Skip to main content

O Undead było już wiadomo spory czas przed premierą. Greg zadbał, by info o ich nadchodzącym albumie było wiadome wszem i wobec, ale nie czułem wtedy, by było to coś, co mogłoby mnie zachwycić. Zarówno okładka, jak i zdjęcie promujące przywodziły na myśl raczej kolejną kapelę rżnącą ze Szwecji aż miło. Nie doceniłem jednak Wielkiego Wydawcy, gdyż w odsłuchu Undead zaskoczyło mnie bardzo mile. Na tyle bym z miejsca poleciało kilka przesłuchań pod rząd, a w głowie wyklarowała się myśl o odpytce. I było warto, bo odpowiadający V. Repulse okazał się całkiem rozmownym i konkretnym gościem, a o wpływach w muzyce, klipach i atmosferze na scenie hiszpańskiej możecie poczytać poniżej.

B: Jesteś fanem starych horrorów?

V: Bardzo! Uwielbiam te stare filmy grozy, choćby potworów ze studia Universal: ich wygląd, poruszanie się, budowa… myślę, że to miało istotny wpływ na mnie w zakresie kreowania muzyki oraz samego pomysłu, co do Undead. Lubię także klasyki lat osiemdziesiątych i dziewięćdzisiątych i parę nowych filmów. Aczkolwiek trudno znaleźć coś dobrego w ostatnich latach.

B: Zapytałem o to, gdyż jak tylko zobaczyłem okładkę “Existential Horror”, to miałem wrażenie, że oglądam plakat jednego z filmów o zombie w reżyserii George’a Romero.

V: Doskonale, taki był właśnie zamysł! Szukaliśmy właśnie idealnego obrazu, który nadałby właściwy kontekst naszej płycie. Nie jest to album koncepcyjny, ale teksty opisują różne aspekty ludzkiej pustki, przegniłe społeczeństwo, które stworzyliśmy, i za którym ślepo podążamy, oraz strach, który zdegenerował ludzką egzystencję. Okładka została wykonana przez Branca Studio i sądzę, że idealnie ujęli oni to, co chcieliśmy przekazać. Uwielbiam ją i sądzę, że to jedna z ich najlepszych prac.

B: Przyznam, że okładka jest tak naprawdę pierwszym z wielu smaczków zawartych na Waszej płycie. Muzycznie poruszacie się w obrębie death metalu. Na początku sądziłem, że to będzie czysta szwedzizna, ale zostałem miło zaskoczony, tym, że można było znaleźć dużo więcej. Faktycznie trochę Szwecji, ale i też USA (te wpływy Autopsy!). Świetnie, że maniacy śmierć metalu będą mogli z lubością wygrzebywać nawiązania, a mimo wszystko udało Wam się stworzyć własny, całkiem dobry, styl.

V: Dzięki! I dostrzegam, co masz na myśli. Lubimy wiele kapel po obu stronach Atlantyku. Osobiście jestem fanem szwedzkiego grania, ale kocham też hordy z USA, Niemiec, Brazylii, Holandii… Staramy się nie słuchać zbytnio deathu, gdy jesteśmy w fazie tworzenia, ale te wpływy tkwią w nas głęboko i pochodzą wprost z klasyków, z okresu lat siedemdziesiątych do wczesnych dziewięćdziesiątych, jak również z wielu gatunków, takich jak nwohm, heavy, black, doom albo thrash. Szukanie u źródła jest właściwie powodem, dzięki któremu mamy nasze własne brzmienie. Staramy się unikać tworzenia muzyki zamkniętej w ściśle określonych ramach, jak również chcemy by brzmiała świeżo. Myślę, że w tym tkwi klucz do tego i będziemy tak również działać w przyszłości.

B: Popełniliście również klip do Waszego kawałka, „Haunted by Hate”. Jest całkiem spoko, a i w nim jest kolejny smaczek, gdyż sam tytuł utworu na początku, przypomina tytuły starych horrorów. Czyj był to pomysł i jak generalnie przebiegały prace nad klipem?

