Skip to main content

Na Amon Acid wpadłem przypadkowo dzięki „Pardigm Shift”, świetnej doom metalowej płycie, z masą odniesień do psychodelii lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Potem zacząłem wnikać bardziej w ich pozostałe wydawnictwa i totalnie mnie kupili. Może i ich muzyka to nie jest coś, co przeciętny fan metalowego nakurwu łyka bez popitki, jednak moim zdaniem jest to zespół na tyle ciekawy i tworzący dobre rzeczy, że spokojnie można ich przedstawić na naszych internetowych łamach. Tak więc przed Wami Amon Acid w postaci Briony’ego – połowy tego zespołu. 

Oracle! Hail! Na początku muszę i chcę Wam pogratulować wspaniałego albumu! „Paradigm Shift” to krążek, którego nie mogę (i nie chcę!) przestać słuchać. To świetny kawał muzyki, a w waszym przypadku, chyba pierwszy który ma szansę uderzyć szerzej do metalowego odbiorcy, nie sądzisz?

Briony: Dziękuję! Cóż, oboje w zespole kochamy doom metal i postanowiliśmy nagrać EPkę, na której znajdą się nasze najcięższe jak dotychczas utwory. Ale im dłużej pracowaliśmy nad nimi, tym bardziej uświadamialiśmy sobie, że to działa i że chcemy podążać w tym kierunku i nie przestawać tylko na EPce. Odzew jest póki co bardzo dobry, planujemy więc dalsze eksplorowanie tego soundu.

O.: Zanim to nastąpi skoczmy na moment do przeszłości i powiedz proszę o początkach Amon Acid, nie jesteście bowiem wybitnie dobrze znani, przynajmniej nie w Polsce. Wiem tylko, że jest Was dwoje, a kapela nie jest jakoś wybitnie stara – jak więc to wszystko się zaczęło?

B.: Ja i Sarantis poznaliśmy się w 2018 roku, widziałam jego zespół wcześniej w moim rodzinnym mieście i od razu obdarzyłam go olbrzymim szacunkiem, jako muzyka. Przez kilka lat próbowałam założyć jakiś zespół, wchodziłam w kilka kolaboracji, ale nigdy nie kończyło się niczym poważnym. Sarantis pokazał mi jak używać Cubase i od tego czasu pogrywaliśmy razem, komponując i pisząc teksty. Dla zabawy nawet wrzuciliśmy naszą muzykę na bandcamp ale nigdy nie planowaliśmy pójść z tym dalej – radość sprawiało nam samo jammowanie i eksperymentowanie z różnymi dźwiękami. W końcu udało nam się zorganizować gig z Acid’s Mother Temple i zrekrutowaliśmy starego przyjaciela by zagrał z nami to show. Od tego czasu gramy z różnymi muzykami sesyjnymi, lubimy jammowanie z różnymi ludźmi, bo to bardzo rozwijająca rzecz. Aktualnie kończymy prace nad nowym albumem z perkusistą Smithem, który na co dzień mieszka w Szwajcarii. No ale z racji lockdownu musimy przystosować się do współpracy przez internet – ale wychodzi nam to jak na razie całkiem nieźle. Prawdopodobnie zostanie z nami na stałe.

O.: Ale rozumiem, że jesteście małżeństwem, co nie? Nazwisko takie same, stąd moje przypuszczenie, hehe! Czy ta sytuacja pomaga czy przeszkadza w codziennym tworzeniu pod szyldem Amon Acid?

B.: Tak i jest to zdecydowanie pozytywna rzecz w naszym przypadku. Zaaranżowaliśmy sobie małe studio w naszym mieszkaniu, możemy tam więc bez przeszkód ćwiczyć, komponować czy nagrywać – i robimy to praktycznie codziennie. Poza tym pomaga nam to złapać tę wibrację z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy zespoły tak naprawdę żyły razem pod jednym dachem, tworząc przy tym wspólnie muzykę. Późne sesje jammowania i eksperymentowanie z brzmieniem to klucze do naszej muzyki.

