Skip to main content

Wydawca: Putrid Cult

Jako, że jestem jednak z młodszego pokolenia, mam raczej czystą kartę i Destroyers poznałem już długo długo po ich rozpadzie. I jakoś zawsze ich kupowałem, a ich muzyka przemawiała do mnie, może trochę na zasadzie takiego „guilty pleasure”, jednak czy to „Nocy Królowej Żądzy” czy „Niedoli Cnoty” słuchało mi się całkiem nieźle. Oczywiście, najlepiej po pijaku. Co nie zmienia faktu, że byłem sceptyczny do ich powrotu.

Nawet gdy Wydawca zapytał, czy nie chcielibyśmy objąć patronatem „Dziewięć Kręgów Zła”, byłem sceptyczny. Ale podesłał muzykę i przyznam, że zmieniłem zdanie. I pewnie będą na nas / na mnie wieszane psy, ale ten krążek naprawdę nie jest zły. Ba – jest dobry. Jest to typowy Destroyers znany z ósmej i dziewiątej dekady, ze wszystkimi plusami i minusami tego stwierdzenia. Może zacznę od minusów, zanim przysłonią je nam plusy. Okładka to typowy Jerzy Kurczak, z gołymi dziuniami, taka w stylu „mmmm cycunie”. Po drugie – teksty to nadal typowy Destroyers. I nie wierzę, że oni kurwa się nie uśmiechają pod wąsem jak je piszą. Kurwa, w zasadzie wszystkie liryki to jest typowa metalowa grafomania, do bólu. Choć doceniam na przykład autoironię w takim „Jezscze gorsi” (skojarzenia ze „Źli” jak najbardziej na miejscu) i teksty, że nie kocha ich już MetalMind mnie przynajmniej śmieszą. Do plusów natomiast zaliczam muzykę. Kurwa, Destroyers zawsze moim zdaniem umiało w taki czerstwy metal, który jednak potrafił się podobać. A „Dziewięć Kręgów Zła” to taka kwintesencja tej muzyki. To rasowe heavy/thrash metalowe riffy, wpadające w ucho, zadziorne melodie, przysłoniły mi wspomniane wcześniej minusy. Zespół w trzech piątych to nowa krew i na moje ucho – chłopaki umieją doskonale wpisać się w stary styl Destroyers. Do tego dochodzą wokale Marka Łozy z gatunku „kochaj albo rzuć”, które możecie potraktować jako plus lub jako minus. Ja je biorę z całym dobrodziejstwem inwentarza. W zasadzie to stwierdzenie odnosi się do całej trzeciej płyty Destroyers. Jak widzicie, podchodzę do niej dość entuzjastycznie, za co pewnie spotka mnie szeptany ostracyzm, no ale trudno – nie będę przepraszał za coś, co mi się podoba, nie będę też próbował wpasować się w ogólną kpinę z Destroyers – przecież oni doskonale sami wiedzą jacy są i jak kojarzą się metalowej braci. Osobiście nie mam z nimi problemu, a wręcz lubię.

I jedno co mogę Wam poradzić – spróbujcie podejść do muzyki w oderwaniu łatki Destroyers. Lub potraktować ją z przymrużeniem oka, bo przecież jak inaczej ją traktować? Przez te trzydzieści lat naprawdę nic się u nich nie zmieniło i sami osądźcie czy to dobrze czy nie. Dla mnie sprawa jest raczej prosta.

Ocena: 8/10

Tracklist:

1. Zemsta roninów
2. Jeszcze gorsi
3. Noc lubieżnych ciał
4. Czarna śmierć
5. Wszetecznica
6. Krwawa hrabina
7. Bal
8. Dziewięć kręgów zła
Oracle
17405 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj