Jak tak się człowiek zastanowi, to żyjemy w popierdolonych czasach. Ruskie onuce napierdalają w Ukrainę, co i rusz na Kijów spada jakaś rakieta czy dron, a mimo to żyją tam ludzie którzy znajdują czas na muzykę i nagrywanie płyt.
Przynajmniej tak wynika z notki promocyjnej drugiego krążka Dying Grotesque – ukraińskich death metalowców. „Celestial” zostało bowiem zarejestrowane, zmiksowane i zmasterowane w przeciągu ostatnich dwóch lat, więc warunki – dosłownie – bojowe.
A przechodząc do muzyki – Ukraińcy wzięli na warsztat szeroko pojęty death metal. Mam wrażenie, że głównie opierają się o szwedzką odmianę, a konstatacja ta jest pokłosiem takich kawałków jak „Burial Fields”, „Lilith”, „Pneuma” czy „Purification”, w których ślady Dismember czy Grave są całkiem wyraźne. I w tych kawałkach brzmi to całkiem spoko – przyjemne i satysfakcjonujące rżnięcie jakie wiele razy słyszeliście, ale jeśli jesteście maniakami – po prostu je lubicie. Gorzej, gdy tu i tam wjeżdżają ciut nowocześniejsze inspiracje rzeczami w stylu Black Dhalia Murder czy czymś takim. Dla mnie raczej niestrawne – ale na plus liczę im to, że tych wtrętów nie ma aż tak dużo. Powiedzmy, że z dwadzieścia procent – no a to jeszcze do przeżycia. Inna rzecz, że przecież zawsze zamiast Dying Grotesque mogę włączyć zespół, który w stu procentach wpisuje się w mój gust, a nie w rzeczonych czterdziestu. No ale młodzi są, może się wyrobią.
Póki co, na „Celestial” dostaliśmy solidny kawał death metalu. Słucha się go bez większego problemu, więc może i wrócę doń parę razy. I pewnie sprawdzę kolejne wydawnictwo, z ciekawości w którym kierunku poszła ich muzyka.