O.: Piękna sprawa. Szczególnie, że Wasza muzyka jest bardzo eklektyczna i zróżnicowana. W inspiracjach można przebierać – fuzz, rockabilly, oczywiście doom, trochę punka i mnóstwo dziwnej orientalnej muzyki, muzyki z orientu i tak dalej. Dodać do tego zwariowanej elektroniki i dostajemy naprawdę mocny muzyczny trip. Ale na tle reszty „Paradigm Shift” i tak jest najcięższy…

B.: O tak, mamy naprawdę dużo wpływów muzycznych a co i rusz odkrywamy nowe rzeczy, nowe brzmienia, z całego świata. Chcemy je poznawać i jeśli nam przypasują – chcemy je używać w naszej muzyce, z różnym stopniem subtelności. Ostatnio na przykład poznaliśmy Rembertiko – muzykę z Grecji. Użyliśmy jej celowo, bo zarówno pod kątem słów jak i muzyki, jest jej blisko do doom’u, więc pasuje nam jak najbardziej. Obydwoje wyrośliśmy na rocku i metalu jako nastolatkowie, a z czasem szliśmy w innych kierunkach – elektroniki na przykład. Chcieliśmy, żeby było to ciężkie. Z czasem polubiliśmy rezultat, więc rozwijaliśmy swoją muzykę w tym właśnie kierunku. Nasze smaki na muzykę zmieniają się również w zależności od pory roku – w zimie katujemy więcej doom metalu, podczas gdy w lecie więcej elektroniki czy muzyki ze świata. Choć w zesżłym roku było dziwnie, mieliśmy cały czas nastrój na doom metal… Pisanie cięższego materiału było zdecydowanie świadomym wyborem, dla nas całkowicie sensownym. Odkryliśmy też nowe sposoby, na inkorporowanie nowych rzeczy do naszej muzyki i utrzymywanie zarazem odpowiedniego ciężaru. Na ten moment chcemy więc podążać właśnie w tym kierunku.

O.: A narkotyki? Czy tam używki, jak duży wpływ mają na Waszą twórczość? Pytam bo muzyka Amon Acid jest jak trip – tylko że raz kolorowy, a kiedy indziej raczej szary.

B.: Eksperymentowanie w każdej formie odgrywa w naszej muzyce olbrzymią rolę. Gdy piszemy muzykę, chcemy by zabrała ona słuchacza w trip, a gdy odgrywamy ten sam riff na okrągło przez kilka godzin i sami czujemy się, jak podczas tripu – wówczas wiemy, że jesteśmy na dobrej drodze. Tripy nie zawsze są przyjemne, ale generalnie czy te dobre, czy te złe – wszystkie są warte spróbowania. Czasem potrzeba nam czegoś mrocznego, byśmy mogli kiedy indziej docenić trip mieniący się kolorami. Chcemy uchwycić psychodelię, która zjawia się w wielu formach, stworzeniem jest magija – i to właśnie nasz trip.

O.: Macie jakiś główny koncept na swoich albumach? Może nie taki jak u Kinga Diamonda, ale taki, który gdzieś tam non stop się przebija przez Waszą twórczość, w muzyce i w tekstach?

B.: Takim głównym konceptem jest psychodelia, która ukazuje się u nas na różne sposoby, wypływa z różnych muzycznych inspiracji. Komunikuje się ona też ze słuchaczem poprzez różne surrealistyczne kanały. Nasza egzystencja zawsze była chaotyczna, ale odkąd na świecie żyją ludzie połączeni sieciami chaos wynosi się na jeszcze wyższy poziom. Świat w którym obecnie żyjemy wydaje się być bliski naszym ulubionym tematom z gatunku science fiction i to z niego głównie czerpiemy obecnie inspiracje. Staramy nie mówić zbyt wiele jeśli chodzi o teksty, by słuchacz mógł sam wyjść ze swoją narracją, w sposób adekwatny do swojego tripa. To bardzo indywidualna sprawa, jakkolwiek jednak główne wytyczne są dość ogólne.

