Skip to main content

Dobrze ten rok się zaczyna. Potężny Wydawca nie daje wypocząć uszom oraz portfelom, dzięki czemu trafiłem na pełniaka rodzimego Chainsword. I zostałem zdewastowany, jak ogródek warzywny po wizycie stada dzików. Z tym, że tym razem dziki były uzbrojone po zęby w broń ciężką, a każdy z nich był wielkości jebanego czołgu. Po kilku repetach szybko wysłałem pytanie o rozmowę, które spotkało się z pozytywnym odzewem. O inspiracjach, Warhammerze, graniu dla WOŚP oraz o tym, co jest dobre opowiadali chętnie Herr Feldgrau oraz Herr Brummbar. Ku lekturze!

Bart: Hails! Na wstępie chciałbym pogratulować wydania pełniaka! Z tego, co widzę to odbiór jest naprawdę dobry. Spodziewaliście się tak ciepłego przyjęcia?

H.F.: Nie, i dlatego od paru dni żyję w piekle pocztowym, próbując ogarnąć myślą twór, jakim jest Poczta Polska, i wysyłając płyty w świat. Ale jest to wspaniała świadomość, że naszej płyty słucha ktoś w Indonezji albo Kanadzie. Poznaliśmy też kilka zespołów, które obracają się w podobnej, co my stylistyce i tematyce, jak np. Tombstalker, World Eaters czy Realms of Chaos – w normalnej sytuacji już byśmy knuli z nimi wo… trasy, ale co się odwlecze…

Herr Brummbar: Jednego byliśmy pewni: ten materiał się bezproblemowo broni. To, mówiąc szczerze, dobra płyta. Natomiast, odbiór na ten moment przekroczył moje oczekiwania. Na pierwszy rzut oka to zajebiście, ale chwilę później pojawia się refleksja: „zaraz… to teraz trzeba LEPIEJ”.

B: Tematyka muzyczna jest słuszna i ze wszechmiar pasująca do śmierć metalu – wojna! I nie mówię tu tylko o II Wojnie Światowej, której to poświęcono kilka zajebistych numerów, ale też otoczce sprawiającej, że z ognia karabinowego wyrasta istna maszyna do ludobójstwa – Warhammer 40k. Skąd pomysł na taką inspirację?

Herr Brummbar: …i kilka jest o I wojnie światowej. WH40K było dla mnie nowością, ale szybko odkryłem jak bogate i interesujące jest to uniwersum.

H.F.: Uczyłem się angielskiego na podręczniku do armii jaszczuroludzi z Fantasy Battle, więc Warhammer towarzyszył mi od dawna, niedługo potem dostałem grę Final Liberation, która co prawda częściej wykrzaczała się do pulpitu niż nie, ale miała wspaniały klimat, świetny soundtrack i absolutnie genialne filmiki.

B: Uniwersum Warhammera to kopalnia tematów na hymny pochwalne dla orgii przemocy. Rozważaliście nagranie albumu koncepcyjnego obejmującego jakiś epizod np. Herezję Horusa albo upadek Eldarów?

H.F.: Im bardziej ogólnikowi pozostaniemy, tym mniejsze szanse na bliskie spotkanie z banhammerem firmy Games Workshop. Wydaje mi się, że ciężko by było streścić sensownie złożoność fabularną przy naszej muzyce, która jest bądź, co bądź dosyć prosta, żeby nie rzec – infantylna. Na piosenki lepiej przekładają się jakieś totalnie „over the top” koncepty, jak np. Exterminatus, albo broń Ad Mech, która cofa cel w czasie, tak, że ten zderza się z swoją własną wersją sprzed 0.5 sekundy i wyparowuje. Nawet tak poważny zespół jak Anaal Nathrakh ma numer o bombach wirusowych, i jak sami mówili – trochę siara, że to z gry figurkowej, ale BROŃ BIOLOGICZNA, KTÓRA REDUKUJE WSZYSTKO NA PLANECIE DO BIOMASY, ABY TO POTEM PODPALIĆ oddziałuje na wyobraźnię.

Herr Brummbar: Albumy koncepcyjne to mega trudna sprawa. Kusi, ale to za każdym razem naprawdę wielki projekt. Póki, co nie myślałem nawet jak się za to zabierać. Myślę, że na najbliższych dwóch płytach lepiej skupić się jednak na jakościowym wpierdolu, zamiast silić się na pisanie książek z soundtrackiem.

