Skip to main content

Wydawca: Mystic Production

Najprościej było by napisać, że Thy Disease na swoim najnowszym krążku podążą ścieżką, którą „odkrył” na ostatniej płycie, tej sprzed 3 lat. Równie szybko można by załatwić sprawę i odbębnić tę recenzję stwierdzając, że „Anshur Za” jest albumem świetnym. My na kejosie jednak, na muzyczne skróty chodzić nie lubimy, tym bardziej jeśli płyta warta jest głębszej analizy.

Przyznam się szczerze, ze Thy Disease mnie zaskoczył w bardzo pozytywnym sensie. Zespół, którego karierę śledzę właściwie od samego początku, na moich oczach z niesfornego dziecka, zmienił się w poukładanego muzycznie młodzieńca. To nie znaczy nudnego, bo tego akurat o „Anshur Za” powiedzieć się nie da. Mnie prywatnie najbardziej ujęło na tej płycie doskonałe wyważenie, którym kierowali się muzycy, tworząc te 45 minut dźwiękowej uczty. Z jednej strony moc i agresja wylewająca się z takich utworów jak „Nightmare Scenario”. Po drugiej strony tej muzycznej barykady stoją takie hity (tak – łatwo i przyjemnie wchodzące w ucho piosenki), jak „Moral Supremacy”. Dla każdego coś (nie)miłego. A muzycy stoją po środku, równo rozdając ciosy na lewo i  prawo. I „Anshur Za” wręcz podręcznikowe ujęcie dorosłości muzycznej. Podręcznikowe,  ale to nie znaczy nudne. Bo podczas kilkunastu już przesłuchań krążka Thy Disease nie ziewałem, ani nie badałem z uwagą kubatury mojego pokoju. Taka mi się myśl też nasunęła, że przy całym kunszcie Yanuarego i moim szacunku do tego co robi, muszę stwierdzić, że Thy Disease to w tym momencie Qba ( bądź Cube, jak kto woli). On to odpowiedzialny za wszelkie elektroniczne dźwięki na tej płycie, tworzy obecnie podwaliny muzycznego klimatu w którym osiadł sobie zespół. Nie chcę rzucać tu frazesami, czy wpadać w bałwochwalczy ton, ale „Anshur Za” to naprawdę jeden z lepszych krążków, jakie słyszałem w 2009 roku. Thy Disease wdarł się do mojego prywatnego top 5 ubiegłego roku. Ba, nawet nie lubiany przeze mnie „Frozen” (zawsze wolałem w ich wykonaniu „The Last of the Mohicans”) nabrał w nowej aranżacji, jakiegoś takiego lepszego smaku. Ładny prezent na dekadę funkcjonowania na scenie muzycznej, przyszykował swoich fanom Thy Diseasae.

Nie będę pisał, że to płyta przełomowa dla zespołu, bo zazwyczaj jak zaczyna się jakąś płytę określać takim przymiotnikiem, to jakby bliżej do upadku i mielizny. Wolę stwierdzić, że Thy Disease wciąż odkrywa i szuka swojej muzyki. „Anshur Za” to efekt tych poszukiwań. Krążek, który na długo wryje się w Waszą pamięć. A o to przecież w muzyce chodzi. Poruszenie rzędu dusz.

Ocena: 8/10

Tracklist:

01. Blame
02. Fog of War
03. Rotten Structure
04. Collateral Damage
05. Nightmare Scenario
06. Moral Supremacy
07. Freedom for Anshur-Za
08. Code Red
09. Generals’ Speech
10. Salah-Dhin
Ef
4539 tekstów

Cyniczny i złośliwy chuj. Od zawsze.

Skomentuj