O.: Wasze wydawnictwa w większości to wydania cyfrowe – dlaczego? Czy może Was to pierdoli? Tak czy inaczej, Wasze albumy „Amanesh”, „Ψ” czy „Paradigm Shift” brzmiały by wspaniale jako winyle na ten przykład…

B.: Uwierz mi, to nie jest nasz wybór. Wysyłaliśmy swoją muzykę do mnóstwa wytwórni, ale doszliśmy do wniosku, że jest ona chyba zbyt dziwna – albo nie ma zbyt wielu osób, które chciałyby ją poznać. Albo tak myślą labele. Więc po prostu wrzucaliśmy swoją muzykę w neta, granie muzyki to nasze życie, więc na pewno nie przestaniemy – poza tym zdaliśmy sobie sprawę jak wielu przyjaciół ze sceny doom/stoner/psychodelic poznaliśmy dzięki muzyce. To głównie oni zachęcają nas do dzielenia się swoją muzyką. Underrated Albums czy 666MrDoom dali nam olbrzymie wsparcie na YouTube – nawet przy naszych puerwszych nagraniach, które nie do końca pasowały do ich profilu, ale sama muzyka się im podobała – i to wystarczyło. Po wypuszczeniu „Paradigm Shift” uzbieraliśmy odpowiednią sumę (znów dzięki naszym wspaniałym fanom!) na wydanie limitowanej edycji na taśmie. Po tym z kolei Regain Records skontaktowało się z nami, by wydać winyl – zaś ich wsparcie miało dla nas kluczowe znaczenie. Te starsze krążki też chcielibyśmy wypuścić na winylach, ale póki co chcemy się skupić na nowej płycie.

O.: Widzę też pewną prawidłowość – Wasze pełnowymiarowe albumy są utrzymane bardziej w stylu klasycznego doom metalu, podczas gdy na Epkach jest zdecydowanie więcej różnych wpływów, raczej spoza metalowej bajki…

B.: Masz całkowitą rację. Zdecydowaliśmy, że na EPkach będziemy bardziej eksperymentowali z muzyką niż na dużych krążkach. Na przykład „Left for Acid” jest zdecydowanie bardziej krautowa, wypełniona dźwiękami ze świata oraz masą elektroniki. Nie piszemy raczej wielu numerów w tym stylu, ale ponieważ lubimy eksperymentować i naszym zdaniem efekt końcowy jest bardzo dobry, zaryzykowaliśmy wydanie tego materiału. W głębi serca zawsze staramy się, by nasza muzyka miała w sobie jak najwięcej stoner/doomu, ale piszemy też na tyle wiele, że zdarza się nam pójście w różnych kierunkach. Z uwagi, że przekraczamy różne muzyczne ścieżki często kończy się tak, że wiele z naszych pomysłów idzie do szuflady i raczej nigdy nie ujrzy światła dziennego. Mamy tony materiału na pełne albumy, których prawdopodobnie nigdy nie wydamy, ale to część naszego procesu twórczego. Mało tego, czasem nagrywamy nawet rzeczy, które są tak naprawdę naszymi wewnętrznymi żartami.

O.: Ja tam bym posłuchał tego tak czy siak. W ogóle to mam wrażenie, że trochę żałujecie, że nie jesteście z trzydzieści lat starsi, prawda? Czy w związku z tym, że nie ma opcji totalnego postarzenia się postanowiliście oddać hołd psychodelicznym latom sześćdziesiątym i siedemdziesiątym poprzez swoją muzykę?

