Skip to main content

Uf, trochę mi zeszło z tym wywiadem. Najpierw długi czas oczekiwania na odpowiedzi, potem okrutnie mozolnie mi szło tłumaczenie, ale końcowy efekt okazał się całkiem zadowalający, dzięki czemu możecie cieszyć oczy udaną rozmową z reprezentującym amerykański hord Beastlurker, M.A. Maggio, który chętnie udzielał odpowiedzi na tematy wszelakie.

B: Hails! Zacznijmy nieco standardowym pytaniem, bo jesteście dość świeżą kapelą: jak doszło do założenia Beastlurker?

M: Beastlurker został ostatecznie poczęty na przedmieściach Helsinek, w Finalndii podczas Steelfestu w 2017 r. Jason (gitarzysta) i ja spotkaliśmy się już wcześniej na jakimś małym, gównianym koncercie w Milwaukee, w Wisconsin, gdzie nasze poprzednie chicagowskie hordy występowały razem. Następne spotkanie miało miejsce właśnie w Helsinkach, gdzie dostrzegłem go na lotnisku. Gdy tylko go rozpoznałem, skierowałem do niego kilka słów. Parafrazując: „Siema, ziom. Pamiętam cię. Grasz na gitarze, no nie?”. Jego odpowiedź była nie tylko głęboko przemyślana, ale jednocześnie enigmatyczna… „No”. Następnie nastąpiło moje kolejne, zdecydowane pytanie wprost z głębin mojego umysłu: „ Przyjechałeś na Steelfest?”. Ten sukinsyn posłał mi martwe spojrzenie prosto w oczy i odpowiedział… „No”. Stworzywszy w ten sposób żelazne podwaliny naszego niezwykłego braterstwa zdecydowałem, że powinienem wypić z nim absurdalną ilość alkoholu, by ostatecznie sprawdzić, z jakiej gliny został ulepiony. Przechodząc do sedna, był bez kapeli, ale nadal aktywnie grał na gitarze. Tak się złożyło, że ja również właśnie pozostawałem bez zespołu, gdzie mógłbym bębnić, a nadal byłem aktywny w kwestii tekstów/wokali oraz chętny, by włożyć trochę pracy w perkusję/wokale w sytuacji, gdyby znalazło się coś wartego wysiłku. Zgodziliśmy się wtedy na współpracę. Dzień później nazwa „Beastlurker” przyszła mi do głowy. Po krótkiej rozmowie, zaakceptowaliśmy ją. Dla mnie to słowo jest odnośnikiem nie tylko do drapieżnych bestii tego świata, ale również wewnętrznej bestii, którą każdy z nas stara się kontrolować. Po kilku próbach wiedzieliśmy, że to będzie, kurwa dobre. Następnie zwerbowaliśmy Steve’a, by grał na basie i tak powstało trio.

B: To chyba najlepsza historia o powstaniu hordu, jaką dane mi było słyszeć. Tworząc muzykę na Waszą EPkę, miałeś w głowie jakieś konkretne inspiracje? Osobiście wyłapuję tam pewne podobieństwa do Pyromancer, jak również i Stillborn.

M: Po pierwsze, nie mam jakichkolwiek intencji, by wzorować siebie, albo muzykę tego zespołu na podobieństwo moich poprzedników. Uważam, ze inspiracja jest wszechobecna dla tych, którzy mają wolę, by po nią sięgnąć. Począwszy od podstępnych, dewastujących duszę, ohydnych ludzkich doświadczeń, aż po scenariusze tryumfu, oświecenia i samodoskonalenia. Te właśnie tematy służą mi za inspiracje. Chcę opowiedzieć historię, którą będę mógł nazwać wyłącznie “swoją”, która będzie zgodna z moją filozofią oraz psyche. EPka zawiera pierwsze cztery kawałki, które stworzyliśmy razem, tak, więc, gdy będziemy dojrzewać i doskonalić się, jako zespół, to nasz pierwiastek oryginalności będzie się mocniej klarował.

B: Odpowiedź od serca, to lubię. A jak rozpoczęła się Wasza współpraca z potężnym Godz ov War? To Greg Was odnalazł, czy raczej Wy nawiązaliście pierwszy kontakt?

M: Moją uwagę zwróciła współpraca Grega z naszymi znajomkami z Winconsin, z Pig’s Blood i Prezir. Wypowiadali się bardzo pozytywnie o tej współpracy, więc nawiązaliśmy pierwszy kontakt, i jak na razie jesteśmy niezwykle zadowoleni z tego kroku. Wspierajcie Godz ov War (mądrze prawi! – dop. Bart).

B: „Sanguine Elixir of Psychotropic Divination” ujrzał światło dzienne w 2019 r., podczas gdy zespół wyłonił się ze świata cieni dwa lata wcześniej. Żadnych demówek, ani nic, po czym nagle przywaliliście konkretną EPką. Co było powodem takiej długiej ciszy?

