Wydawca: Caligari Records
Dawno nie recenzowałem niczego z Caligari Records, a bardzo lubię tę wytwórnię. Skoro więc w skrzynce pojawiło się promo Act of Impalement stwierdziłem, że to ten moment.
Szczególnie, że nie znałem wcześniej tego tworu, a generalnie nigdy nie naciąłem się na jakąś chujowiznę sygnowaną logiem wspomnianego labelu. Jak się okazało, trio z Nashville istnieje od dziesięciu lat i dość regularnie wypluwa swoje materiały – „Infernal Ordinance” jest natomiast ich drugim pełnowymiarowym krążkiem. Kapela zamieściła na nim dwadzieścia dziewięć minut muzyki. Określiłbym ją mianem topornego death metalu – Amerykanie wzorują się głównie na wczesnych wydawnictwach Cianide, Obituary czy Six Feet Under. Kawałki Act of Imaplement są naprawdę proste – trzy riffy, jakieś zwolnienie lub przyspieszenie, nieskomplikowana sekcja rytmiczna. Przekłada się to na motorykę ich muzyki, która chwilami z racji swojej prostoty ociera się niemal o crust (jak na przykład w kawałku „Bogbody”). Mnie to jakoś nie przeszkadza, ale też nie mogę powiedzieć, żeby mnie ta muzyka jakoś wyjątkowo skopała po dupie. Jest to brutalne, brzmi mocno podziemnie, ale czegoś mi brakuje w przypadku Act of Impalement. A przecież wszystkie przesłanki wskazywać powinny na to, że „Infernal Ordinance” jest jakby stworzona wręcz dla mnie. No a tu jakiś taki niedosyt mi zostaje po odsłuchaniu tej płyty. Przesłuchań już sporo za mną, jednak jakoś nie przeskoczyła mi lampka z pozycji „no, ujdzie” na „o kurwa, fajne”. Nie wiem czy przeskoczy, tak po prawdzie. Po wielu odsłuchach stwierdzam więc, że ten materiał po prostu ujdzie.
Ale czy w natłoku zajebistych wydawnictw, jakimi jesteśmy zasypywani w zasadzie cały czas płyta, o której można co najwyżej powiedzieć, że ujdzie znajdzie wielu nabywców? Wątpię.
Ocena: 6/10