Wydawca: Godz ov War & Black Death Production
Na temat Temple of Decay miałem już szansę trochę ponarzekać. Minęły dwa lata i oto na ręce otrzymałem debiut „Rigor Mortis„. Nazwa sugeruje wprost, że podczas odsłuchów można dostać stężenia pośmiertnego, ale na szczęście moje i Wasze kończąc odsłuch tego krążka, poczujecie się bardziej, jakby ugodzono Was strzykawką wypełnioną adrenaliną.
Materiał ten stanowi tak naprawdę kontynuację wątków zawartych na poprzednim materiale. Ponownie od początku do końca jesteśmy raczeni pędzącym na wskroś black metalowym wkurwem gdzie intro i outro to rzecz obca a narastające dudnienie świadczy tylko o kolejnym przypływie siarki i jadu. Ogólnie bardzo podoba mi się brzmienie tego albumu. Widać, że było kręcone gałami i mocno wybija się na tle Epki. Gitary kasują towarzystwo tutaj o wiele głośniej i wyraźniej a sama perkusja została bardziej z tyłu na rzecz wokalu, który dominuje i zniewala. I modły me zostały wysłuchane, bo prosiłem by w następnym wydawnictwie, było więcej numerów w naszym języku i tak oto na siedem numerów (wliczając zamykający krążek cover Venom) aż cztery zostały w całości wyplute po naszemu i stanowią najmocniejszą część tego krążka. Roztaczany tam klimat jest nie do opisania i w ogóle słucha się tego przyjemniej, bo wiesz, co autor miał na myśli haha! Następnym razem prosimy o całość po polsku!
Koło „Rigor Mortis„ raczej nie będzie Ci dane przejść obojętnie. To dalej granie miejscami mocno inspirowane takim Voidhanger i Infernal War, ale ma trochę pomysłów na siebie i potrafi docisnąć pedał gazu w najmniej oczekiwanym czasu, że słuchacz skończy z wybitymi jedynkami.
Ocena: 7+/10
Tracklista:
1. Destructive Symphony of Chaos
2. Robactwo
3. W chwale upadku
4. The Cacophony of Death
5. Boska niedoskonałość
6. Zemsta 04:54
7. Leave Me in Hell (Venom cover)