M: Mamy swoje własne tempo. Obejmuje ono stworzenie czegoś, co możemy nazwać demonstracją naszej jakości. Żadnych nadgorliwych, niedojrzałych demówek.

B: Można i tak, liczy się wszak efekt. Tym, co przykuwa z kolei oko, jest okładka. Kapitalny kawałek sztuki nasuwający mi skojarzenia ze stylem Caravaggia. Doczytałem, iż jej twórcą był Khaos Diktator Design. Kto wpadł na pomysł zawierzenia mu stworzenia tego dzieła? Mieliście jakieś własne pomysły, co do okładki?

M: Zamysł grupowej halucynacji podczas rytualnej ofiary z krwi świętej był mój i miałem wiele szczegółowych sugestii, co do okładki. Szczególnie, że pozostaje ona w mocnym związku z tekstami na płycie. Khaos Diktator miał zamysł przedstawienia tego właśnie w stylu Caravaggia i zawarł tam również dużo więcej swoich pomysłów. Pomysł zawierzenia mu okładki zrodził się po tym, jak obejrzeliśmy jego portfolio i podjęliśmy jednogłośną decyzję w tej kwestii. Jesteśmy niezwykle zadowoleni z dzieła Pana Todorovica.

B: Także zdjęcia zespołu we wkładce są całkiem niezłe. Hah, na jednym nawet wyglądasz, jakby dosłownie płonęła Ci głowa.

M: Te płomienie na mojej głowie, to muzyka. Egzystencjalny dar prosto z pieców moich trzewi.

B: Za Wami jest już drugi koncert, jako Beastlurker. Widziałem, że dobór kapel był wprost barbarzyński, bo oprócz Was zagrało także pyszne Imperial Savagery oraz istna maszyna do ludobójstwa, Pigs Blood. Jak było? Wielu zabitych i rannych oraz ciężki kac następnego dnia?

M: Koncert poszedł gładko. Następnie imprezowaliśmy godnie i zabawialiśmy się wspólnymi konwersacjami do późnych godzin porannych. Nie było mowy, bym pozwolił im odejść, dopóki nie ukróciliśmy obie życia piciem o przynajmniej kilka dni.

B: Pysznie, tak trzeba żyć. A są jakieś plany odnośnie następnych koncertów?

M: Pod koniec czerwca gramy sztukę w Chicago, wraz z Bolzer i Suffering Hour. Pomijając to, na razie mamy plany tylko, co do kolejnej płyty. Będzie pełne, pierdolone poświęcenie. Taki jest obecnie nasz cel.

B: No to nic, tylko czekać. To zdradź, kiedy macie zamiar ukazać światu następnego pełniaka?

M: Wstępne założenie, to wczesna połowa roku 2021.

B: Warto tu zauważyć, że dobór nośników macie zacny, bo są i płyty, i kasety, ale właśnie. Są jakieś plany, co do winyli?

M: Wydanie placka jest całkiem fajnym pomysłem. Myślę, że na chwilę obecną moglibyśmy wydać z 14. Nie jestem pewien, jak bardzo byłoby to dla nas jednakże opłacalne, bo jesteśmy kurewsko nieznanie. Mimo wszystko jednak, przyszłość zawiera w sobie wydanie winyla.

B: Widziałem, że udałeś się na seans ostatniej części „Rambo”. Warto było? Jak widziałem trailery, to miałem wrażenie, że oglądam mieszankę „Rambo” z „Uprowadzoną”.

M: Pomimo, że film był zrobiony w stylu bardzo zbliżonym do “Uprowadzonej”, to dobrze się bawiłem. Dawki barbarzyńskiej przemocy wraz z dialogami były doskonałe.

B: O, to może kiedyś obejrzę do piwka. Nowe perypetie Rambo. Można by się pokusić o stwierdzenie, że ten film już raczej nie powinien powstać, bo jest tak naprawdę żerującym na sentymencie skokiem na kasę widowni w kinach. Cóż, ta kwestia zasadniczo nie odnosi się tylko do kinematografii, ponieważ również w metalu jest sporo „powrotów” starych weteranów, którzy chcą udowodnić młodszemu pokoleniu, że nadal mają tę iskrę. Myślisz, że takie powroty są konieczne, czy raczej weterani powinni zostać już w sferze legendy?

M: Myślę, że “weterani” powinni robić to, na co mają ochotę i nie przykładać wagi do tego, co mówią, albo myślą o tym inni. Jeśli komuś to nie pasuje, to powinien włączyć sobie cos innego i wstrzymać się ze słowną nagonką, gdyż odbiór sztuki, to rzecz subiektywna. Nie sądzę, by osobiste gusta powinny kreować ocenę jakości.

