A teraz pochwalimy się, co znaleźliśmy w odmętach naszych laptopów. Historia tego wywiadu jest zakręcona jak korkociąg. Miał trafić do pierwszego numeru „Dildolator” 'zine, którego powołaliśmy z Pathologistem do życia w 2004 roku. Życie płata jednak figle, projekt trafił w niepamięć, a jedyny plik z wywiadem szlag trafił, gdy Oracle zalał wodą kompa. Przez ten czas jego stary Acer leżał nieużywany, aż do niedawna, gdy chciał sprzedać komp na części. Pan w serwisie zrobił cudo, bo nie dość, że komp znów działa, to jeszcze odzyskał zawartość pliku. A tam – perełka. Wywiad z Quorthonem przeprowadzony początkiem 2004 roku. Szybki telefon do Pathologista, zrobienie litra wiśniówki ze szczęścia – i dziś można cieszyć się tą rozmową. Zwłaszcza, że Thomas Borje Forsberg nie cieszył się długo życiem po udzieleniu tego wywiadu. Mamy wręcz podejrzenie, że to ostatni interwju, jakiego udzielił. Mamy więc nadzieję, że spogląda teraz z Valhalli na nas i cieszy się, że odnaleźliśmy ten wywiad.
Witaj Quorthon! Wspaniale móc z Tobą zrobić wywiad, mam nadzieję, że zamieścimy go wkrótce. Rok 2004 dobiega półmetka, na wstępie może zapytam Cię o plany na wakacje? Jak zwykle – narty wodne w zatoce Asa?
Quorthon: Tym razem nie. Zimno tam jak skurwysyn. Rok temu przeziębiłem sobie wora. W te wakacje mam pomysł na samotną przeprawę kajakiem do wschodniego wybrzeża USA. Chcę odtworzyć dawną trasę wikingów, którzy jak wiadomo pierwsi odkryli Amerykę a nie tam jakiś Kolombo czy jak mu tam było. Przez cały czas mam zamiar pić własny mocz i jeść surową rybę. Jak kurwa prawdziwy wiking a nie jakaś pizda z Amon Amarth.
Ok, zanim zacząłeś grać metal, jarałeś się punkiem. Dlaczego nastąpiła zmiana Twoich poglądów – co przestało Ci się podobać w muzyce punkowej?
Q.: Nic. Dalej jej słucham jak nikogo nie ma w pobliżu. Wkurwiał mnie brud. Nie mycie się przez cały czas powodowało u mnie bolesne odparzenia krocza, dupa mnie cały czas swędziała, że już nie wspomnę jak jebałem. Raz miałem akcje. Jadę autobusem oczywiście bez biletu a obok mnie jedzie ślepy. Ślepy kurwa. Czaisz! I gość do mnie: „weź pan idź piechotą z tym wiadrem z gównem”. To był moment, w którym postanowiłem zostać metalowcem. Teraz myję się regularnie raz na dwa tygodnie i jestem człowiekiem szczęśliwym
W tym roku mija dwadzieścia lat od wydania debiutanckiej płyty. Wszyscy jarają się kozłem z okładki, ale ja słyszałem, że ponoć kryje się za nim całkiem ciekawa historia, która wielu dzisiejszych metali może doprowadzić do zawału, albo chociaż wstrząsu…
Q.: Miałem o tym nikomu nie mówić, ale w sumie chuj. Nie żyje się wiecznie a nie chce żeby ta historia została zapomina. Po nagraniu materiału myślałem, co dać na okładkę, wiedziałem, że to musi być coś diabelskiego, ale nie miałem pomysłu. Raz sobie wracam z knajpy w nocy z kumplem i przechodzimy koło stada kóz i mnie natchnęło. Kurwa kozioł na okładce to jest to! Kumpel pobiegł do domu po aparat a ja zapierdalam po tej łące jak pojebany chcąc złapać tego kozła. Kumpel przybiega, ustawia aparat a ja za tym kozłem. W końcu chuja dopadłem zaszedłem od tyłu i jeb za dupę go trzymam żeby nie spierdolił. Wrzeszczę się do kumpla: „rób fote kurwa” i wtedy stanął mi kutas… To jest najbardziej upokarzająca akcja w moim życiu. Mam nadzieje, że jak odejdę do Walhalli to zapamiętają mnie, jako kultowego metalowca a nikt nie będzie pamiętał o tej akcji.