V: Teledysk jest dziełem Promio Films (Hiszpania). Lubimy ten artystyczny sznyt, jaki nadają swoim produkcjom. Dla tego konkretnego chcieliśmy pokazać wizerunek całego zespołu. Klip miał być dobrej jakości, bez efektów specjalnych i zbliżony do tego, jak mógłbyś zobaczyć Undead na żywo. Coś prostego, ale z krótką historią odnoszącą się do tekstu utworu, i co istotne dla nas, z wizualną zawartością artystyczną. Koncept/scenariusz został napisany przez nas, a adaptacją zajęło się Promio Films. I jestem całkiem zadowolony z rezultatu.

B: Jak już wcześniej wspomniałem, klip jest spoko, ale nie korciło Was, by nagrać coś, co byłoby jedną wielką pocztówką dla starych horrorów? Coś w stylu Death Breath “Death Breath”.

V: To jest niesamowity klip. Zdecydowanie nakręcimy w przyszłości więcej teledysków w formie horrorów, mamy masę pomysłów i chcemy zrealizować tak wiele różnych stylów, jak tylko się da. To również jest dziś niezwykle istotne. Uwielbiamy niemal każdą erę filmów grozy, więc stworzymy coś w ich stylu w zależności od treści danego utworu. Zdajemy sobie sprawę, że to masa roboty, ale nie mogę się doczekać już nakręcenia kolejnego wideo!

B: Undead nie jest totalnym świeżakiem. Macie za sobą dwie EPki, ale mógłbyś trochę przybliżyć mi historię powstania zespołu?

V: Undead znajduje swój początek w A. Von Hell oraz we mnie (V. Repulse). Znamy się od lat i niejednokrotnie współpracowaliśmy. W 2013 r. był właściwy moment, by zacząć. Przez pierwsze dwa lata działaliśmy wspólnie opracowując całą koncepcję zespołu, jego estetykę, brzmienie oraz pierwsze kawałki. Zainwestowaliśmy masę czasu w pracę nad strategią prowadzenia kapeli, gdyż nie są to już lata 90te i globalna scena jest przesycona, więc istotnym było danie sobie niezbędnego czasu, by właściwie szerzyć naszą muzykę.

B: Ha, czyli nie impuls, a przemyślana dokładnie decyzja, nieźle. Muszę również dostrzec, że Wasz album jawi się, jako zdecydowanie bardziej dopieszczony, niż jego poprzednik, „Redemption”, który w mojej ocenie miał trochę tej surowizny.

V: Dokładnie tak. Myślę, że główną przyczyną jest materiał użyty podczas procesu nagrywania oraz mixów. Obydwie płyty były nagrywane przez nas w kilku hiszpańskich studiach, a masteringiem zajął się Tore z Necromorbus Studio w Szwecji. Nagrywając “Redemption” nie mieliśmy jeszcze zbytnio doświadczenia ani sprzętu, więc staraliśmy się robić we własnym zakresie mixy tak prosto, jak to możliwe. Z kolei dla „Existential Horror” poświęciliśmy więcej czasu na poszukiwanie właściwego brzmienia, zanim weszliśmy do studia. Usprawniliśmy też nasz ekwipunek gitarowy i basowy. Uważam jednak, że najważniejszą zmianą było to, że mixami zajął się Tore, nie my sami. Od lat uwielbiamy jego pracę, dlatego też ślepo mu zaufaliśmy w zakresie pracy nad tą płytą. Daliśmy mu spore pole do działania i efekt jest kapitalny.

B: Wasze „Existential Horror” zostało wypuszczone przez znane i lubiane, Godz ov War. Jak doszło do tej współpracy?

V: Zaczęło się parę lat temu, gdy szukaliśmy możliwości dystrybucji naszego, wypuszczonego własnym sumptem, materiału. Godz ov War wyraziło zainteresowanie i zajęło się sprzedażą, po czym zaczęliśmy prowadzić rozmowy w zakresie przyszłych wydawnictw. Zaoferowano nam możliwość wydania naszego debiutu, którą to z radością przyjęliśmy. To niezwykle wysokiej klasy podziemny label, którego wszystkie kapele brzmią naprawdę świetnie. Bardzo cieszy nas ta współpraca.

