Wydawca: The End of Time Records
Zaczniemy od zabawy. Zgadnijcie, co pomyślałem na temat tego projektu i samego krążka na dzień dobry. Kilka podpowiedzi. Jednoosobowy hord za który odpowiedzialny jest niejaki Balrog. Gra na wszystkim.Nawet nie podzielił się z kimś basem. Za nagranie i miks odpowiada ten sam Balrog. Wszystkie liryki i muzyka – Balrog. Projekt okładki – dobrze kombinujecie. Jakby tego ego było za mało, to na przedzie tej ostatniej dostajemy Balroga. Ale w trzech osobach. Wracając do pytania z kilku linijek wyżej. Moja pierwsza myśl brzmiała „No piękna chujnia nam się tutaj zapowiada”.
I za pewne już nie możecie się doczekać (tak bardzo jaka ja pierwszego odsłuchu) tego, czy się ona sprawdziła. Otóż nie do końca. Do słowa „chujnia” dodałbym „ i nuda”. Reszta się zgadza. Na „Voracious Demons of Megalomania” muzyk zaprezentował prosty black metal utrzymany w niespiesznych tempach z pewnymi naleciałościami doom. Bez udziwnień, bez kombinacji, bez sensu.
To jest materiał z grupy roboczo przeze mnie nazwanej „Wiem, jaki dźwięk zaraz usłyszę, ale wcale mnie to nie cieszy”. Coś w stylu początków nauki gry na gitarze. Plumkacie sobie coś, przesuwacie palce po gryfie i nagle wychodzi Wam riff stulecia. Jesteście dumni, a w głowie słyszycie skandujące Waszą imię (Zbyszek! Zbyszek!) tłumy. Problem polega na tym, że macie te kilkanaście lat. Wcale nie wymyśliliście prochu, a to co zagraliście, ktoś zrobił przed Wami X lat temu. A potem ktoś innymi „grając sobie coś, przesuwając palce po gryfie…”.
To, że nie rozumiem sensu powstania materiału to jedno. Mamy tutaj pomysły pod którymi spokojnie mógłby podpisać się jakiś młody debiutant. Dźwięki z całym bagażem nieporadności, toporności i innych „ści” charakterystycznych dla świeżaków. Ale nie wynikających z ram gatunku. Oceny samej muzyki by to nie zmieniło. Za to można by całość jakoś tłumaczyć. Ciężko mi natomiast zrozumieć po co taki materiał nagrywa 37-letni gość. Czarna Magia prezentuje bowiem dźwięki i rozwiązania o mentalności siedemnastolatka. Do tego dochodzi nieporadność perkusji (nie dodaje to uroku) i wokal, który mi tutaj nie leży.
No i złamał dobrze zapowiadającą karierę młodego człowieka. Zgasił pana demona jak peta. Nie wiem w jakim limicie się to pojawiło na fizycznym nośniku, ale powodzenia ze sprzedażą.
Ocena: 3.5/10
Tracklist:
01.Hymn to the Father of Dark Art
02.The Tower of Dark Wizardry
03.The Lust of Violence
04.I’m the Abomination
05.Puls chaosu
06.Pieśń murszejących kości
07.Crippled Giant
08.Subliminal Voices
jak zobaczyłem okładke ( dzie indzi zresztą ) tesz se pomyślałem że to musi być jakaś kpa …………..
To nagraj lepszą. Gadać każdy potrafi. Poza tym może i mam 37 lat, ale trzy i pół roku przed nagraniem tego krążka nie umiałem grać na żadnym instrumencie, jedynie jako wokalista mam dłuższy staż. To ciekawe, że moje EP sprzed roku podobało Ci się znacznie bardziej – a przecież było dużo prymitywniejsze i mniej dopracowane. Może myślałeś, że to prymitywizm wynikający z przyjętych założeń? Inne recenzje pokazują, że ten album może się podobać, zresztą – zgodnie z tytułem – stworzyłem go aby zaspokoić własne demony. Poza tym traktuję ten projekt jako miarę moich własnych możliwości oraz jako eksperyment – dużo pracuję nad każdym aspektem, zarówno na poziomie technicznym jak i technologicznym i zamierzam wydawać album rocznie, tak abym mógł oceniać swoje postępy z perspektywy czasu.