Ale jest też wersja z żółtym kozłem? Co o niej powiesz?
Q.: A to był wkurw na pozerskich pedałów, którzy teraz płacą pewnie za tą płytę solidne euro hehehe. Debile.
Wszyscy żyją w przekonaniu, że Bathory od zawsze był zespołem typowo studyjnym, ja jednak słyszałem o dwóch koncertach. Jeden – z legendami szwedzkiej sceny popowej, drugi – na węgierskim festiwalu. Możesz coś o nich opowiedzieć, czy boisz się, że upadnie Twój kult, hehe?
Q.: A już myślałem, że się o tym nikt nie dowie. O tym pierwszym to wolę zapomnieć. I w sumie nie pamiętam hehe. Byłem pijany w trakcie i potem dwa tygodnie po. Mam tylko takie przebłyski, że grałem na klarnecie. Szalone czasy hehe. A ten drugi to masz racje. Grałem na „Dniach Papryki”. Rewelacyjny koncert. Publika dopisała i krążą plotki, że sam Attila pojawił się na tym gigu. Jest ponoć wielkim wielbicielem papryki nadziewanej mięsem mielonym. Od tego momentu ja też jestem hehe.
Intro na debiucie trwa aż try minuty – to 1/9 całego albumu. Dość sporo – czy kryje się pod tym jakiś ukryty przekaz?
Q.: Tak jest to nawiązanie do mitologii Artemańskiej w której symbol 9 oznacza liczbę dziewic oddających cześć boskiemu posagowi sowy zwanej tu Asztemmalesz. Kult ten polega na uprawianiu przez te dziewice rytualnego tańca wokół posągu boga w rytm dźwięków wygrywanych na bębnie z moszny bawoła. W kolimacyjnym momencie „damy” te pochłonięte transem udają ptaki. Nazywa się to przejściem do bram Usztamulesz. Na koniec uczestniczki rytuału przestają być dziewicami. W języku ludu Czimałaka ten rytuał nasi nazwę jebania.
Jest takie zdjęcie, na którym klęczysz na fladze z pentagramem – skąd ją wziąłeś? Ponoć w tym samym okresie, kiedy robiłeś te fotki z ambasady Maroko w Sztokholmie ktoś podwędził kilka chorągwi państwowych… Wiesz coś na ten temat?
Q.: A to wynik kolejnej konkretnej libacji alkoholowej. Wam to się Polacy wydaje ze w tej Skandynawii to się nie pije. Pije się i to sporo. W ten konkretny dzień wypiłem 4 i pół piwa i nie wiedziałem za bardzo, co się dzieje. Przechodzę koło ambasady i patrzę, że wisi pentos jak znalazł. To jeb przez płot i pomysł na foto gotowy. Trzeba tylko było zrobić wersję w czerni i bieli, bo ten czerwony to trochę pozerka. Ale wyszedł kult nie?
Nawet dzieci w przedszkolu wiedzą, że twórczość Bathory dzieli się na dwa etapy – satanistyczny i obecny, nawiązujący do wikingów. Czy to prawda, że zdecydowałeś się na nagranie „Blood Fire Death” bo w supermarkecie w Hagersten, z którego pochodziłeś, skończyła się promocja na czarne świece, a zamiast tego pojawiły się kolorowanki o wikingach w przecenie?
Q.: Faktycznie z tymi świecami to się wkurwiłem… I nie tylko ja cała szwedzka scena zaczęła mieć problem. To już nie było to samo… Skończyła się pewna epoka. A z wikingami to inna historia. Mój stary kupił se łódkę. Na początku się z idioty śmiałem. Na chuj, po chuj, w wannie se będzie pływał. I faktycznie kupił i leżała aż pewnego razu z nudów wydarłem ją na fiord i przepłynąłem się kawałek. Te widoki… Poczułem się jak prawdziwy barbarzyńca. To wikingowie byli prawdziwymi mężczyznami. To był ten moment, kiedy postanowiłem swoimi pieśniami ich chwalić. Miałem materiał na 14 płyt black metalowych, ale to olałem. Leży to gdzieś w szafie, może ktoś to kiedyś wyda. W każdym razie teraz tylko słucham tego ja i mój pies.
