Skip to main content

chaJest sobota przed południem, łeb mnie kurwi jakby w niego ktoś napierdalał szpadlem, z mordy wali jak z kanału a coca cola wydaje się za mało mokra. Jak ja lubię koncerty, które zaczynają się od konwersacji: „Ja dziś nie planuje się najebać, bo mam jutro coś ważnego do roboty”, „A to spoko, bo ja też nie chcę pić jakoś na potęgę” hehe.
Myślę, że ze wstępu można wywnioskować, że relacja z 25 urodzin Christ Agony nie będzie zbyt rzeczowa hehe, ale co tu kryć: na urodzinach to wypada się najebać. Zresztą warunki ku temu są bardzo sprzyjające. Po pierwsze koncert odbywa się w Rzeszowie, więc nie trzeba nigdzie jechać. Po drugie: znajomych mnóstwo, tematów mnóstwo. Po trzecie Christ Agony nie wiem ile razy widziałem. Po czwarte: Agonia Chrystusa miała słabe zaplecze zespołów wspierających. Jednak nie do końca jest to prawda, ale o tym przekonałem się dopiero później. Cała imprezę zaczęliśmy od zrobienia niewielkiej flaszeczki i piwa po czym pomaszerowaliśmy do klubu szturmować wejście. Koncert miał zacząć się, o 19 ale ostatecznie się to nie udało. My weszliśmy do klubu jakoś 19.20 i zanim Devilish Impressions wystartowało ze swoim „show” zdążyłem wypić piwo i zamówić kolejne. I jak moje wrażenia z koncertu Devilish Impressions? Myślę, że przewidywalne hehe. Postanowiliśmy z Oraclem, że coś gigu jednak zobaczymy. Goście wyszli na scenę. Polało się intro. My rozkminiamy z jakiego to filmu zajebali hehe. Rusza pierwszy numer i dochodzimy do wniosku, że jednak nie da rady… No i stało się tak, że Devilish Impressions widziałem intro, jakieś 30 sekund pierwszego numeru oraz czas, który zajmuje czterokrotne pokonanie drogi przez salę koncertową na palarnię. Nie jestem fanem tej kapeli. Uważam, że Devilish Impressions jest po prostu kiepskie. Wtórne granie, wtórne wszystko. Kilka lat temu widziałem ich na żywo przy okazji któregoś objazdu Behemotha po Polsce. Wtedy mnie nie zainteresowali i teraz też nie. Jakąś tam ich starszą płytę przesłuchałem a z nowości nie znam nic. A co na scenie? Nie widziałem wiele, ale z tego, co kątem oka udało mi się dotrzeć to fakt, że jest profesjonalizm. Widać, że goście już sporo sztuk zagrali i tego im odmówić nie można. Sądzę jednak, że grając tak nieciekawie wymarzonej sławy nigdy nie zdobędą. To w zasadzie tyle, co mam do napisania na ich temat. Niech sobie grają, niech sobie tworzą, może ktoś będzie tego słuchał. Miarą ich „sławy” niech będzie scena, w której Quazarre zachęca bezskutecznie nieomal pustą salę do zabawy, odzewu nie ma żadnego, przy barze, w kiblu, na palarni i w korytarzu tłumy hehe. No tak to wyglądało.

Przerwa miedzy występami minęła przy kolejnym browarze, na szturmowaniu kibla oraz na sprawdzenie, co tam jednak w tym merchu dziś mamy. I po raz kolejny ochlejstwo wygrało, bo żadne sensowne zakupy nie wchodziły w grę. Oczywiście nie mam pojęcia ile trwała instalacja Beheaded na scenie, bo alkoholowa karuzela kręciła się dość szybko hehe. Gości z Malty jednak postanowiłem zobaczyć, mimo że przed występem nie słyszałem ani pół sekundy ich twórczości. I muszę przyznać, że wypadli naprawdę fajnie. Na pewno ich muzyka „sprzedała się” dużo lepiej niż show poprzedniej kapeli… Jak ona się nazywała? Kurwa zapomniałem hehe. Goście to starzy wyjadacze metalu i na graniu znają się dobrze. Potrafili porwać publikę, która bawiła się doskonale. Gardłowy z ryja przypominał mi trochę Chrisa Barnesa, tylko umytego hehe. Goście naprawdę fajnie dawali radę. Po dwóch numerach zostałem jednak wyciągnięty do baru. Potem polazłem zobaczyć jeszcze trochę gigu i ktoś wydarł mnie na fajkę i tak impreza toczyła się dalej. Muszę też napisać, że na początku to frekwencja wydawał się ok, ale potem doszło ludzi jeszcze więcej. Zastanawialiśmy się jak to będzie, bo w ten sam dzień grał u nas jeszcze Kat z Romkiem. Ciekawy jestem, jaka frekwencja była na tamtym koncercie hehe. Z ciekawostek to musze napisać o kolesiu, który wyglądał na jakieś 14 lat w koszulce Cultes des Ghoules tak, że jak ktoś dalej myśli, że underground nie wchodzi do gimnazjum to się grubo myli hehe.