B.: Z nami to jak z piosenką Saint Vitus – „Born Too Late”. Odczuwamy nostalgię za tamtymi latami, za ideałami które poznaliśmy głównie dzięki filmom czy muzyce. Nasi rodzice, którzy żyli w tamtych czasach byli rockersami, choć zdecydowanie rodzice Sarantis w Grecji mieli bardziej pod górkę i bardziej ryzykowali niż moi rodzice w Wielkiej Brytanii. Rzeczy generalnie nie były tam takie proste, jak chcielibyśmy wierzyć. Wóczas ludzie naprawdę mieli nadzieję na zmianę przyszłości, rewolucja była wspólną sprawą, to zapewne były też wspaniałe czasy do eksperymentowania. Niestety, straciliśmy nadzieję, a wszystko spaliło na panewce. Ale na przykład słuchanie Rembetiko dało nam całkiem inną perspektywę patrzenia na tamte czasy. Na pewno prostszym było by myśleć, że przed latami sześćdziesiątymi wszyscy byli bardzo konserwatywni, ale wystarczy posłuchać choćby muzyki z lat dwudziestych, żeby się przekonać, iż wcale tak nie było. Zawsze gdzieś byli ludzie żyjący poza ogólnie przyjętymi normami społecznymi. W takiej Ameryce utwory Lucille Bogan sprawiły by, że Cardi B okryłaby się rumieńcem, a w Grecji na przykład taka Roza Eskenazi śpiewała wówczas o swoim zamiłowaniu do kobiet i heroiny.

O.: Dokładnie tak było. Ok, zmiana tematu – jak wiele koncertów zagraliście w erze przedcovidowej? Zastanawiam się, czy macie gotowy „scenariusz” takich koncertów czy stawiacie na improwizację?

B.: Udało nam się zagrać dotychczas tylko trzy kocnerty. Podczas pierwszego supportowaliśmy Acid Mother’s Temple, to było totalne szaleństwo. Kiedy zakładaliśmy Amon Acid dużo słuchaliśmy „Astrogasm from the Inner Space” i to zainspirowało nas to pisania i grania na swój własny sposób, z użyciem wielu powtórzeń i zapętleń, które potrafią wykręcić zwykły pomysł w coś naprawdę odjechanego. Od tego czasu zagraliśmy inne, mniejsze gigi w lokalnych klubach. No a potem nastał lockdown. Choć mieliśmy szczęście, że w kwietniu zeszłego roku Shinding Magazine zaprosiło nas na zagranie podczas festiwalu on line, co było dla nas naprawdę wspaniałe – zagrać na tej samej imprezie, na której zjawiają się Wally Walker (The Pretty Thing) czy Rudi Protrudi (The Fuzztones) to naprawdę wspaniała sprawa. Odkryliśmy tam też nasze nowe ulubione bandy – Green Seagull czy Magic Brother Mystic Sister. Nie mieliśmy jeszcze okazji zrobić gigu, który w większości opierałby się na improwizacji i jammowaniu niestety, ale marzy nam się, by zrobić właśnie coś takiego jak w latach siedemdziesiątych – całonocne jammowanie z olbrzymią ilością muzyków. Liczę, że uda się nam po zakończeniu lockdownu. Zgadzam się, że częściowo nasze piosenki są idealne do improwizacji, ale w większości mają one też wyraźną strukturę. Na przykład ten numer „Kaigome” jest w większości efektem improwizacji – całkiem innej, gdy w grę wchodzi też śpiewanie.

O.: Moim zdaniem słuchanie muzyki Amon Acid jest też trochę jak jaranie trawy i oglądanie o trzeciej nad ranem dokumentów na Discovery w stylu „Hitler – czy był istotą z innego wymiaru?” albo „Czy to kosmici zmusili Brytyjczyków do picia tej paskudnej herbaty z mlekiem?” czy coś w ten deseń, podczas gdy w tle leci sobie po cichutku Hawkwind czy Electric Wizard, hehe! Wiele nocy spędziliście na takich właśnie aktywnościach?