Ok, co Twoim zdaniem fajnego jest w byciu wikingiem? Ja znam kilka osób, które są słowiańskimi wojami i też sobie chwalą…
Q.: A co ci Słowianie to niby takiego zajebistego robili? Siedzieli sobie w tych lasach, latali z gołymi dupami wokół drzew i co z tego? Wiking to był gość! Miał łódkę, żonę, z pięć kochanek i żył sobie zajebiscie. Nie miał pieniędzy to dawaj na tą łódkę, krótki wypad, kilka wiosek ograbionych i już rodzina ma co jeść. Tyle w temacie!
A nie wkurwia Cię, że zacząłeś cały ten nurt wikińskiej muzyki w metalu? Teraz, po tym jak wydałeś te płyty każdy chce być wikingiem.
Q.: Chuja tam wiedzą jak zachowuje się prawdziwy wiking – większość z nich do niedawna jeszcze myślała, że Valhalla to model Volvo. Jebać ich. Jak patrzę na kapele viking metalowe z Tajlandii to mnie ogarnia pusty śmich. Każdy powinien kultywować tradycję swojego kraju – w Tajlandii niech grają prostitution metal, w Rosji – metal komunistyczny, a u Was – jesteście z Polski chłopaki, nie? – w każdym razie w Polsce powinniście grać katolicki metal! To z tym się kojarzycie w Szwecji. No i ze skarpetkami do sandałów – kurwa, Wy to macie pomysły!
„Destroyer Of Worlds” – podobno w związku z zamachami, które miały miejsce miesiąc przed premierą byłeś przesłuchiwany przez CIA, badali Twoje kontakty z Al Kaidą i nawiązanie w tytule do 9/11. Możesz powiedzieć o tym coś więcej?
Q.: Płyta nie ma nic wspólnego z zamachami. To że nienawidzę ludzi a kocham tylko drzewa to zupełnie inna bajka. A przez CIA to faktycznie byłem przesłuchiwany. Wpadli do domu ogłuszyli i wpakowali w jakiś samolot. Lot nie był długi. Trafiłem do jakiejś bazy wojskowej. Tam przesłuchiwali mnie kilka dni, ale pozwiedzałem im tylko, że ja nienawidzę wszystkich ludzi, powtarzałem i powtarzałem i chyba dotarło. Nie wiem, co to było za miejsce, ale ludzie oprócz tego ze gadali po angielsku w kółko powtarzali takie dziwne słowo „kortwa”, „karwa”? A nie „kurwa”!! Czy to czasem nie u was w kraju słowa tego używa się, jako przecinka?
Masz kontakt z wieloma Polakami? Znasz jakichś polskich muzyków lub artystów, których cenisz najbardziej?
Q.: Daje się zauważyć napływ Polaków do Skandynawii. Kiedyś nie było ich tak wielu a teraz często słyszy się w sklepie słowa: „ja pierdole 400 koron za kiełbasę” , „jeszcze 20 dni roboty w polu i weekend” albo „bierz Heniek te cztery ohydne piwa bo mnie rękami trzęsie”. Ja tam nie mam nic przeciwko emigracji dopóki nie zacznie się najazd na nasz kraj muzułmanów, czarnych czy innych ciapatych. Pierwszą budkę z kebabem w Sztokholmie osobiście podpale. A – i jeszcze jeden typ był, kiedyś go poznałem i też chyba był z Polski. Na jakimś koncercie w Niemczech, gdzie zjawiłem sie dla niepoznaki – podbił do mnie, przybił piąteczkę, potem jeszcze trzy, łaził za mną, co chwila stukał się kuflem. Wziął ode mnie numer komórki i wysyła mi czasem smsy po polsku, których ni chuja nie kumam. Każdy kończy takim zwrotem: „Pozdrawiam Serdecznie!” – nie rozumiem, ale to pewnie coś miłego.
