Skip to main content

Wydawca: Werewolf Promotions

Człowiek wygrzebał jeszcze zaległy split z samego dna materiałów do recenzji. Tym razem dwie polskie kapele, totalnie podziemne – nie uświadczycie ich na fejsiku na ten przykład.

Tak po prawdzie – o obu z nich słyszę po raz pierwszy. Mowa o Hatefrost oraz Wolfenburg. Łączy je to, że obie obracają się w undergroundowej, surowej czarnej sztuce. Obie też tworzą ją w nieco odmienny sposób. Na pierwszy ogień idzie Hatefrost, zespół który nie ujawnia składu ani niczego takiego. Skupmy się więc na trzech numerach, jakie zamieścili na „Tęsknocie Przeszłych Czasów”. Obydwa autorskie kawałki są dość długie – ponad siedem minut każdy. Cechuje je przede wszystkim szybkość i surowość. Obydwa kawałki dość jednostajne, do tego w przypadku Hatefrost trochę denerwuje mnie wokal. Niby skrzek, ale taki jakby się typ miał zaraz porzygać z wysiłku. Z kimś mi się kojarzy, ale za chuja sobie teraz nie przypomnę. Generalnie to takie dość toporne i oklepane granie, jakoś niespecjalnie mnie rusza, również w przypadku coveru Absurd. Druga kapela ma trochę obszerniejszą dyskografię, jednakże i tak jest to mój pierwszy raz z Wolfenburg. Ci z kolei głównie, jeśli chodzi o teksty, rozpływają się nad gatunkiem canis lupus. Wilkiem czyli. Muzycznie jest podobnie prymitywnie jak u poprzedników, ale jakoś trochę bardziej mi leży muzyka tego hordu. Podejrzewam, że za wokalami stoi ten sam gość, w każdym razie brzmią bardzo podobnie. Czyli szału w przypadku Wolfenburg również nie ma pod tym kątem. Muzycznie jest z kolei odrobinę ciekawiej. Jest wolniej, może odrobinę bardziej posępnie – no i zespół chyba sięga po więcej środków niż Hatefrost. Tu klawisze, tam przyspieszenie, gdzieś indziej ciekawszy riff. Jeśli miałbym wybierać pomiędzy Hatefrost a Wolfenburg, to kompozycje tych drugich są bliższe mojemu gustowi. Do tego mają polskie teksy, przez co chwilami kojarzy mi się ich liryka z twórczością Weneda. Może to jednak tylko skojarzenie?

Obie kapele prezentują jednak w stu procentach podziemny i surowy odłam na polskiej scenie black metalowej. Jakościowo mnie nie porywa, ale momenty są. Wolfenburg dostaje o punkcik więcej. Muzyka generalnie tylko dla totalnie oddanych Podziemiu maniaków.

Ocena: 5/10 i 6/10

Tracklist:

1. Hatefrost – Intro
2. Hatefrost – Warm Veins in Cold Flesh
3. Hatefrost – Of Frost and Hate (An Ancient Pride Anthem)
4. Hatefrost – Werewolf (Absurd cover)
5. Wolfenburg – Intro
6. Wolfenburg – W mocy wilczego archetypu
7. Wolfenburg – Ostatni wilk
8. Wolfenburg – Tęsknota przeszłych czasów
Oracle
17436 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj