Od ostatniego wywiadu z poznańską ekipą thrashersów z Bloodthirst minęło już sporo czasu, więc i tematów do rozmów było niemało. W międzyczasie i split wydali i drugi krążek… Sporo tego, nie będę więc przynudzał, bo Mnt to gość rozmowny, lepiej jego posłuchajcie, hehe…
Witaj Mnt! Jak samopoczucie w nowym roku? Czy przez ten krótki czas zdążyło już Cię coś dokumentnie wkurwić, czy jak na razie 2010 zapowiada się dobrze?
Ave Wyrocznia! W zasadzie wszystko i ciągle wywołuje u mnie ogólną dezaprobatę, więc zmiany w kalendarzu nie mają tu nic do rzeczy. Można jednak stwierdzić, że rok 2010 od samego początku raduje, jak i wprawia w zakłopotanie. Przynajmniej mnie, biednego prostego metalowca. Powód jest prosty. W nadchodzących miesiącach koncerty mogą mnie przyprawić o zawał. Venom (rządzi, deptaj krzyże!), Asphyx, Slayer, Deicide (chyba jednak skuszę się mimo, że katol w składzie…), Proclamation. Niestety zmuszony byłem odpuścić Ulver, czego niesamowicie żałuję…
Okej, jako, że od ostatniego wywiadu z Bloodthirst na łamach Chaos Vault minęło ponad dwa lata sięgniemy trochę wstecz, zanim przejdę do teraźniejszości, ok.? Czy masz wrażenie, że po wydaniu debiutu jest Was jakby więcej w polskim podziemiu? W zine’ach, webzine’ach, koncertach, serduszkach fanów, hehe?
Trudno mi to obiektywnie ocenić. Nie wzbogaciłem się szczególnie, haha. Siłą rzeczy wydając płytę, która trafiła do oficjalnej dystrybucji, zaczęło być jakoś więcej szumu wokół nas, ale ludzie lubią szybko zapominać. Osobiście uważam, że średnio przyłożyliśmy się do promocji w podziemiu i ostatnio wpadłem na szalony pomysł te zaległości nadrobić. Z jednej strony mieliśmy komfort i mogliśmy zająć się koncertami i muzyką, podczas gdy Pagan zajmował się promocją, ale wiadomo, że nie mógł wysłać promówki każdemu. Trzeba będzie odnowić kilka kontaktów. Swoją drogą, ciekaw jestem jak to podziemie reaguje na nowy krążek, bo teraz w modzie jest Ross Bay Cult, czy ogólnie kopiowanie na siłę pewnych trendów. My z kolei nic na siłę nie robimy, przez co trudno nas postawić w jednym rzędzie z naśladowcami Blasphemy, Watain czy nawet Kreator, bo przecież od typowego thrashowania też nieco odeszliśmy.
Kolejnym wydawnictwem, jakie ukazało się z logiem Bloodthirst był Wasz split z rzeszowskim Excidium. Kto wyszedł z pomysłem dzielonej płytki? Jak oceniacie część Excidium?
Pomysł powstał niemal od razu po wydaniu ‘Let Him Die’, być może nawet przed. Początkowo miał to być Split z Warfist – po dwa autorskie numery i po dwa covery. Nagraliśmy to w maju 2008, mastering był chyba we wrześniu, ale okazało się, że chłopaki z Warfist mieli inną wizję tematu. Wtedy Excidium pojawili się z nowym materiałem. Co prawda był on dłuższy od naszego i nie miał pierwotnie założonych proporcji, ale był on tak dobry, że koniecznie chcieliśmy to zrobić. Excidium na tym splicie powala, co tu dużo mówić.
Rzeczony split z Waszej strony rozpoczyna się króciutkim intro, ale jak w przypadku 90% takich wstępów, mogło się spokojnie bez niego obyć, bo osobiście uważam je za niepotrzebne. Dlaczego zdecydowaliście się je zamieścić? Jak dla mnie lepiej byłoby gdyby słuchacz od raz dostawał w paszczę pierwszymi dźwiękami „Assassination Is Absolute”…
No to właśnie wynikało z tych ‘nierównych’ proporcji. Oni mieli intro, więc stwierdziliśmy, że nam też się przyda. Zrobił je nasz dobry przyjaciel z Grudziądza – Infamis. Niestety zapomnieliśmy o tym wspomnieć na wkładce i był na nas zły, ale w końcu wybaczył. Zastanawialiśmy się też nad jakimiś intrami na nową płytę, ale w końcu stwierdziliśmy, że nie pasuje to do obranej koncepcji.
Na „Infernal Thrashing Kömmandments” zamieściliście dwa covery. Zauważyłem, że nie robicie tego na pełnych płytach, jedynie na splitach, bo i na wspólnych krążkach z Ebola czy Bestial Raids znajdują się takowe. Uważasz, że miejsce przeróbek jest właśnie na mniejszych formatach, czy to po prostu przypadek?
Prawdę mówiąc nie zastanawiałem się nad tym szczególnie, ale jednak miejsce coverów jest na demówkach, koncertówkach i mniejszych wydawnictwach. To jakoś tak naturalnie wychodzi. Moglibyśmy zrobić cover na pełny krążek, ale w pewnym sensie to jest koncept i obcy kawałek by nie pasował. Poza tym, po co robić z tego kolejny selling point? Myślę, że ‘Sanctity Denied’ broni się swoją zawartością i żadne ozdobniki nie są tam potrzebne. Te covery chyba jeszcze długo będziemy nagrywać, a przynajmniej grać na żywo, bo czujemy taką potrzebę. Np. bardzo z Rambem czcimy ‘Blood on Ice’ i zrobiliśmy ‘Gods of Thunder, Of Wind and Of Rain’. Póki co, graliśmy ten utwór tylko na naszym X-leciu, ale gramy go na próbach i być może zawita jeszcze do setu koncertowego. Rambo z początku nie chciał profanować Quorthona, szczególnie wokalnie, ale wyszło kozacko moim zdaniem.
Po spro-kuro-waniu „Infernal Thrashing Kömmandments” z Waszą grupą pożegnał się nomen omen Kura, hehe. Dlaczego podziękowaliście temu panu? Chcieliście być trio, jak Venom, żeby było bardziej kultowo, hehe?
W zasadzie pożegnał się niemal rok po nagraniu tego materiału i sam podziękował. Znudziło mu się granie i tyle. Przez ostatnie 1,5 roku jego wkład w zespół był w zasadzie niezauważalny. Na nowym krążku jest tylko jeden kawałek jego autorstwa, ale i tak przearanżowany przez nas trzech. Po odchudzeniu składu okazało się, że wszystko jest prostsze do ogarnięcia, czytelniejsze i wygodniejsze. Przez długi czas nie myśleliśmy o drugiej gitarze, ale ostatnio poważnie znowu nad tym myślimy. Mamy na oku jednego takiego i miał dołączyć do nas w styczniu, ale niestety nie mógł. Sprawa jest otwarta i pewnie niedługo będziemy znów kwartetem.
No i tym sposobem dobrnęliśmy do „Sanctity Denied”. Po raz kolejny odwiedziliście Metal Sound Studio. Zapewne macie już złotą kartę klienta, wszelkie zniżki i rabaty, ale co oprócz tego ciągnie Was do tamtego miejsca?
Polska Wiśniowa oczywiście! Tzw. Polandówka, hehe. To była nasza trzecia sesja z Polandem i zdecydowanie najlepszy materiał, jaki u niego zrobiliśmy. Klimat w Świebodzinie jest spoko. Warunki nagrywania może odstają od tych oferowanych przez profesjonalne studia nagraniowe, ale jednak liczy się przede wszystkim profesjonalne podejście i wyczucie tematu. Poland zdecydowanie rozumie nasz styl, bo sam gra thrash od ponad 20 lat, a nam nic więcej nie było potrzeba. Nie jesteśmy i nie chcemy być kolejnym wyświechtanym zespolikiem z kolorowej stajni dla wporzo metalowców, takimi szczunami z jajem, którym ‘metal lifestyle’ wydaje się być cool i trendy. Nic z tych rzeczy. Miało być przede wszystkim szczerze, chamsko, do przodu i żywiołowo, bo Metal to żywioł, a nie układanie kropek w midi.
Tak w ogóle to muszę Ci powiedzieć, że bardziej wolę brzmienie debiutu, bo na „Sanctity Denied” jak dla mnie jest trochę jakby przytłumione… Dlaczego zdecydowaliście się na zmianę soundu?