B: Warhammer 40k to głównie gra bitewna, ale są też dostępne komputerowe odpowiedniki. Graliście w którąś część?

Herr Brummbar: Ja – nigdy, ale mamy na pokładzie fachowców i od tego.

H.F.: Grałem we wszystkie, w które warto grać. Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z tym, że udało się z Battlefleet Gothic (który że przypomnę zawiera WIELOKILOMETROWE, UZBROJONE GOTYCKIE KATEDRY) zrobić tytuł bezpłciowy i nudny.

B: Tym, co oprócz nazwy, przykuwa uwagę jest też okładka. Wybornie oddająca brutalny klimat Warhammera, a jednocześnie nasuwająca mi nieco styl podziemnych grafik, które z jednej strony nie wyglądają, jak dzieła sztuki, ale z drugiej doskonale oddają ducha muzyki. Jak doszło do współpracy z artystą i czy wykonanie opierało się na Waszych sugestiach, czy raczej daliście rysownikowi wolną rękę?

H.F.: Ostatnio robiłem trochę messengerowej archeologii, i okazało się, że wysłałem Wilsonowi okładkę Honor – Valour – Pride, jako przykład, ale tylko tego, że obraz ma się rozciągać zarówno na przód, jak i na tył. Po tym jak pokazał pierwsze szkice zaczęliśmy rozmawiać o kolorach, i przebiegło to mniej więcej tak: „może danie tu kolorów gwałcących estetykę jest głupie… Ale ten zespół też jest głupi, więc dawaj”.

Herr Brummbar: Wilson zarówno dostał wolną rękę, jak i pewne wytyczne. Jedna z nich brzmiała: „ma być brzydko i over the top”. Efekt jest rewelacyjny.

B: Właśnie już sama okładka zwiastuje inspiracje, a po odpaleniu krążka słychać wyraźnie, że jesteście rodzimą wersją Bolt Thrower, co zresztą pewnie już wielokrotnie Wam powtarzano. Ale nie tylko twórczość Brytyjczyków u Was grzmi. Słychać również pyszną szwedziznę od Grave, czy Entombed.

H.F: Jak zadzwoni szef Games Workshop i wydyszy „macie sprawę”, to zmienimy nazwę na „Pole Thrower” i będziemy śpiewać tylko o bombardowaniu wroga za pomocą Januszy z wąsem. A odnośnie źródeł – druga kaseta, jaką dostałem w życiu, pacholęciem będąc, to był pierwszy album grupy Therion, który zawiera obskurny death metal z gitarami nastrojonymi do U razkreślnego. Przygodę z Metalem Śmierci zacząłem więc wcześnie.

Herr Brummbar: Trochę bolcowizny tu jest, ale nie chcieliśmy robić kalki. Tam, gdzie te elementy BT są słyszalne, są one BARDZO słyszalne, ale to też nieco w ramach hołdu dla mistrzów. Szlifujemy jednak swój styl. Może za jakiś czas ktoś zacznie kopiować… nas?

B: A propos Entombed – odszedł właśnie człowiek-legenda, Lars Petrov.

H.F.: Bardzo szkoda człowieka. Jest tylu innych, którym życzyłbym tak strasznej choroby, a akurat musiało trafić na wesołego, zawsze uśmiechniętego gościa, który dawał z siebie wszystko na scenie – widziałem Entombed na żywo na Metalmanii w 2017, i poczułem się wyśmienicie obrzygany. Smutno mi.

Herr Brummbar: Szok, bo strasznie szybko go zeżarło… Legenda sceny, świetny i szczery muzyk i człowiek. Wielka strata, ale, na nasze szczęście, zostawił po sobie ogromne dziedzictwo.

B: Piłomiecz plugawi Imperium Człowieka pod Sztandarem Godz ov War. Dziwnym nie jest, bo idealnie pasujecie pod muzyczne portfolio Grega. Jak doszło do zawiązania kooperacji?

H.F.: Jestem nieskończenie leniwy, więc skoro dwa moje zespoły już u Grega są i dobrze na tym wyszły, to, dlaczego miałbym szukać dalej? Zwłaszcza, że album przesłuchał od razu trzy razy i bardzo mu się spodobało. Wiedziałem, że zajmie się Blightmarch jak należy i nie pomyliłem się ani trochę.

Herr Brummbar: Od dawna chcieliśmy, żeby to GOW nas wydało, jeszcze zanim zaczęliśmy rozmowy. Greg jest niesamowity i w dużej części odbiór „Blightmarch” to właśnie jego zasługa.

