Wydawca: Comatose Music
Różne są zboczenia. Jedni chodzą na piesze pielgrzymki. Inni kolekcjonują dziwne czapeczki. Inni jeszcze hodują białe myszki albo zbierają ulotki zakładów pogrzebowych. Są też tacy, którzy zamiast śniadania wolą zapodać sobie kawał brutalnego death metalu.
Należę do ostatniej grupy. Na dowód tego właśnie włączyłem sobie debiutancki krążek amerykańskiego Atrocious Abnormality – „Echoes Of The Rotting”. Kapelę tworzą muzycy z takich kapel jak Lust Of Decay czy Aphoteisys, czyli zapewne wszelkim brutalistom nieobce nazw. Atrocious Abnormality pod żadnym względem nie odstaje od typowych amerykańskich brutal death metalowych załóg. Zacznijmy jednak od okładki, bo mierzi mnie ona okrutnie, gdyż zarówno jej treść jak i forma, są krótko mówiąc ciulowa (choć jeszcze treść bym może i przełknął – nie pierwsza i nie ostatnia). Na szczęście broni się muzyka. Bez przesady z oryginalnością, gdyż nad ogółem unosi się duszący fetor Suffocation czy Cannibal Corpse, by wymienić jedynie tych najbardziej oczywistych. I dobrze, pasuje mi to, to nie King Crimson mający eksplorować coraz to inne muzyczne płaszczyzny. To Atrocious Abnormality, a zadaniem takich jak oni jest przemielenia słuchacza, wciśnięcie jego oczodołów w głąb czaszki, a na koniec zakopanie jego ścierwa w ogródku u babci za domem. I twórcy „Echoes Of The Rotting” wywiązują się z tego zadania solennie. Ta płyta ma charakterystyczny dla brutalnego metalu śmierci groove, ale jest też sporo zmian tempa (choć te raczej oscyluję między średnio szybkie a bardzo szybkie). Oczywiście mamy i gęste blasty i głębokie prostakowate growle Steve’a, ale z kolei gitary nie są jakoś makabrycznie przestrojone, ich sound kojarzy mi się najbardziej z „Tomb Of The Mutilated” – czyli jest dobrze. W guncie rzeczy dostajemy tu równe pół godziny mocnego napierdalania (nawet czas jest idealny dla takich produkcji), włączając w to cover Misfits. Mi więcej do szczęścia nie trzeba.
„Echoes Of The Rotting” zamyka się samplem, w którym jakiś facet drze ryja, iż będzie sobie puszczał to nagranie aż do krwotoku z uszu. Pewnie nie on jeden. Bo nie wiem, jak Wy, ale ja lubię swe małe zboczenie.
Ocena: 8/10
Tracklist:
1. | Dead In Sixty Seconds | ||
2. | Punished Humanity | ||
3. | The Birth of Violence | ||
4. | Raped Apart | ||
5. | Bastard Spawn | ||
6. | Beyond Obliteration | ||
7. | Euphoric Flesh Consumption | ||
8. | Open Wound Penetration | ||
9. | Mommy, Can I Go Out And Kill Tonight? (Misfits cover) | ||
10. | Vicious Perversions | ||
11. | Echoes of The Rotting |