B: M.A. Maggio, godzi się dostrzec, że oprócz intensywnego szlifowania warsztatu muzycznego, dbasz również o tężyznę fizyczną. Uderzasz głównie na siłkę, czy raczej trenujesz jakieś sztuki walki? Ej, z tą brodatą sylwetką i dziarami przypominasz mi Jensa Dalsgaarda.

M: Cenię sobie pozostawanie w gotowości na każdy rodzaj konfrontacji, by zastosować najskuteczniejszą obronę w każdej sytuacji, w jakiej dane mi się będzie znaleźć. Kiedy jest się zawsze gotowym, to nie trzeba tracić czasu na przygotowania. Wierzę w kondycjonowanie. Kondycjonowanie umysłu, ciała oraz ducha. Bardzo cenię sobie synergię. I tak, trenowałem boks, muay thai, grappling, jiu-jitsu (mieszane sztuki walki) przez wiele lat i od czasu do czasu lubię popodnosić jakieś ciężkie przedmioty.

M: Mówiłeś wcześniej nieco o Twoim związku z muzyką, ale czym ona jest tak naprawdę dla Ciebie? Nie grasz przecież dla sławy i hajsu, jak jakiś ćwok, ale z czystej pasji. Pełni ona rolę ucieczki od brutalnej rzeczywistości, czy raczej jej wykonywanie jest dla Ciebie formą osobistego katharsis?

M: W pewnym sensie, to jest dla mnie katharsis, na zasadzie transformacji ciemności w światło w momencie wkraczania w granice terytorium sztuki. Przypomina to nieco ekstrakcję jadu… proces przekształcania czegoś niebezpiecznego w coś uzdrawiającego. Ostatecznie jednak, muzyka jest udokumentowaniem mojego odbioru rzeczywistości oraz abstrakcyjnym manuskryptem ponurych, osobistych przeżyć, doświadczeń i filozofii. To zamanifestowany pocisk mojego mózgu, woli i metafizycznej świadomości wykreowany z nauk wynikających z wewnętrznych/zewnętrznych wojen, które toczyły się w granicach mojego jestestwa. Każdy ten dar z założenia ma być autentycznym kawałkiem psyche, którym chcę się podzielić. Życie to wojna, sztuka to żyjący byt. Zatem moim celem, jest włożyć w nią tyle samo wysiłku, ile włożyłbym w walkę o moje jebane życie.

B: Oczekiwałem czegoś od serca, ale tu mnie aż zagiąłeś. Pozostając w kategorii sztuki, jako takiej, Beastlurker skupia się na koncepcie zła, ale w dzisiejszych czasach muzyka metalowa nie oscyluje jedynie w tej tematyce, a sięga po coraz to nowe, często zaskakujące kwestie, jak choćby transgenderyzm (co ciekawe pisałem te pytania na długo przed choćby zapowiedzią nowych Biesów – dop. Bart). Czy uważasz, że tego typu egzystencjalne rozterki nie powinny znaleźć się w muzyce, która w założeniach ma raczej bezkompromisowość i nienawiść, czy też jest to znak czasów, i naturalna ewolucja oraz rozwój gatunku muzyki?

M: Uważam, że w wymiarze sztuki nie powinno być żadnych ograniczeń i każdy powinien tworzyć to, co sprawia mu osobistą satysfakcję. Ustanawianie limitów oraz zakazów tylko napędza zastałą, pozbawioną kreatywności mentalność. Bez ewolucji, w każdej formie sztuki nastąpi stagnacja/powielanie tego, co już pojawiało się wielokrotnie wcześniej.

B: Całkiem niezła odpowiedź. Dobijamy do końca, to spytam jeszcze, jak tam sytuacja w USA? Trump miał być postawiony w stan impeachmentu, ale wyczytałem w paru miejscach, że może mu się upiec z uwagi na prężenie mięśni wobec Iranu. Wszyscy już chyba zastanawiali się, czy III Wojna Światowa nastąpi, ale napięcie opadło.

M: Impeachment faktycznie miał miejsce, ale obecnie kwestia wojny jest jedynie viralową plagą.

B: To już na sam koniec zdradź, proszę Cię bardzo, naszym czytelnikom, jak prawidłowo wyhodować i utrzymywać takie dorodne brodzisko.

M: 1. Depresja. 2. Nie golenie się. 3. Masa Pęcherzy.

B: I ostatnie słowo należy do Ciebie!

M: Wielkie podziękowania dla Chaos Vault za wywiad i bądźcie gotowi na premierę naszego pełniaka.

Pozdrowienia!

M.A. Maggio

Bart
638 tekstów

Przemądrzały, gruby chuj. Miłośnik żarcia, alkoholu i gór, któremu wydaje się, że umie pisać.

Skomentuj