Wydawca: Godz ov War Productions
Już nawet nie chce mi się otwierać Metal Archives, by sprawdzić, która to płyta w dorobku Throneum. Z drugiej strony zastanawiam się, czym aktualnie na co dzień para się Tom, skoro w roku wychodzi co najmniej kilka pozycji sygnowanych jego nazwiskiem?
No bo nie dalej jak kilka dni temu zrecenzowałem Solium, w którym jak się okazuje, również odpowiada za całokształt. A teraz wbija na nasze łamy Throneum z najnowszym materiałem o długim tytule „Oh Death… Oh Death… Determinate, Preach and Lead Us Astray”. Że dziwnie? No trochę. Ale wiecie co? Sama muzyka Throneum też się trochę zmieniła. A nawet nie trochę. To chyba pierwszy tak dziwny krążek Throneum w ich obszernej dyskografii. Jakby środek ciężkości przesunął się gdzieś daleko w stronę dziwnego black metalu, przez co znajdujemy tu muzykę, o jaką nikt by tego hordu nie posądzał. Czterdzieści minut podzielonych zostało na trzy długie kompozycje przetykane jedynie interludiami. I dzieje się tutaj wiele, naprawdę – od znanych death metalowych łupańców, przez patenty zahaczające o ambient, a kiedy indziej o black/doom czy depresyjny black metal. Czy ktoś z Was się spodziewał takiego obrotu sprawy? No ja na pewno nie, byłem pewny że wraz z „Oh Death… Oh Death… Determinate, Preach and Lead Us Astray” dostanę po prostu kolejny krążek w stylu Throneum. A tu zonk. Nawet wokal się zmienił, jest jakby bardziej na black metalową modłę. Słucham go i słucham i do końca nadal nie mogę sobie wyrobić o nim zdania. Zastanawiam się czy to jednorazowy eksperyment, czy może od teraz Throneum zarzuca toporny death metal na rzecz eksplorowania takich muzycznych płaszczyzn? Nie brzmi to źle, ta muzyka frapuje słuchacza i sprawia wrażenie dobrze przemyślanej. Stawiając ten album koło powiedzmy „Mutiny of Death” dostajemy jakby dwa różne zespoły, choć w obu przypadkach słychać ducha Throneum – w kilku fragmentach nawet bardzo (za przykład niech służy „Delta: Self – Appointed – Grandeur”. Tu doskonale słychać stary bytomski Throneum. Ale równocześnie w tym numerze dostajemy jakieś nawiedzone damskie wokale, czyli coś totalnie innego od dotychczasowej twórczości tej grupy. Szczęśliwie w ostatecznym rozrachunku ten album wypada naprawdę bardzo dobrze. Trzeba my tylko dać odrobinę czasu. Chyba po raz pierwszy w historii Throneum.
Tak, to pierwszy naprawdę wymagający album tego bandu. Zapomnijcie o prymitywnym death metalu. Teraz do piwnicy, w której Throneum siedziało od dawna ktoś wrzucił halucynogenne grzyby. Chcecie sprawdzić efekt?
Ocena: 8/10
https://www.youtube.com/watch?v=hPjVkB2KoUU
Tracklist:
1. | Alpha: Soulside-Space-Stream | ||
2. | Beta: AGLA-on-Tetragrammaton | ||
3. | Gamma: Agla-ON-Tetragrammaton | ||
4. | Delta: Self-Appointed-Grandeur | ||
5. | Epsilon: Agla-on-TETRAGRAMMATON | ||
6. | Zeta: Archangel-Lucifer-God |