Ekipa z Malty opuściła scenę nie ma pojęcia, o której godzinie i po równie niemierzalnym okresie czasu na scenie ulokował się Cezar i Reyash. Jak napisałem na początku: nie mam pojęcia, który to już mój gig tej kapeli. Próbowałem to jakoś w głowie poukładać, ale mi się nie udało. Wiem jednak jedno: goście dupy nie dają i zawsze występ jest na poziomie BDB i lepiej. Tym bardziej, że tu mamy urodziny. Oracle poszedł sobie potańcować a ja stanąłem z boku, bo nie miałem odpowiedniego obuwia zmiennego hehe. I oczywiście sytuacja identyczna jak w przypadku poprzedniego gigu: „na piwko”, „na banie”, „zajarać”… Czeki film hehe. Mimo wszystko Christ Agony widziałem najdłużej, bo mogę spokojnie stwierdzić, że pół występu byłem na sali koncertowej. Może nawet ciut więcej. Nie wiem jak goście to robią, że po tylu latach na scenie dysponują taką świeżością grania. Już tyle lat wałkują swój charakterystyczny styl i mają się zajebiście. Każdy koncert to w 100% profesjonalny występ. Podziwianie ich na żywo to przyjemność. Zajebiście lubię oglądać w akcji duet wokalny Cezar /Reyash, bo goście są po prostu zajebiści. I jak przystało na urodzinowy występ set lista bardzo przekrojowa. (Ale lecę banałami, aż mnie zęby bolą jak sam siebie czytam heheh.) Ciekaw byłem czy zagrają coś z nadchodzącej płyty. Myślałem o tym przed gigiem, ale oczywiście nie mam pojęcia czy coś zagrali czy nie hehe. Ale jak zagrali to na pewno było, co najmniej BDB hehe. Musze też wspomnieć o dobrym nagłośnieniu. Vinyl to mały klub a brzmiało to naprawdę dobrze. I to nie tylko „gwiazda”, ale też i Beheaded. Co do Devilish Impressions to się nie będę wypowiadał, ale też było coś słychać hehe. Końcówkę Christ Agony przegadaliśmy w palarni, potem przenieśliśmy się pod bar i dalej toczyliśmy rozmowy o transgresji w black metalu i takie tam hehe.

Potem rozeszliśmy się w przeciwne strony tylko po to żeby ponownie spotkać się u koryta w tym samym lokalu kuchni orientalnej hehe. I tak też skończył się ten wieczór. Jak zwykle bardzo mi się podobało, ale jakbym jednak nie pił wódki to był bym bardziej dumny z siebie a tak musze przemęczyć tego kaca hehe.

Pathologist
1134 tekstów

5 komentarzy

  • Anka pisze:

    Hehehe, dobra relacja z dużą ilością konkretów 😀

  • Bolesława Bomba pisze:

    I na chuja komu taka 'relacja’ ? Wypierdalać z taką tandetą.

  • Anka pisze:

    No wiadomo, bo w relacji chodzi o to przecież, żeby wszystko dokładnie opisać, łącznie z tym, że druga kapela w piątym kawałku, w minucie trzeciej sekund czterdzieści siedem się jebnęła. Żeby ktoś, kto nie był, czuł się, jakby był 😀 Bo jak ktoś był, to na co mu dokładna relacja? Przecież był i widział. Chyba, że był i się nawalił jak stodoła i gówno widział, i teraz oczekuje, że ktoś mu powie, co się działo 😀

  • Polar Natt pisze:

    Ale pierdolenie. Połowa recki o chlaniu, jaraniu i kacu. Kogo to obchodzi? Więcej konkretów panie kolego.

  • onaaaaa pisze:

    do relacji to raczej to podobne nie jest…..

Skomentuj