B.: Za dużo by zliczyć! Oglądanie dokumentów o Obcych czy teoriach konspiracji to fajna inspiracja gdy trzeba zasiąść do pisania tekstów. Oczywiście lubimy też oglądać poważne dokumenty, szczególnie o starożytności czy socjologiczno – polityczne. Wszystko razem zaczyna pasować, jako niezła dystopia science fiction, a w rzeczywistości ludzka natura i chaos są o wiele dziwniejsze niż najbardziej wymyślne fantazmaty o Obcych. Uwielbiamy też horrory, szczególnie stare włoskie obrazy, ale i w tym przypadku rzeczywistość jest o wiele bardziej przerażająca. To naprawdę śmieszna sprawa patrzeć, jak ludzie próbują tłumaczyć chaotyczną i bardzo często brutalną naturę swojej egzystencji.

O.: Zdecydowanie. Skoro już wiemy, że oboje macie cholernie szerokie horyzonty muzyczne, ciekaw jestem jak bardzo różnią się one między sobą z kolei. Są jakieś zespoły czy gatunki, które jedno z Was kocha, a drugie nie cierpi?

B.: To może brzmi śmiesznie, ale gdy się poznaliśmy, wiedziałem że Sarantis lubi surfować, a ona z kolei wiedziała, że słucham punka. To były te rzeczy, które mieliśmy wspólne. Oboje lubiliśmy również psychodeliczną muzykę no i metal. Potem okazało się, że oboje również lubimy muzykę elektroniczną i stare techno, house a nawet nowe r’n’b. Sarantis nakręciła mnie też na nową muzykę – na przykład na rap z Memphis – Tommy Wright III, Princess Loko czy Triple 6 Mafia… te nazwy mają taki sam zły vibe, przy najmniej dla nas, jak zespoły black metalowe. Chyba nie przychodzi mi nic do głowy, co rzeczywiście dzieliłoby nas jeśli chodzi o opinię muzyczną. Bardzo pasujemy do siebie, oboje jesteśmy bardzo otwarci, lubimy mroczną stronę pewnych rzeczy, ale też lubimy mieć z tego fun – to naprawdę kształci nasze indywidualne muzyczne smaki.

O.: No to bosko! Ok, no to na ten moment wszystko co chciałem wiedzieć. Dzięki wielkie za ten wywiad!

B.: Również dzięki!

Oracle
17401 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

One Comment

  • Oracle pisze:

    Wersja angielska:

    Hello! At first I want to congratulate, because Your last album, „Paradigm Shift” is really great and I can not (and don’t want to) stop listening to this. It is great piece of music and the first one which can hit the more metal audience I think – how’s your opinion?

    Thank you! We both love doom so we decided to make an album of the heavier tracks we’d written and have it as a ‘doom ep’ but the more we worked on it we realised that it was really capturing the combination of our influences and decided we really want to carry on in this direction. The response so far has been really positive and our next album is definitely building on this sound.

    Let’s jump to the past – tell us about the first days of Amon Acid, because You aren’t too well-known, at least in Poland. There are two of You who keep Amon Acid alive and the story of the band isn’t too old, am I right? How does it start?

    Me and Sarantis met in 2018, I had seen his old band playing in our home town and really had a lot of respect for him as a musician. I had been trying to get a band together for years and done a few collaborations but never really seemed to get much further with music. Sarantis started showing me how to use Cubase and together we decided to just play around writing and recording songs. We put it on bandcamp for fun but didn’t expect it to go any further – we really just enjoyed jamming and experimenting with different sounds. We eventually managed to land a gig with Acid Mother’s Temple and recruited an old friend to play rhythm guitar for the show. Since then we’ve ended up jamming with a few different people and still like to play with other musicians whenever we can. We have just finished recording our next album with a drummer (Smith) who currently lives in Switzerland, with the lockdown happening it made sense for us to collaborate over the internet and it’s worked really well. We see him as being a permanent addition to the line up.

    Are you married? The last name is the same, haha – does it help or it doesn’t matter in Amon Acid’s case? We are married and it’s definitely been a positive thing for Amon Acid. We setup a small studio in our spare room so we can practice, write and record pretty much everday. This has helped us get into the vibe of how bands used to live communally and write together in the 60’s/70s’s. Late night jam sessions and the freedom to experiment are the key to our sound.

