Przypomniał o sobie świdnicki Orchard. To znaczy się nie mi się przypomniał, bo ja ich akurat w ogóle nie znałem. Miałem nawet ten krążek przesłać Efowi, on ich zna. Ale szkoda mi było na znaczek, więc stwierdziłem, że sam ich zrecenzuję.
Tak swoją drogą, patrzcie państwo, niby kryzys, ale można rozsyłać płytę wydaną własnym sumptem jako ładny digi pack (powinienem przesłać tę recenzję jednej wytwórni, która mi oświadczyła, że mogę zrobić recenzje na podstawie sampli zamieszczonych na jej stronie…). Ale żeby nie było, że ten Orchard to tylko ładnie opakowany jest, gdyż zawartość muzyczna „II” jest również niczego sobie. Ogólnie rzec by można, iż pięć numerów utrzymanych jest w death/doom’owej stylistyce, której najbliżej do tytanów tegoż gatunku – My Dying Bride. Chwilami są to inspiracje bardziej ewidentne, czasem mniej, jednak cały czas są one wyczuwalne. Ale zachowano tu umiar, choć momentami gitary (jak w wolniejszym fragmencie „The Fool”) są jakby wyjęte żywcem z takiego „Turn Loose the Swans”. Generalnie jest dość ponuro i niewesoło (wszak kryzys), kiedy indziej melancholijnie i jakby lżej (w ostatnim na płycie „Cruelty”). W większości jednak jest dobrze. A dlaczego w większości? Bo momentami nie mogę się przekonać do głosu Arkadiusza, a konkretnie gdy próbuje on zaśpiewać ciut wyżej, jakoś mi to nie do końca wówczas brzmi poprawnie. Ale to tylko moja opinia jako recenzenta i wierzę, że zespół sobie z tym jakoś poradzi, wszak młodzi jeszcze są. Najważniejsze, że Orchard tak odgrywa ten swój mjuzik, że nie muszę się posiłkować kofeiną, by wytrwać do końca. Przeciwnie – gdy krążek już się kończy, można ochoczo wcisnąć „replay”.
No, tu moje skąpstwo wyszło chyba Orchard na dobre i ocena myślę, ze dobra, a sprawiedliwa przy tym. Uważam, iż oto mamy przed sobą kapelę z potencjałem, o czym mam nadzieję, jeszcze będzie się nam dane przekonać.
Ocena: 4,75/6
Tracklist:
1. | Silver | ||
2. | The Fool | ||
3. | Inner Fall | ||
4. | The River | ||
5. | Cruelty |