Wydawca: Pulverised Records
Jako propagator twórczości Jade między Wisłą a Bugiem spieszę Wam powiedzieć, że 13 września zespół ten wypuści split z hiszpańskim Sanctuarium. I ja ten split mam i go Wam zrecenzuję, bo słucham sobie go już od kilku tygodni.
I słucham z przyjemnością. Zacznijmy więc od Jade i ich trzech kompozycji. Miło mi jest donieść Wam, że zespół nie opuścił się od wydania debiutanckiego „The Pacification of Death”. W dalszym ciągu ich atmosferyczny death metal to aktualny top jeśli chodzi o ten gatunek. Zespół cały czas poszukuje, wlewa różne miksturki do tego swojego słoja i wychodzi im to znakomicie. Wszystko tam jest wymieszane w taki sposób, żebyście czuli poszczególne składniki, a równocześnie trudno Wam było je od siebie rozdzielić. Czyli macie i death metal i doom metal i black metal i progresji ociupińkę. Wszystko spina duszny, przydymiony klimat. A na tym splicie jakoś tak cały czas mam wrażenie, że zespół ostatnimi czasy nasłuchał się sporo Candlemass – nie wiem dlaczego, ale cały czas ta nazwa mi brzęczy z tyłu głowy słuchając Jade z tego splitu.
Druga część tego wydawnictwa należy do Sanctuarium, których to dotychczas nie znałem. Natomiast szybko się polubiliśmy, bo ich doom/death metal leży blisko moich zainteresowań. W przypadku Hiszpanów mamy do czynienia z piwnicznym brzmieniem, jakże różnym od wyraźnego i mocnego soundu Jade. Muzycznie również różnice są dość mocne, mimo że przy obydwu kapelach użyłem zwrotu „doom/death metal”. Cóż – Sanctuarium zdecydowanie bliżej do Cianide czy Warhammer lub Winter, bo ta muzyka jest w chuj undergroundowa, wolna, przygruzowana. Również bardzo mi się podoba. Mozolnie wybijany rytm i proste riffy to siła dwóch kawałków (z czego jeden trwa dziesięć minut, a drugi osiem) zamieszczonych na „The Sempiternal Wound”. Ciekawy band i po tych dwóch kawałkach przyjrzę się im z bliższa.
Tradycyjnie więc nie pozostaje mi nic innego, jak polecajka. Jade chwalę od zawsze, a Sanctuarium zamierzam chwalić od tego splitu właśnie.
http://www.pulverised.net/