Z polskich artystów uwielbiam Czesława Niemena. To był gość. Prawdziwy dżentelmen. Jak ja.
Porozmawiajmy chwilę o przyszłości. „Nordland II” już za nami, zbiera pochwały. W liście, który dostaliśmy od Ciebie wspominałeś, że planujesz nazwać go „Northern Plague” – skąd pomysł na takie a nie inne ochrzczenie płyty?
Q.: Wiesz od zawsze lubiłem inspirować ludzi. Myślę o sobie, jako o guru. Ja wiem, że już teraz jest mnóstwo kapel, które grają jak Bathory albo bardzo chcą tak grać. To dla mnie wielka motywacja. Myślę o nagraniu kilku odsłon „Nordland” i następny faktycznie miał się nazywać Northern Plague. Może kiedyś jakaś zespół tak się nazwie hehe. Choć w sumie to chyba nie. Northern Plague to idiotyczna nazwa dla zespołu.
Wasz nowy album ma ukazać się nakładem Empire Records – zaproponowali Wam lepsze warunki niż Black Mark? A kto zrobi Wam okładkę? No i gdzie nagrana zostanie ta płyta? Podobno bracia Wisławscy nie przyjmują żadnych zespołów do swojego studia przez najbliższe trzy miesiące – jakiś związek?
Q.: Napisze ci wprost: mam już dość tego biznesu wydawniczego. Wkurwiają mnie tam niemal wszyscy. Następny materiał mam plan nagrać w ziemiance wykopanej w lesie. Wydać go w limicie 10 sztuk ręcznie numerowanych moim nasieniem kastet . Nikomu tych ich nie sprzedam a za 20 lat wystawie na ebay i będę miał zajebistą emeryturę. Jebać wytwórnie!
Tak w ogóle, to jak opisałbyś muzykę Bathory? Ja mam akurat w swojej dyskografii tylko „Katalog” i ta płyta brzmi cholernie niespójnie. Ale mam też dwie koszulki z okładką debiutu (biały i żółty kozioł), naszywkę na plecak z drugiej płyty i piórnik z okładką „Hammerheart”, ale na komputerze mam całą dyskografię Bathory, tylko w formacie zip i nie wiem, jakim programem tego słuchać…
Q.: Mam nadzieję ze piórnik limitowany z moim autografem hehe. Inaczej jesteś pizda a nie metal. Fajnie, że preferujesz metal w formie mp3. Ja też! To jest przyszłość muzyki. Śmiać mi się chce z tych jełopów, co to pół (albo i więcej) swojej wypłaty przeznaczają na CD albo winyle. To trzeba być chyba upośledzonym żeby płacić kasę za to, co można mieć za darmo. Torenty to jest rewelacyjny wynalazek a tym ruskim, co to mają te strony z chyba cała muzyką świata to bym dał pokojowego Nobla normalnie. Ja to sobie kasetę ostatnio kupiłem w Norwegi przez przypadek. Poprosiłem o bułkę a dostałem „Deathcrush” Mayhem. Co za pojebany język…
A co do muzyki Bathory… nie lubię szufladkować ale occult, dark, doom, ambient, noise, folk, viking, moshing, darkness, satanist, scandinavian, pagan black metal jest dobrym określeniem.
Wiele zespołów coverowało Twoje piosenki, ale czy są jeszcze zespoły, które znasz i chciałbyś usłyszeć kiedyś swój numer w ich wykonaniu?
Q.: Te covery w większości to gówno. Procesuje się z kilkoma kapelami o to teraz. Wiesz. Kasy nigdy za wiele. Wkurwiają mnie typy, co to nawet grać nie umieją, biorą się za gitarę i uważają ze mogą sobie zrobić cover takiego np. „Sacrifice”. Albo jeszcze lepsi są ci, co to zajebują tytuły kawałków i sobie zespoły nazywają. Jedni tacy już dostali wpierdol w Szwecji i już się tu nigdy nie pojawią. Koniec kurwa!
A Ty, planujesz jeszcze jakieś covery?
Q.: No jasne, ja w przeciwieństwie do innych umiem coverować. Na następnej płycie znajdzie się pewnie „Heart Attack”, oryginalnie wykonywany przez Toxik. Ale to się jeszcze okaże, może będzie to jednak „Metal Heart”? Pożyjemy, zobaczymy.
