Kurwa, jak ja nie lubię black metalu, który nie może się zdecydować, jakim chce być tak do końca. Takich zespołów jest od zajebania, a dziś trafił mi się Weltschmerz z Niderlandów.
I wałkuję ten ich trzeci krążek już chwilę i dochodzę do wniosku, że jest on totalnie nijaki. Zespół tworzy trzech muzyków, którzy terminują bądź terminowali w masie zespołów, a żadna nazwa niczego mi nie mówi. No, może poza Feral, który jest spoko. A co dostajemy na „III: Non Sequitur”? Black metal, stojący w rozkroku jak najebany typ szczający pod płotem. Z jednej strony to mamy tutaj taki smutaskowy mood i generalnie mizantropijne naleciałości, z innej dostajemy szybkie mardukowanie, gdzieś tam echa Katatonii.
Tylko, że to wszystko poskładane jest trochę bez ładu i składu, jakiejś logicznej konsekwencji. Przy pierwszym odsłuchu miałem wrażenie, że to jakaś składanka jest. Do tego nudna. Ani nie potrafią wczuć się w te ponure, melancholijne momenty, ani w te wkurwione i szybkie. Do tego okładka jakaś taka nijaka, choć niby zwiastuje to co usłyszymy w środku. To niby tylko czterdzieści minut podzielone na sześć kompozycji, ale trudno mi przez nie przebrnąć. Rzucam tylko co chwila okiem, który to numer tak się dłuż.. o kurwa, trzeci! A jakbym cały dzień słuchał tego całego Weltschmerz.
Nie, to nie tak że to nie moja muzyka, bo są zespoły z tego gatunku które lubię i do których często wracam. W przypadku Weltchmerz ten cały smutek i beznadzieja są chyba po prostu wymuszone, stąd też nieautentyczne. Nie polecam.
http://www.facebook.com/pages/Weltschmerz/132981803431422