Wydawca: Moribund Records
Trochę się wpakowałem w tę recenzję… Po licznych odsłuchach „Dalla Benedizione Del Diavolo” okazało się, że to reedycja albumu sprzed niemal ośmiu lat. Cóż zrobić, to jest moje pierwsze spotkanie z Unhuman Disease i po prostu nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Najważniejsze jednak, żeby z błędu wyciągnąć jakąś naukę i dlatego właśnie postanowiłem popełnić tę recenzję. Jeśli do tej pory wykazywaliście w stosunku do Unhuman Disease podobną ignorancję, to radzę to natychmiast zmienić. Powód tego powinien być prosty i oczywisty: Unhuman Disease umie w bardzo dobry black metal. Aż trudno mi uwierzyć, że ten jednoosobowy projekt stacjonuje w U.S.A, a nie na północy Norwegii za kołem podbiegunowym. Totalnie klasyczny BM w wykonaniu tego zespołu kupuje mnie zdecydowanie. Nie znajdziecie tu nic, co mogłoby wskazywać na jakieś progresywne zapędy. Jest to absolutnie klasyczne do szpiku kości. Brzmienie, wokale, nawet same riffy, to jeden wielki ukłon w stronę największych tego gatunku. Zespołów, które go budowały i tworzyły jego tożsamość. Dlatego ten zespół przekonuje mnie do siebie. I nie mówię tu tylko o „Dalla Benedizione Del Diavolo”. Ta płyta była niejako przyczyną mojego dalszego brnięcia w twórczość tego horda.
Nie będę wystawiał tej płycie oceny, bo w mojej opinii nie ma to większego sensu. Ta recenzja ma na celu zachęcenie Was do zapoznania się z twórczością Unhuman Disease.
Tracklist:
Potwierdzam, sound wciąga bardzo. Chropowaty i brudny a jednocześnie nieźle wyprodukowany. Prędkości raczej umiarkowane. Fajnie pukający bas.
Polecam Into Satan’s Kingdom.