Skip to main content

Wydawca: Beyond Eyes

Dziś będzie recenzja zespołu, wobec którego jestem trochę bezkrytyczny, ale spróbuję obiektywnie podejść do sprawy. Na ile się uda, nie wiem, ale spróbuję. Nowy materiał Cult of Fire już jest dostępny zarówno do próbnego odsłuchu online i do zakupienia w formie fizycznej, więc kto chciał to już mógł sobie sprawdzić czy warto. Dla mnie warto.

Na „The One, Who Is Made of Smoke” oczywiście czekałem. A w zasadzie czekam na wszytko, co wychodzi spod rąk ludzi mających coś wspólnego z tym projektem. Lubię ten klimat, lubię ten styl. I nie zawiodłem się w przypadku piątego albumu Czechów. Długo sobie kazali czekać na pełniaka… Tylko tytułem przypomnienia: poprzedni pełny album ukazał się w 2020 roku. Co prawda muzyki tam było sporo, bo był to podwójny album zatytułowany „Moksha” i „Nirvana”. Żeby nie było: wracam regularnie. Wyszła też jedna EPka, na której znajdowały się dwa nowe utwory i tyle. No i w końcu mamy „The One, Who Is Made of Smoke”.

Napiszę tak: nie chciałem żeby tu odbyła się jakaś wielka rewolucja. Lubię ich styl i to, jaki klimat potrafią stworzyć i to właśnie dostałem. Płytę spójną, przemyślaną, bardzo klimatyczną i w zasadzie nieprzedstawiającą niczego nowego w twórczości Cult of Fire. Ale żeby nie było tak prosto, to mam jednak wrażenie, że jest tu większy nacisk na klimat dalekiej Azji. Black metal to nadal szkielet, podstawa, esencja, ale jest tu dużo smaczków, które małymi krokami oddalają ten zespół od black metalu. Żebym nie został źle zrozumiany: są to bardzo małe kroki. Ten zespół nadal gra black metal, mocno zakorzeniony w tradycji gatunku. Płyta jest też bardzo spójna, więc nie ma sensu tu wybierać jakiś najlepszych / najgorszych numerów. Całość ma stały, wysoki poziom i daje mi wiele przyjemności z odsłuchu. Ciężko mi napisać jakieś podsumowanie, które byłoby pozbawione mojej personalnej sympatii to tego zespołu.  

Uwielbiam Czechy, fascynuje mnie daleka Azja. Ten zespół w sobie to łączy i mi to pasuje. Pasują mi wszystkie poprzednie płyty i pasuje mi też „The One, Who Is Made of Smoke”. Jeśli macie podobnie, to bez wahania powinniście sięgnąć po najnowsze dzieło Czechów. Jeśli jednak zwisa Wam ten zespół i do tej pory Was nie kupili, to mocno wątpię, że ta płyta jest w stanie cokolwiek zmienić. Dla mnie rzecz bardzo dobra, do której na pewno będę wracał bardzo często.

https://www.facebook.com/cultoffireofficial

Cult of Fire > The One, Who Is Made of Smoke
Pathologist
1146 tekstów

Skomentuj