Wydawca: Unpure Records
No to wpadliśmy jak śliwka w kompot. Bo o to trafia do mnie kapela z Kanady grająca black/death metal. Jak mamy tu zachować zdrowy rozsądek, wszak najwyższa nota sama pcha się na koniec recenzji.
Przynajmniej według niektórych z naszych czytelników tak nagle jest. No cóż, gdy słucham „Demo II” od Demonarchy to akurat nie mam wielu kontrargumentów. Ten materiał faktycznie mi się podoba, a przy tym rzeczywiście jest dość mocno inspirowany zespołami na „be” – nie mówię tu o naszej tak zwanej gwieździe eksportowej. W tych czterech numerach zawartych na demówce Kanadyjczyków gnieździ się bestialstwo znane z „Gods of War” – riffy i tempa są moim zdaniem faktycznie inspirowane chuliganami z cmentarza Ross Bay. Ale i kultowy zespół na „be” z Finlandii też jest słyszalny w kilku momentach – w tych zwolnieniach szczególnie i nawiedzonym riffowaniu. Równocześnie jeśli chodzi o wpływy słyszę przewagę (dość znaczącą) Kanady nad Finlandią. Czy jest to czyste odtwórstwo? Nie powiedziałbym, po prostu wpływy są słyszalne. Może i przez to zresztą słucha mi się tego materiału z przyjemnością. A nie jest on wybitnie długi – demówka trwa krócej niż kwadrans. W zasadzie zawiera trzy bardzo równe strzały w ryj, choć chyba najbardziej w pamięć zapada ostatni, z uwagi na refren. Ja kupuję to granie całkowicie, choć zaraz nas okrzykną antysemitami z uwagi na okładkę tego materiału. No trudno, niech mówią co chcą.
Zdania nie zmienię – Demonarchy wypuściło bardzo dobrą demówkę i tak się rzecz ma, że idealnie podchodzi w mój gust. Wydała to polska wytwórnia, więc można łatwiej dostać zapewne. Szukajcie więc.
Ocena: 8/10
1. Siege of the Black Stone
2. A Feast of Dreams
3. Holodomor
4. Nebuchadnezzar