Po różnych opiniach jakie czytałem i słyszałem spodziewałem się takiego pytania. Od razu powiem, iż się nie zgadzam z Twoją tezą. Dla nas z kolei ‘Let Him Die’ po tych dwóch latach brzmi płasko i plastikowo. Obecnie jestem bardzo daleki od stwierdzenia, żeby debiut brzmiał mięsiście, a coś takiego chciałem osiągnąć na kolejnej płycie. Brzmienie jest zbasowane, bo takie było założenie. Miało być selektywnie, ale z wykopem i przestrzenią. Być może nie do końca udało się to osiągnąć, bo akurat w tej kwestii z Polandem ciężko było się dogadać, hehe. Przypomnij sobie, że wiele osób zarzucało poprzedniej płycie zbyt delikatne i grzeczne brzmienie. Teraz oczywiście nie chcieliśmy na siłę zrobić garażówy, ale miało być bardziej żywiołowo i organicznie. Każdy instrument na ‘Sanctity Denied’ jest słyszalny i naprawdę gra. O to nam chodziło.
„Sanctity Denied” to nie tylko inne brzmienie, ale również i muzyka jakby z deka ewoluowała. Oczywiście cały czas jest to thrash metal, ale równocześnie słychać pewne echa Morbid Angel czy szwedzkiej sceny black/death’owej, oczywiście ubranych w typową dla Was strukturę kompozycyjną kawałków. Myślisz, że styl Bloodthirst już okrzepł i stał się rozpoznawalny?
Tak właśnie stwierdził nasz wydawca kiedy posłuchał wstępnego miksu. W pewnym sensie mamy jakiś tam styl charakterystyczny dla nas, choćby te przysłowiowe skoczne riffy i przyswajalne refreny, hehe. Czy muzyka ewoluowała, to nie wiem. Na pewno jest lepiej zagrana i nagrana. Kompozycyjnie pozostało bez zmian z tą małą różnicą, że piosenki na drugi krążek powstały stricte z myślą o drugim krążku. Na debiut – chyba każdej kapeli – składają się nierzadko kawałki robione przez długi czas, nie do końca spójne stylistycznie. Być może ‘Sanctity Denied’ jest bardziej ‘na jedno kopyto’, ale spójności właśnie odmówić jej nie można. Zrobiliśmy te kawałki świadomie i naturalnie.
W pierwszym kawałku na tej płycie Rambo odspiewuje fragment utworu po polsku. Muszę Ci powiedzieć, że brzmi to nieźle. Dlaczego zdecydowaliście się na taki zabieg? Skądinąd wiem, że nie będzie to ostatni taki wyskok z ojczyzną polszczyzną, ale o tym za chwilę, hehe…
No zaśpiewał. Zajebiście, nie? Mi też się podoba, tym bardziej, że to oczywiście kolejny mój genialny pomysł, hahaha. Po prostu brakowało nam wokalu w tamtym miejscu i stwierdziłem, że polska wersja refrenu tam akurat się dobrze zmieści. Prawdę mówiąc, wyszło lepiej niż się spodziewaliśmy i właśnie z tego powodu postanowiliśmy zrobić więcej piosenek po polsku.
„Sanctity Denied” wydaliście ponownie w Pagan Records. Jesteście jeszcze im winni jakieś wydawnictwa czy to było ostatnie? Chyba nie macie powodów do narzekań ze współpracy z Tomkiem?
Absolutnie. Mimo, że jesteśmy kilkanaście lat młodsi to uważam, że mamy bardzo podobne spojrzenie na większość spraw i dlatego z Tomkiem się świetnie dogadujemy. Nie mamy parcia na szkło, a Rambo mimo wysokiego czoła nie chce być Dody mężem. Zdrowe podejście do klimatu, jak również doświadczenie w metalowych bojach zdecydowanie odróżnia nas od karierowiczów, jak i masy przejętych tematem młodocianych buntowników.
Na ostatnim albumie solosa gościnnie strzelił Poland, co tez już chyba staje się tradycją, ale oprócz niego na krążku pojawił się gościnnie Rat – kto zacz ów pan?
Na ostatnim albumie, a także na splicie z Excidium, hehe. Po prostu zawsze braknie nam czasu na zrobienie kilku solówek i pokładamy nadzieje w polandowych paluchach. Od początku natomiast nie było pomysłu na tekst do ‘Void Inferior’. Kawałek jest dość schematyczny i wiedzieliśmy, że trzeba go wzbogacić czymś, co może nie do końca bylibyśmy w stanie zrobić. Zwróciliśmy się więc do pewnej chudziny ze sceny Black Metal w naszym kraju. Słuchając tego kawałka i znając trochę popularnych ostatnio zespołów nie sposób nie zgadnąć.
