Generalnie nie grzeszę w ostatnim czasie z tempem opisywaniem materiałów podsyłanych mi do recenzji. Nie inaczej było w przypadku nowego krążka Wędrowców. Dostęp do niego mam od ładnych kilku tygodni, ale jakoś nie mogłem zebrać się do opisania. Albo inaczej. Mogłem, ale za każdym kolejnym przesłuchaniem zmieniały się moje odczucia co do „Futuristy”. I prawda jest taka, że z pierwszą opinią jaką wyraziłem na temat tego materiału, teraz zażarcie bym polemizował.
Z racji jednak, że recenzje pojawiały się już w zasadzie wszędzie, to nie ma przebacz, trzeba coś naskrobać. Jedna myśl nie zmieniła się na przestrzeni mojej znajomości z tym materiałem. Pierwsze i wciąż trwające skojarzenie to, że całość brzmi dla mnie jako połączenie Variété z pijanym – czytaj w swoim naturalnym stanie – Świetlickim na wokalu w trzech osobach i podlane duchem R. Topora. A na to wszystkie jest Lentilky ze swoim przystępnym (ocierającym się o zaproszenie do nałogu), a jednocześnie odrzucającym nadmiarem cukru smakiem. I mam na myśli moje gówniarskie wspomnienia, bo od lat nie miałem się z nimi ponownie możliwości spotkać.
Tutaj tym nadmiernym składnikiem od którego wiele osób może się odbić jest esprit Sarsa i kolegów. To, że tworząc oni ten materiał, zdają się przede wszystkim cieszyć z własnej inwencji, taplać się w niej, mając za nic, czy ktoś z zewnątrz nie będzie w stanie się tym wszystkim połapać. Po łatwiejszym w odbiorze „Berlinier Vulkan” przychodzi materiał zdecydowanie mniej przystępny, ale w moim odczucie dużo ciekawszy. Jeśli dobrze kojarzę – gdybym jednak się mylił, proszę o poprawienie – oba materiały powstały w podobnym czasie. A dokładnie „Berliner” zdarzył się na drodze tworzenie „Futuristy”. Bardzo ciekawy podział jaźni u muzyków. Czuję się zainteresowany.
Czy płyta ma jakieś minusy? Ma. Wokale. Rozumiem koncepcję rozbicia słuchowiska jakim jest „Futurista” na różne głosy, ale niektóre niebezpiecznie szorują po granicy mojego przyzwolenia na fałsz. Utwór pierwszy – zresztą najbardziej męczący – tego najlepszym przykładem. Drugim minusem z punktu widzenia wielu słuchaczy będzie wysoki próg wejścia w ten materiał. Ale też nie oszukujmy się Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi ma swoją Żyletę, a reszta raczej po prostu machnie ręką, podobnie jak na wcześniejsze krążki. Co najwyżej Die Hardzi będą się musieli napocić, żeby bez grymasu przesłuchać „Futuristę” obowiązkowe dwadzieścia razy. Bez marudzenia, że „co to takie trudne w odbiorze”.
Ze trzech dotychczas wypuszczonych w Polsce w tym roku słuchowisk (czyli Furia, Odraza i właśnie WTZ), to to wypada zdecydowanie najlepiej. Natomiast ma nad pozostałymi materiałami dość oczywistą przewagę. Biorę to teraz. Zobaczymy co będzie przy podsumowaniu 2021.
Ocena: 7/10
Tracklist:
01. Futurista I
02. Futurista II
03. Futurista III
04. Futurista IV
05. Futurista V
06. Futurista VI
07. Futurista VII
08. Futurista VIII
