Wydawca: Me Saco Un Ojo Records
O panie, jak tutaj wszystko się zgadza! Już po rzucie oka na okładkę oraz wydawcę czułem, że lekko nie będzie, ale zarazem i całkiem (nie)przyjemnie. I miałem rację, proszę ja was.
Duńsko – tureckie trio Septage zadebiutowało potężną płytą „Septic Worship (Intolerant Spree of Infesting Forms)” I zmiotło mnie z planszy. Uwielbiam death/grind metal zagrany w takim właśnie stylu jaki prezentuje ta grupa. Jest obrzydliwie, szybko, oldschoolowo – tak jak być powinno.
Weźcie wszystko co najlepsze we wczesnym Carcass, Repulsion, Dead Infection, Pungent Stench czy Brutal Truth, dorzućcie do tego front cover, paskudny a i utrzymany w klimacie kolaży z lat dziewięćdziesiątych. Łyknijcie sobie ługu, żeby mieć odpowiedni wokal. Wyprodukujcie to tak, żeby słuchacz czuł piasek między zębami. Oto i przepis na muzykę Septage. Niesamowite jest to wydawnictwo. Numery oscylujące w okolicy dwóch minut, kurewsko brutalne. No i wspomniany przeze mnie wokal, charczący gdzieś z tyłu krwią i resztkami niedojedzonego mięsa.
Przyznam, że to jest wspaniałe, co teraz robią względnie młode kapele. Ich nowe albumy są niejednokrotnie lepsze niż wymuszone, nagrane na siłę krążki starych kultowców. Doczekaliśmy proszę Państwa wspaniałych czasów z takimi zespołami jak Septage, Spectral Voice, Chapel of Disease, Slimelord… Każdy inny, każdy mistrzowski. A że dziś wałkuję Septage – to i Was zachęcam. Nie ma się tutaj co rozwodzić nad każdym numerem z osobna. Po prostu zapamiętajcie, że „Septic Worship (Intolerant Spree of Infesting Forms)” to album doskonały, który przeniesie Was na przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wehikułem czasu skonstruowanym z ludzkich szczątek i napędzanym płynami ustrojowymi.