Wydawca: Nuclear Blast
Kiedy mamy do czynienia z kapelą z pogranicza gatunków takich jak grind czy powerviolence, to nikogo raczej nie zdziwi, że ich cała dyskografia może być do łyknięcia w jakieś 1,5 godziny. Ostatni album Nails pojawił się osiem lat temu i od tamtego czasu dostaliśmy split, który trwał cztery minuty i EPkę, która trwała kolejne cztery.
A omawiany tu „Every Bridge Burning” to już solidne 17 minut przemocy podzielonej na całe 10 kawałków. Na to, że trwało to aż osiem lat pewnie jakiś wpływ miał fakt, że po drodze odeszły 3/4 składu. Ale Todd zebrał sobie nową ekipkę i są to chłopy z takich kapel jak Ulthar, Warbringer czy Apparition. A producencką robotę odwalił tu niektórym pewnie znany Kurt Ballou.
No i teraz tak, czy są na sali miłośnicy chrupiącego i pokrzepiającego HM-2? No to pewnie warto zerknąć na ten albumik. To taka szybka muzyka na szybkie czasy, bo znalezienie kwadransu raczej nikogo nie będzie przerastać. Podobnie jak na poprzednim pełniaku, tak i tu pierwsze dziewięć tracków stanowi zbieraninę krótkich i srogich strzałów, by zakończyć to wszystko numerem ciut dłuższym, wolnym i gniotącym koszulę.
„Every Bridge Burning” to maniakalny łomot pełen blastów i d-beatu równający wszystko z ziemią, a każdy utwór wysrywa się ze swoich pomysłów w tempie tak ekspresowym, że trudno im zarzucić nadużywanie gościnności. To udany materiał wielokrotnego użytku. Macie chwilę? Proszę bardzo, obadajcie sami, czy wam to leży.