Wydawca: Avantgarde Music
Kolejny z zespołów totalnie dla mnie obcych, a tymczasem z pokaźną dyskografią i nie najkrótszym stażem. Fajnie trafiać na takie grupy, nawet stosunkowo późno.
Mowa o Ringarë– zespole, który wywodzi się z Nashville, zaś obecnie rezyduje sobie w Szwecji. Myślę zresztą, że szwedzka aura lepiej pasuje do muzyki wykonywanej przez ten duet – na „Of Momentous Endless Night” słyszymy bowiem bardzo fajnie wykonany atmosferyczny black metal. Zresztą wszystko tutaj trzyma się kanonów takiego grania.
Począwszy od okładki – która przedstawia chyba góry i nocne niebo, przynajmniej tak mi się wydaje. Nieźle zwiastuje to, co znajdziemy na krążku. Czyli ten właśnie atmosferyczny black metal, przy czym mocno osadzony w latach dziewięćdziesiątych. Te lata dziewięćdziesiąte to głównie sposób komponowania w części utworów oraz mocno charakterystyczny, kruczy wokal, będący znakiem rozpoznawczym wielu demówek z tamtych lat. Klawisze też tutaj są na bogato, chwilami środek ciężkości waha się między black metalem atmosferycznym, a black metalem symfonicznym a’la Emperor (których nota bene słyszę tutaj całkiem sporo). Ja to kupuję, bo przyznam że trochę się na takim graniu wychowałem – z jednej strony są gęste blasty, z drugiej jest niezła melodia i gęste partie parapetu oraz wspomniana już barwa wokalu. Wszystko to razem sprawia, że słuchając trzeciej płyty Ringarë przenoszę się trochę w czasie, do lat gdy kolana nie dokuczały mi tak bardzo, a młodzieńczy wąs sypał się raźno na licu. I jest mi z tym dobrze. Pewnie jakby twórcy „Of Momentous Endless Night” odstawiali kaszanę to bym narzekał, że to już było i że oklepane, ale skoro ta muzyka mi się klei, to złego słowa nie powiem.
Ba! Będę wypatrywał kolejnych produkcji, ponieważ ten krążek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jeśli podobnie jak ja ich nie kojarzyliście, sprawdźcie.
Ocena: 8/10