    Your music is sooo eclectic and diverse. There are fuzz inspirations, punkish inspirations, rockabilly, doom of course, but there are a lot of strange oriental, East music and many more. Adding to it crazy electronic it gives us a really great musical trip. But I think „Paradigm Shift” is much more heavier than the previous ones – what made You played it that way?

    We have a lot of musical influences and we’re constantly discovering new styles from around the world which we like to incorporate into our writing with various degrees of subtlety. Rembetiko (Greek) music is something we use very deliberately, the scales and lyrics are perfect for doom so it made sense. We both started out liking rock and metal when we were teenagers then gradually discovered electronic music so it made sense for us to do something more heavy, in the end we really liked the results so have carried on developing this style for the next album. Our listening habbits tend to change with the seasons too so in winter we’re spinning all our doom records then in summer it’s more electronic or world music – last year was so strange though it felt doomy all year. Writing heavier stuff was definitely a conscious choice and it made so much sense to us at the time. Since then we’ve found new ways to incorporate more of our influences whilst keeping the heaviness so want to carry on in this direction for a while.

    Drugs. How much role plays drugs in your music? I am asking because Amon Acid’s music is just like one great trip, sometimes colorful, sometimes rather grey… Experimentation is all its forms plays a huge role in our music. When we’re writing we want our music to take the listener on a trip, when we’ve been playing the same riff for hours and it feels like going on an intense trip we figure we’re on the right path. Trips aren’t always pleasant but generally a worthwhile experience good or bad so maybe the dark patches are necessary to make the colours brighter in contrast. We want to capture psychedelia which comes in many forms, creation is magick and that’s our trip.

    Does your albums and EPs some kind of concepts? Not like King Diamond stuff, rather one main message which You want to highlight with your music and lyrics? The main concept is psychedelia really so seeing that in different musical traditions and communicating ideas through surreal lyrics. Existance has always been chaotic but now that there are so many people on the planet that are connected the chaos has reached new levels. The world we’re living in right now seems to reflect some of our favourite science fiction and so we take inspiration from that in our lyrics. We try not to say too much lyrically to allow the listener to come up with their own narrative in the way you would in a trip, it’s individual but the overall guiding prinicples are the same.

    Most of your releases are simply digital stuff, without any physical versions. Why? You don’t give a fuck about it or what? I think such „Amanesh”, „Ψ” or „Paradigm Shift” should sounds brillant as LP. I hope there will be a cance to get those one day as a vinyls…

    It was not through choice for a long time, we were sending our music to loads of different places but we understand our sound it pretty weird and perhaps there wasn’t a big audience or at least a label wants to know that there are people out there who like your style. So we just kept uploading our music, playing music is our life so we weren’t going to ever stop – we managed to make some great friends through the pyschedelic/doom/stoner scene too so that encouraged us to keep sharing our releases. UnderratedAlbums and 666MrDoom on youtube both gave us a huge boost – even though our first releases especially didn’t exactly fit they were both supportive and liked our stuff. After we released paradigm shift on bandcamp we managed to make enough from downloads (thanks to our amazing fans) to self release a limited run of casettes. After this Regain Records reached out to us to do a vinyl release of Paradigm Shift and their support has made a massive difference to us as a band. We hope to get the older releases out on vinyl but are kind of focusing on the next album at the moment.

    I see such regularity – your full albums are more into guitars and classical doom/stoner rock while Eps are more diverse and we can hear there more influences which are oy of the rock/metal box… Or maybe it is only mine impression?

    You’re completely right, we decided to make ep’s dedicated to diverse music styles ‘left over acid’ for example is definitely more Kraut / world music inspired with obvious electronic influences. We didn’t write that many tracks like that but because we experiment a lot and liked the result we took the risk of releasing it. At heart we always try to keep the doom/stoner thing in our music but we write so much it can go in a lot of different directions. As we cross different musical paths we always end up experimenting and putting down ideas although the majority may never see the light of day – we have full albums of material that we probably won’t release but it’s part of the process for us sometimes we’ll even record things just as a joke between us.