Po wydaniu „Sanctity Denied” nie próżnujecie, bo baby na targu gadają, że dłubiecie już ponoć nad nową epką. Jakieś szczegóły? Podobno ma ona być odśpiewana w języku polskim – planujecie się przerzucić całkowicie na rodzimy język? U starych thrash metalowych kapel brzmi on całkiem nieźle, jeśli tylko tekst jest dobry…
Miałem nadzieję, że nagramy tą EP już na wiosnę, ale teraz wydaje się, że nie będzie to wcześniej niż we wakacje. Prawdopodobnie też skorzystamy z innego studia. O dziwo, mam taki pomysł, żeby ten materiał był naprawdę chamski i brudny, hehe. Całkowicie na polski się nie przekwalifikujemy, bo wtedy napisanie tekstów zajmowałoby kupę więcej czasu. Tak jak mówisz, język polski brzmi dobrze, o ile tekst jest dobry. Moim zdaniem 90% tego, co można było zrobić po polsku zrobił Kat, ale postaramy się i nie damy plamy, bo zwyczajnie nie chcemy się wstydzić.
W końcu było mi dane zobaczyć Was na żywca podczas rzeszowskiego Grim Harvest Fest II i co tu dużo mówić – rozpierdalacie. Jak Ty wspominasz ten gig? Myślisz, że jest sens robienia takich imprez, jeśli na kapele pokroju Waszej, Bestial Raids czy Mord przychodzi 100 – 150 osób?
Heh, dzięki, dzięki. No faktycznie grało się spoko, aczkolwiek może trochę niewygodnie, ale nie ma sanesu roztrząsać kwestii technicznych, bo chodziło przede wszystkim o napierdol i dobre afterparty. Wiesz, ja nie obraziłbym się, gdyby na każdym naszym gigu było 150 osób, ale gorzej, jeśli robi się dość potężną imprę jak właśnie Grimharvest. Spodziewałem się więcej ludzi, ale wiesz jak jest – obecnie chodzenie na koncerty nie jest w dobrym tonie. Zauważyłem, że wręcz czasami jest to mile widziane. Cóż… Zjebanej mentalności niektórych dzisiejszych wojowników Diabła nie chce mi się komentować. Ja wychowałem się w zupełnie innych klimatach, z innymi ludźmi. Przy okazji chciałbym wysunąć dość odważną tezę odnośnie Mord. Mord-a mi się cieszyła, kiedy ich oglądałem na scenie, bo to było takie małe polskie Mayhem (Nordra zresztą czci Euronymousa całym sobą nie od dziś). Innymi słowy, tak właśnie wyobrażam sobie Mayhem, gdyby Euro żył. Frekwencja na koncertach, jak i sprzedaż płyt to osobna sprawa. Jest grono maniaków (młodych, jak i starych wyjadaczy), którzy wiedzą o co kaman w tym całym Metalu, ale z drugiej strony wobec postępu cywilizacyjnego i powszechności Internetu, obecna sytuacja i tak nie jest tragiczna, chociaż z łezką w oku wspominam czasy 97-02, kiedy to naprawdę miało sens.
W grudniu zeszłego roku fetowaliście dekadę istnienia Bloodthirst. Jak wspominacie tą uroczystość? Zapewne i jakieś afterparty było? Ponoć zarejestrowaliście ten koncert i nosicie się z zamiarem wypuszczenia go na światło dzienne?
Początkowo X-lecie mieliśmy obchodzić wczesną wiosną – Rambo datuje powstanie Bloodthirst na 19.03.1999 (ma pamięć skubany) – ale zdarzyła się okazja zagrania z Nunslaughter, hehe. Potem stwierdziliśmy, że trzeba jednak wydać płytę, no i koncert jubileuszowy w końcu odbył się w grudniu. Skład był co najmniej atrakcyjny, a przede wszystkim odpowiadał nam towarzysko. Tutaj akurat frekwencja przeszła wszelkie oczekiwania, bo mieliśmy ponad 300 osób. Był to najlepszy frekwencyjnie koncert u Bazyla od 2004 roku. Piliśmy dużo piwa i wódki i wszyscy byli zadowoleni. Koncert nagraliśmy i pewnie coś z tego będzie, tylko nie ma czasu usiąść nad miksem. Może dodamy coś z niego na jakieś następne wydawnictwo, może wypuścimy go w małym nakładzie w jakiś podziemny sposób. Póki co, decyzja nie zapadła.
A jakbyś podsumował te dziesięć lat w służbie thrash metalu? Co z tego co założyliście sobie zakładając zespół już zrealizowaliście, co jeszcze czeka na swoją kolej, z czego zrezygnowaliście po drodze? A może jest coś, co najlepiej wymazałbyś z pamięci?
