” charakteryzuje podobna moc, wzniosłość i dodajcie sobie jeszcze inne rzeczowniki i przymiotniki, których chętnie używa się do opisu podobnych albumów. Muzyka Pripegal płynie dumnie, z uniesionym czołem, niosąc ze sobą wszystko co potrzebne płycie z tego gatunku – bardzo dobre melodie, doskonałą atmosferę, rozmach i epickość. Świetną sprawą są tutaj wokale – zróżnicowane, w większości doskonale zrozumiałe i bardzo dobrze zaaranżowane. Choćby te efekty z nakładaniem się na siebie chórów, czystego wokalu i black metalowego chrypliwego skrzeku gdzieś w tle. Robi wrażenie, doprawdy. Generalnie bardzo podoba mi się to, w jaki sposób te numery zostały zaaranżowane – niby doskonale znane riffy i klimat, a absolutnie nie nudzą, pomimo czasu trwania dobijającego do pięćdziesięciu minut. A do tego potężne brzmienie. Jestem pod olbrzymim wrażeniem, tym bardziej że nie mogę określić siebie mega fanem pogańskiego black metalu, nawet jeśli jest on totalnie wzorowany na Bathory. Natomiast Pripegal sprawił, że ich najnowszej płyty słucham raz za razem i wcale nie mam dość.
Tak naprawdę „Na ostatnim szlaku” to album bez słabego momentu. Polecam absolutnie wszystkim. Nikt u nas tak dobrze nie oddaje hołdu Forsbergowi jak Pripegal.
Ocena: 9/10
Tracklist:
1. | Orlim szlakiem | ||
2. | Pod sztandarem przodków | ||
3. | Włócznia swaroga | ||
4. | Mary (ponad ciemną tonią) | ||
5. | Bitwa żywiołów | ||
6. | Szczodre gody | ||
7. | Na ostatnim szlaku |
Niestety nie zgodzę się z tą recenzją.
Kilka przygrywek, odnoszę wrażenie, że zerżniętych wprost z Bathory, nie czyni tego dzieła wyjątkowym. Co mnie razi to brak przejrzystości w warstwie muzycznej. Chciałbym wyłapać jakieś melodie, smaczki a tu jeden jazgot. Wszystko zlane ze sobą, stłumiome. Może taki był zamysł ale nawet za czasów Bathory dawało się nagrywać czysto i klarownie gdzie na tym dziele gitara akustyczna z przesterami chyba byłaby umowna. Zresztą przez większość czasu trwania płyty trudno wyłapać co tam gitara gra bo wszystko harczy i rozmyte. Szkoda bo recenzje mnie podjarały konkretnie a wyszło jak zwykle.