    Amon Acid sounds like You really missed that You aren’t thirty years older. How do You think, is your music a taste of the psychedelic 60/70’s music, some kind of tribute to the music and attitude of those years? Definitely it’s like the St. Vitus song ‘born too late’. We have a nostalgia for the 60s/70s that is based really on the romantic ideas we get from the films and music, our parents were rockers in those days, although it was politically more risky in Greece for Sarantis’ parents than mine in the UK, things generally weren’t as simple as we’d like to believe. It does feel like people really had hope for the future back then though, revolution was common place and it must have been an exciting time to experiment but we lost all hope and we’re just left with the burning cinders. Listening to Rembetiko though gave us a whole different perspective on the attitudes of the past, I think it’s easy to believe before the 60s everyone was really conservative but when you listen to music from the 20s you see quickly that really wasn’t the case. There have always been people living outside of normal society, in America Lucille Bogan’s songs would make Cardi B blush and in Greece Roza Eskenazi was singing about her love of heroin and women.

    How many gigs did You play until the covid era? I wonder do You have always the same scenario or maybe it is one great improve? I think Your music is made to be playing in such way… We only managed to play 3 gigs, the first was supporting Acid Mother’s Temple, that was just mind blowing. When we first started Amon Acid we were listening to ‘Astrogasm from the Inner Space’and it inspired us to write and record in our own way, using lots of repetition and drawing out simple ideas into something really trippy. Since then we played a couple of smaller gigs at a local venue and then lockdown happened. We were really lucky that in April last year Shindig Magazine approached us to do their online festival, that was a huge deal for us – being on the same lineup as Wally Waller (The Pretty Things) and Rudi Protrudi (The Fuzztones) was awesome – we also discovered some new favourites like Green Seagull and Magic Brother Mystic Sister. We haven’t had the opportunity to do a long jammy improv gig but it would be amazing to recreate a 70s style jam session with loads of musicians playing all night – that’s something to aspire to after lockdown. There s deffinately bits of our songs that are meant to be improvisations but theres also an overall structure too. Songs like Kaigome is mostly imrpov for example other than when the singing happens.

    Listening to Amon Acid is like watching Discovery documents like „Hitler was from outer space” or „Aliens made British people drink this awfull tea with milk” while listening to mix of Electric Wizard and Hawkwind plaing gently in the background and with pot in the hand – at least in my opinion. How many nights passed away during such activities in your case? Too many to count! Watching hacky documentaries about aliens and conspiracy theories is good inspiration when we come to writing lyrics. We like to watch serious history documentaries too, especially about ancient history and more political sociological ones. Everything starts fitting togther into a really scifi dystopian way and it’s like the reality of human nature and chaos is far weirder than any crazy fictional ideas about aliens. We love watching horror films (especially old italian horror) but again reality is far more terrifying. It’s really funny though to watch the extreme exaplanations people come up with to explain the chaotic and often brutal nature of existence.

    I think both of You had very wide musical horizons – it is obvious after listening sessions with Amon Acid’s albums. But for sure there are a lot of differences in your music tastes. What bands are the one of you loves while the second really hates? It’s kind of funny because when we met I knew Sarantis liked surf because of his old band and I guess he knew I liked punk so there was that in common. We both were also into psychedelic music and metal. But it turned out that we were both also really into electronic music, old techno, house and even modern R&B. Sarantis turned me onto a lot of music too, one thing we dove into was memphis rap – tommy wright III, princess loko and triple 6 mafia have a creepy vibe in the same way to us as old black metal. I can’t think of anything that we really disagree on. Our outlook and aesthetic really mesh together, we’re both open minded, we like the darker side of things but want to have fun with it and that really shapes our individual tastes.

    Well, this is all for now, what I wanted to ask You! Hope to hear something new in the near future from Amon Acid! For the end, please tell us what did You listen to during answering my questions!

    Thanks for the interview, regards!

Skomentuj