B: Greg się zarumieni na te słowa. Na Waszej stronie jest całkiem spore rozpasanie, które zadowoli każdego maniaka: płyty CD, winyle, kasety. A macie jakieś własne, ulubione nośniki?

V: Zawsze wspieram fizyczne nośniki! A moim ulubionym jest winyl. Jest dużo przyjaźniejszy w brzmieniu niż format cyfrowy, przez co jest jawi się, jako bardziej żywy. Rzecz jasna mam też masę płyt CD i nieco kaset. Ale muszę przyznać, że w dzisiejszych czasach najczęściej używanym przeze mnie nośnikiem jest cyfrowy, na wielkich platformach, jak Spotify, czy You Tube. Nie jest moim ulubionym, ale jest łatwiejszy w dostępie oraz obsłudze. Mimo wszystko jednak często nabywam płyty, kiedy już zakończę odsłuchy wirtualne.

B: A macie jakieś plany, co do koncertów?

V: Jeszcze jak! Mamy zamysł rozpoczęcia trasy w 2020 r. Pracujemy już nad tym intensywnie i rozpoczęliśmy już próby pod występy. Tak więc, jeśli jacyś promotorzy czytają te zdania… jesteśmy otwarci na terminy koncertów!

B: W jednym z wywiadów wspominaliście, że w Hiszpanii scena jest ma dość toksyczną atmosferę, która spowodowana jest niezdrowym współzawodnictwem pomiędzy zespołami, pasożytującymi ile wlezie fanami, oraz nie mniej pasożytniczymi mediami. Na chwilę obecną ta sytuacja uległa zmianie?

V: Przede wszystkim, w Hiszpanii nie ma silnej sceny, a to z powodu całkowitego braku współpracy. Większość kapel, promotorów, czy mediów jest całkowicie zamknięte na wszelkie nowości, w tym także nowe zespoły. Na szczęście nie wszyscy tacy są. W ciągu ostatniego roku poznaliśmy naprawdę fajnych ludzi z branży muzycznej. Widocznym jest, że zarówno kapele, jak i media, nastawione na bardziej międzynarodowe granie są z reguły bardziej przyjazne, gdyż wiedzą, że współpraca jest naprawdę istotna, by scena była silna i prężna. Zmianom uległa również hiszpańska widownia. Ludzie są bardziej otwarci na różnorodność, jak i bardziej wymagający, gdyż oczekują choćby minimum jakości oraz wizualnej rozrywki. Osobiście uważam to za dobrą rzecz. Nowe zespoły powinny, więc jeszcze ciężej pracować, by osiągnąć swój cel.

B: Dojeżdżamy już do końca wywiadu, to może zdradź mi, co przykuło Twoją uwagę muzycznie w ubiegłym roku?

V: Nie słuchałem zbyt wielu nowości, ale za to chodziłem często na koncerty. Z tych, które naprawdę zrobiły mi dobrze, zarówno koncertów, jak i płyt, mogę wymienić na pewno Gaahls Wyrd, Tribulation, Mayhem, Kadavar, Opeth, Graveyard (death metal), Ghost, Nocturnal Graves, Dead Congregation i Blood Red Throne.

B: I ostatnie słowo należy do Ciebie!

V: Dzięki wielkie za Twoje wsparcie oraz zainteresowanie UNDEAD. Bardzo się cieszę z pozytywnego odbioru naszej płyty przez media i fanów. Szykujcie się na nasze pierwsze koncerty w 2020 r. Miejcie oczy i uszy otwarte na nadchodzące wiadomości! Cześć!

Bart
638 tekstów

Przemądrzały, gruby chuj. Miłośnik żarcia, alkoholu i gór, któremu wydaje się, że umie pisać.

Skomentuj