B: Planowane jest może wydanie Waszego pełniaka też na innych nośnikach, np. winyle?

Herr Brummbar: Plany już są. Rozmowy już trwają. To raczej kwestia „kiedy?”, a nie „czy?”.

H.F.: Nasze Gretchiny i Snotlingi już leją żużel na matrycę w piwnicy… W okolicach wakacji powinniśmy podać więcej szczegółów – zbieranie funduszy bez koncertów jest dosyć utrudnione. Do tego czasu rozważamy wydanie na kasetach – myślę, że akurat Blightmarch z kasety będzie brzmiał… Odpowiednio.

B: Warto zwrócić uwagę, że hord powstał w roku 2016 r. Dotychczas wydaliście tylko dwa single, po czym, nie bawiąc się w demówki albo Epki, przyjebaliście potężnie pełniakiem. Skąd taki rozstrzał czasowy?

H.F.: Byliśmy bardzo zajęci bzdurami, marnowaniem czasu, i tłuczeniem się po głowach kijkami, aby ustalić, kto jest najorkowszy. Materiał, który wyszedł na dwóch singlach, które wydaliśmy został nagrany dwa razy, bo za pierwszym razem skasowaliśmy sesję – mówiłem już, że jesteśmy głupim zespołem? Poza tym zużyliśmy w tym czasie trzech gitarzystów.

Herr Brummbar: Nie ufaj Metal Archives! Tak naprawdę oba single były dostępne na koncertach, jako „Demo 2018”. Długo trwało zanim ustabilizowaliśmy skład na tyle, by móc pracować nad materiałem. Każda zmiana osobowa niosła za sobą jakieś zmiany, w rezultacie zaczynaliśmy czasem od nowa. W międzyczasie ilość materiału urosła tak, że nie było sensu tego rozdrabniać.

B: Dla przeciętnego metalucha jesteście tworem nieznanym, dlatego warto zadać tu klasyczne pytanie o to, jak doszło do założenia Piłomiecza?

H.F.: Dave Killoran, czyli The Defector, miał ochotę pograć death metal, jako odskocznię od naszego wspólnego, post-rockowego zespołu The Frozen North. Miałem wtedy niezmiernie zabawny zwyczaj wysyłania znajomym smsów o różnych porach dnia i nocy, z zapytaniem „hey, hey… you know whats good?”, aby po chwili samemu sobie odpowiedzieć „CHAINSWORDS”. No, to mieliśmy już nazwę.

Herr Brummbar: Odebrałem telefon i usłyszałem pytanie: „chcesz grać coś naprawdę głupiego?”. Dzień później byłem na próbie.

B: Widzę, że na pełniaku znalazł się wydany na singlu „Dreadquake Mortar”. Pozostałe kawałki były gotowe już wcześniej, czy też po powzięciu decyzji o wydaniu długograja rozpoczęliście proces kompozycyjny od zera?

H.F.: Dreadquake, podobnie jak Spinehammer i Moskau (który też wcześniej wyszedł, jako singiel, pod tytułem „Faceless Tormentor”) powstały u początków zespołu, wszystkie numery poza „Dead Hand Call” bodajże graliśmy wcześniej, w tej czy innej wersji, na koncertach.

Herr Brummbar: Cały materiał był gotowy na długo przed nagraniami. Przed nimi musieliśmy usiąść i doszlifować detale, ustalić do końca wszystkie aranże etc.

B: Skąd wybór wydania albumu w formie digipacka, a nie jewelcase’a? Choć digi zajmuje mniej miejsca na półce, to jednak kartonik jest rzeczą mniej trwałą.

H.F.: Nadredaktor Zdan już nas wyklął za ten digipak… Ja widzę to tak – czasy wożenia płyt w samochodzie minęły razem z nadejściem hegemonii Spotify, więc płyta CD to teraz rzecz kolekcjonerska – a kolekcjami się nie rzuca i nie przeprowadza się nimi testów zderzeniowych.

Herr Brummbar: Ale za to, gdy otworzysz sobie to digi, to możesz cieszyć oczy wspaniałą panoramą zniszczenia i przemocy.

B: Świeżakami koncertowymi nie jesteście, to pewne. Ale pochwalić należy, że w czasach tej cholernej posuchy koncertowej bierzecie się z problemem za bary i nie przeszkadzało Wam to dać koncertu z okazji WOŚP.

