Wydawca: Putrid Cult
Dawno nie przyszło do mnie nic z Argentyny, a tak jakoś kojarzę, że dawnymi czasy to i rusz jakaś horda z tego kraju podsyłała swoje nagrania. Szczęśliwie ten brak wypełnił ostatnimi czasy Putrid Cult, które to wypuściło trzeci album Abominablood.
Nazwę kojarzyłem, muzyki dotąd nie słyszałem, choć oczywiście szybka dedukcja na zasadzie „nazwa+kraj pochodzenia+wydawca” i mniej więcej wiedziałem czym mnie ten jednoosobowy hord uraczy. O tym nie wspomniałem jeszcze, za tworem tym stoi Luciano, który jednak tutaj woli, abyśmy nazywali go L. WarpigVenomous Abominator. Oracle aka Kubuś się zgadza i nie ma z tym problemu.
Jak już zrobiłem wprowadzenie, to może teraz wreszcie przejdźmy do muzyki? Jeśli ktoś z Was, podobnie jak ja, obstawiał jakąś odmianę black/death metalu to może sobie pogratulować – jesteście blisko. Przy czym od razu uprzedzam, Abominablood to nie jest żaden totalny epigon Blasphemy, choć oczywiście wpływy Kanady można na „Darkness in Planetary Transmutation” usłyszeć. Ale równie dobrze wyłapiecie tutaj klasyczny, gruzowaty death metal spod znaku Incantation i jest go dość sporo. Poza masywnymi, gruzowatymi riffami swoje robią tutaj głębokie growle Lucka. Te partie chyba wypadają moim zdaniem najciekawiej na całej płycie, choć i tym dzikim wybuchom w war metalowym stylu również nie można odmówić klasy – choć w mojej opinii różnica jakościowa przechyla się na stronę klasycznych deathowych wyziewów.
Co jeszcze mogę Wam powiedzieć na temat tej płyty? Że jest raczej krótka. Całość to dwadzieścia osiem minut, w tym intro i outro. Tu i ówdzie powplatano jakieś portugalskojęzyczne sample, co jeszcze trochę urozmaica tę – nie bójmy się tego określenia – sieczkę. Więc generalnie wypada to in plus. I tak też odbieram ten krążek. Jako porządny death/black metalowy wyziew z głębokiego podziemia. Równocześnie zdaję sobie sprawę, że nie będę wałkował go codziennie. Ale na pewno będę wracał.
http://www.putridcult.pl/