A czy jakaś kapela albo muzyk ujął ostatnio Cię swoją sztuką?
Q.: A wiecie, że tak? I to chyba nawet gość z Polski – podesłał mi kiedyś nawet jakieś swoje numery, w tym cover Manowar – fajny, odśpiewany po polsku. Aż się posmarkałem z podniecenia jak to usłyszałem! Gość ma kawał głosu i jest niegłupi. Powiem Ci, że nagraliśmy kawałek całkiem niedawno wspólnie, jest plan żeby wydać to na CD, ale coś się nie możemy dogadać co do ceny, ja chciałem, żeby to było tanie, żeby każdy mógł kupić, ale on stwierdził, że prawdziwa sztuka musi się cenić. Kawałek będzie się nazywał „Pieśń SkrytoŻerców”, wymierzymy go w komuchów i lewaków – mamy zbliżone poglądy co do tego, obydwaj uważamy, że rozbudowany socjal to nieuchronna zagłada. Choć przyznam, że za kasę z zasiłku kupiłem sobie ostatnio zajebistego fleka.
Zastanawiałeś się kiedyś nad tym jak opuścisz ten świat? I co dalej będzie z Bathory?
Q.: Nad śmiercią myślę codziennie, jest to dla mnie pewna filozofia. Myśli na ten temat pozwalają mi uciec od rzeczywistości i zanurzyć się w ten świat ezoteryczny, leżący na granicy naszego i kosmicznego. Mam tylko nadzieję, że nie pierdolnie mnie piorun.
Okej, nasz czas mija, dzięki wielkie za ten wywiad, to był dla nas prawdziwy zaszczyt! Jakieś ostatnie słowo dla maniaków z Polski?
Q.: Jasne, to dla mnie też przyjemność, szkoda, że ten wywiad przewidziany jest do papierowego zina, a nie do internetu – uwielbiam webziny, a papierzaka ostatnio czytałem w 1986 roku jakoś. Tak, pozdrawiam polskich wojowników – Wieczne Hail!
😀 😀 😀
tiaa zalany wodą, już to widzę 😀
coś pięknego 😀
Kim są bracia Wisławscy? Kojarzę tylko Maćka. Ma chipsterskie wąsy i jest kierowcą radio…, tfu! rajdowym.
Czy innym pitolem… tj. pilotem.
w chuj chujowy ten żart….
Fakt, chujowy jak chuj.
Po przeczytaniu pierwszych zdań od razu zrozumiałem, że ściema.
Zamiast uśmiechu to tylko spowodowało u mnie niesmak i rozczarowanie. Albo jakby to Quorthon powiedział- chujowa recenzja.
Cały ten wywiad to jedna wielka ściema !!!!!! Quorthon był o wiele bardziej inteligentniejszy. BATHORY – mit na wieczność !! \m/
I to jest/była ta wasza legenda???
zrobił pojazd po Słowianach:) i nadal jest fajny??
gdzie są fani perunwitów i innych ultra pagan hooligans???:)))
Gość, który ponoć z nim rozmawiał nawet pół słowem nie protestował..:))) wychowałem się na metalu, ale nie mam żadnych idoli, bo próżno ich szukać..
Szwedzi to w najmniejszym stopniu wikingowie, a aktualnie ciepli chłopcy w rurkach..Szwecji już praktycznie nie ma..
a wiecie dlaczego??
bo zapomnieli kim są..a ich strefę sacrum (której oczywiście nie ma) od lat 80. wypełnia inna religia pokoju:)))))
Szwed i jego uległość/strach przed wykluczeniem społecznym jest bardzo silna – to urodzeni konfomiści, a ich przywiązanie do kraju jest bardzo wyrachowane – żyją w Szwecji dokąd mają socjal..:)))
Patrząc na zdjęcia tego kolesia jestem w stanie uwierzyć, że pił mocz:)) i nie tylko mocz..:)))
Szwecjo, odchodź w pokoju – tylko nim padniesz oddaj nam nasze fanty z potopu..
Nie czytajcie tego to nie jest prawdziwy wywiad.