H.F.: Muszę przyznać, że gdy odezwał się do mnie szkolny kolega i zapytał o zespoły, które mogłyby zagrać na WOŚP w Gminnym Domu Kultury (sic!), to trochę przeszedł mnie dreszcz zażenowania – nie żebym nie popierał działalności jednego czy drugiego, ale pierwsze skojarzenie to „o nie, cofamy się w rozwoju, za chwilę będziemy grali na dożynkach pomiędzy Zespołem Pieśni i Tańca „Zbuczyn” a konkursem na najdorodniejszą kalarepę. Grałem na WOŚP kilka razy, i zawsze to były amatorsko realizowane koncerty w jakimś liceum, gdzie pasowaliśmy jak pięść do nosa. Tym razem jednak muszę posypać głowę popiołem – wszystko odbyło się bardzo profesjonalnie, dobrze było po tak długim czasie znów wywieźć wzmacniacze z sali prób. Rozglądaliśmy się wtedy za koncertem online, ale to było jeszcze przed wydaniem Blightmarch, i w związku z tym nie miałoby to żadnego finansowego sensu. A tak…

Herr Brummbar: Po roku bez grania to było jak zbawienie. Szkoda, że bez publiki, ale zawsze to coś. Nie widzę problemu, żeby grać na różnych imprezach, zwłaszcza, jeśli może to jakoś pomóc w czymś innym, niż tylko pompowanie naszych ego.

B: Fajnie, że podziemie wspiera WOŚP, które realnie pomaga potrzebującym. Aczkolwiek teraz, co zbiórka, to oprócz dawania do puszek, to jest i festiwal jebania po samym WOŚP, jak i Owsiaku. Co sądzicie o tych wszystkich wysnuwanych oskarżeniach?

H.F.: Pytanie muzyków, zwłaszcza z zespołu, który szczyci się emocjonalnym wiekiem 15 lat, o politykę, nie jest dobrym pomysłem. Wolelibyśmy system oparty na DYKTATURZE NAJWIĘKSZEGO Z ORKÓW. Natomiast od siebie w skrócie – WOŚP bardzo dobrze, że jest, natomiast od początku swojej działalności zebrał jakąś 1/3 ROCZNEGO budżetu służby zdrowia. Proszę spojrzeć na te dwie liczby, potem na rzeczoną służbę, i postarać się opanować drżenie rąk.

Herr Brummbar: W zespole Chainsword Herr Brummbar nie posiada innych poglądów, niż wojna, śmierć i death metal i nie widzi miejsca na ideologiczne przepychanki. I nie chodzi o to, że się prywatnie zgadza, lub nie. Nie jestem autorytetem moralnym i nie chcę nim być. Metal z założenia jest chamskim medium, gdzie śpiewa się o diabłach i różnych fantazjach, a potem wali tanią łychę z kolegami i na tym polega jego urok. Po co to psuć, to niedobra jest.

B: Warto też nadmienić, że nie składacie broni, bo już pod koniec marca szykujecie koncert online wespół z poznańskim Cancerfaust. Godny to pomysł i kto wyszedł z tą inicjatywą?

H.F.: Przy koncercie dla WOŚP obsługa DK zaproponowała nam zagranie tam koncertu online, na którą rzuciliśmy się jak człowiek po roku w lesie na prysznic. Zapytałem Grega, kto z GOWP nie zapomniał jeszcze, którą stroną trzyma się gitarę, i to on podsunął nam Cancerfaust. A czy pomysł godny okaże się 23.03. Na razie cieszę się niezmiernie, że bilety ulgowe na nasz koncert wg regulaminu przysługują posiadaczom Karty Seniora.

B: Szybkie pytanie: Imperium czy Chaos?

H.F.: PŁOŃ HERETYKU. Abaddon to bezręka porażka, w każdej normalnej instytucji po 13 nieudanych próbach pokonania konkurencji doszłoby do zmiany kierownictwa, a Chaos

trzyma się go tylko, dlatego że nie ma nikogo lepszego.

Herr Brummbar: Sowieci z Red Alerta.

B: I ostatnie słowo należy do Was!

Herr Brummbar: Dziwnym nie jest.

H.F – „Choose your next words with exceptional care”…

Bart
562 tekstów

Przemądrzały, gruby chuj. Miłośnik żarcia, alkoholu i gór, któremu wydaje się, że umie pisać.

Skomentuj