Realizacja założeń to, jak chyba dla każdego zespołu, wydanie oficjalnie płyty i to się udało. Jako tako utrzymujemy się na powierzchni, gramy koncerty i mamy swobodę. Ja gram w Bloodthirst etatowo od niecałych pięciu lat, ale na samym początku działalności też miałem swój wkład. Potem jednak się na 6 lat rozeszliśmy, ale nie ma tego Złego, hehehe. Z zespołem bywało różnie, ale nie było nigdy myśli o rozwiązaniu, zawieszeniu działalności. Idziemy swoją drogą i nie jesteśmy jakoś specjalnie wymagający, więc rezygnować nie było z czego. Owszem, gdyby nie wydatki na sprzęt, chlanie itp. to może bylibyśmy teraz innymi, ‘lepszymi’ ludźmi, ale jak już raz się zaprzyjaźnisz z Diabłem, to nie ma odwrotu. To, że mimo zmian w składzie, ogólnych przeciwności losu i zwyczajnych przyziemnych problemów, gramy nadal chyba najlepiej świadczy o naszej autentyczności i właśnie takich ludzi, zespoły podobne do nas szanuję, no i z takimi najlepiej się dogadujemy.
Czy Wasze demówki są jeszcze dostępne? Planujecie je może wznowić czy raczej nie – zostawicie je tak jak są, dzięki czemu za 15 lat sprzedam je, a za zarobione pieniądze postawię sieć hoteli, hehe…
A po chuj? Nawet ich nie mamy. Nie wiem co się stało z projektami graficznymi czy matrycami do ksero. Podobno leżą gdzieś u Mephista na chacie. Tutaj akurat poszliśmy na przekór i demosy można zassać z naszej strony WWW. Nie ma co się silić na kultowość i limity. Jeśli kogoś cieszy, że ma nasze demo na CD-r, to spoko. Jak chce poznać początki i ściągnie mp3, to też git. Nie uważam, żeby pierwsze demo warte było wznowienia. Drugie może i tak.
W relacji na stronie bodajże Dark Planet przeczytałem, że „Hateful Antichristian Thrash” to kawałek kultowy. Przy całym szacunku do Waszej twórczości – nie sądzisz, że trochę za wcześnie na takie słowa? Kiedy według Ciebie dany zespół można określić kultowym?
No zagalopował się nieco recenzent, prawda. Ale to jego zdanie i nic mi do tego. Ludzie lubią ten kawałek i wyznaczył on w sumie kierunek Bloodthirst. Na pewno jest charakterystycznym i jednym z najbardziej rozpoznawalnych w naszej twórczości. Jeśli dla kogoś jest kultowy, to mi to nie przeszkadza. Kultowość raczej jednak zależy od wpływu na dany gatunek muzyczny, dlatego też moim zdaniem kultowe może być Dissection, Mayhem, Bathory czy nawet Behemoth, ale na pewno nie Watain itp.
Może to głupie pytanie, ale je zadam, zwłaszcza, że ludzie takie lubią, hehe. Na kilku zdjęciach strzelasz w stronę obiektywu „diabełkiem”, który to od zawsze był kojarzony z ciężką muzyką. Właśnie – nie wkurwia Cię, jak widzisz w tiwi Dodę (choć ona ma już pewne uprawnienia, hehe), Patrycję Markowską czy innego Feela, jak wykonują ten gest w stronę małoletniej publiczności?
Sru. Bolek z Lublina (znany obecnie pod inną ksywą, ale specjalnie nie podaję) powiedział mi kiedyś coś wtedy zabawnego w moim odczuciu, ale zacytuję: ‘Nieważne kto. Ważne, że głosi Słowo’. Moja matka też strzela do mnie ‘diabełkiem’. Chyba mnie kocha.
Okej, a jako, że Doda już jest zajęta, to którą z gwiazdek polskiego szołbiznesu widział byś się w niedwuznacznej sytuacji, hehe?
Jestem metalowcem z krwi i kości. Nie lubię szołbiznesu. Tam gdzie zaczyna się biznes, Metal się kończy.
Dobra Mint! Dzięki za wywiadzicho, mam nadzieję, że nie zanudziłem Cię pytaniami! Jeśli chcesz jeszcze podać na koniec jakieś ogłoszenia drobne, rewelacje czy rzucić staropolskimi fuckami, proszę Ciebie bardzo.
Nie zanudziłeś. Siadłem do tego od razu i poszło sprawnie i w miarę szybko. Chciałbym zaznaczyć, że mimo dość stonowanych wypowiedzi powyżej, tak naprawdę jestem nieokrzesanym chamem. Kochajcie Diabła!